Inscryption mnie zachwyciło, oczarowało, pochłonęło i jeszcze dużo innych czasowników o podobnym znaczeniu. W związku z tym mam do Was, drodzy czytelnicy ogromną prośbę. Zróbcie sobie przysługę. Zamknijcie przeglądarkę. Odłóżcie telefon. Nie czytajcie poniższej recenzji, tylko szybko udajcie się na GOG-a lub Steama i zakupcie Inscryption. Nie jest to tytuł doskonały, ale zapewnia niesamowite wrażenia. Ewentualnie możecie zapoznać się z krótkimi wrażeniami z dema, które dostępne są pod tym adresem.
Jeżeli jednak kupowanie kota w worku nie jest Waszym ulubionym zajęciem, zapoznajcie się z poniższym tekstem na temat tej niezwykłej gry. Zaznaczam jednak, że z każdym zdaniem okradacie się z poznawania Inscryption samemu. Za swojej strony postaram się unikać spoilerów w miarę możliwości.
Wciąga od pierwszego wejrzenia
Już sama fabuła, którą stworzył Daniel Mullins, jest interesująca. Budzimy się w jakimś pokoju. Nie mamy pojęcia, co się dzieje. Jakaś postać, której widzimy tylko oczy i zarys twarzy każe nam grać w karty. Na początek dostajemy tylko cztery.
Im więcej pojedynków wygramy, tym więcej kart zaczynamy pozyskiwać. Jeśli polegniemy, zaczynamy od nowa, ale część uzyskanych wcześniej kart specjalnych zostaje z nami. Bardzo podoba mi się fakt, że każda nowa mechanika jest fantastycznie wpleciona w historię. Nie ma tu wyskakujących okienek czy samouczków. Pomimo tego wszystko jest zrozumiałe i sensowne.
Mechaniki Incsryption
Karciana naparzanka
Rozgrywka składa się z trzech części. Pierwsza to karciane starcia. Do dyspozycji mamy dwa rodzaje zasobów: krew i kości. Krew pozyskujemy, poświęcając nasze jednostki. Za każdym razem, gdy jedna z nich zginie, dostajemy kość. Dodatkowo na każdy pojedynek możemy ze sobą zabrać trzy dodatkowe przedmioty, które w znacznym stopniu podnoszą nasze szanse na zwycięstwo.
Należy też wspomnieć, że podejście do karcianki w Inscryption odbiega od tego, co znamy z Heartsotne’a czy Legends of Runeterra. Przede wszystkim zawsze wiemy jaki ruch wykona przeciwnik. Dzięki temu możemy wszystko dokładnie zaplanować. W moich oczach przypomina to bardziej karcianą łamigłówkę. Właśnie dlatego uważam, że jest to świetnie wykonane. Nawet jeśli przegramy, nie mamy wizji powtarzania godzinnych pojedynków.
Planszowe szaleństwo
Drugą częścią naszej podróży jest mapa. Jest ona generowana losowo za każdym razem, więc każde nasze podejście do ukończenia gry będzie inne. Ścieżek, którymi możemy podążyć, jest zazwyczaj kilka, szczególnie po kilku zgonach, które na pewno zaliczycie. Rodzajów pól, które deweloper dla nas zaprogramował, jest mnóstwo. Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły ponieważ fajnie odkrywać to wszystko samemu.
Ucieczka z niewoli
Ostatnim elementem rozgrywki jest próba wydostania się z miejsca, w którym jesteśmy. W pewnym momencie nasz przeciwnik każe nam wstać od stołu. Od tego momentu możemy dowolnie poruszać się po pomieszczeniu. Szybko zdajemy sobie sprawę, że są w nim poukrywane zagadki, które doprowadzą nas do zwycięstwa.
Świetne jest to, że te wszystkie części łączą się ze sobą. Jeżeli uda nam się znaleźć jakieś karty we wspominamy pokoju, dołączą one na stałe do naszej talii. Jeżeli w czasie pojedynku wykonamy specjalną czynność, pomoże nam to w rozwiązaniu skrawka tajemnicy.
Losowość to wróg
W tym pysznym serniku, którym jest Inscryption, jest jedna rzecz, która może przyprawić o mdłości. Tą rodzynką jest losowość praktycznie wszystkiego. Zdarzało mi się trafić takie karty, że zwycięstwo było w zasadzie niemożliwe. Mnie to ani trochę nie przeszkadzało, ale jestem pewny, że znajdą się osoby, dla których będzie to nie do przełknięcia.
Drugą rodzynką jest sam fakt, że duża część rozgrywki polega na graniu w karty. Różnica jest taka, że jeden pojedynek trwa zazwyczaj bardzo krótko. Czasem może być to nawet kilkanaście sekund. Natomiast jest to tak mocno zintegrowane z fabułą, że nie można by się tego pozbyć. Jeżeli zastanowienie się jaką kartę teraz zagrać powoduje u Was ból głowy, to omińcie tę produkcję szerokim łukiem.
Strona techniczna Inscryption
Graficznie jest przecudnie. Oczywiście jest to moja osobista ocena. Inscryption daleko do Forzy czy Battlefielda. Nie ma tu żadnych ray-tracingów czy DLSSów. Natomiast ani trochę to nie przeszkadza. Grafika jest trafiona w punkt. Idealnie pasuje, a nawet potęguje klimat, który twórca starał się uzyskać. Podobnie jest z dźwiękiem. Muzyka jest tak dobrze skomponowana, że czasami ma się wrażenie, że jej nie ma. Doskonale pasuje do tego, co się dzieje. Odbiera się ją jako część całości, a nie jako osobny element. Słyszymy ją w podświadomości, co dokłada kolejną cegiełkę do uczucia grozy, które potrafi nam towarzyszyć podczas czasu spędzonego w Inscryption.
Inscryption to gra wybitna
Powiem krótko. Będą tacy, którzy zakochają się w Inscryption od pierwszego wejrzenia. Będą i tacy, którzy przejdą obok niego obojętnie. Nie będę ukrywał, że należę do tych pierwszych. Wiem natomiast, że ocena powinna być obiektywna. Uważam również, że każdy element w tym tytule idealnie do siebie pasuje. Nie ma tu nic, co byłoby niedopracowane. Jedyne, do czego możnaby się przyczepić to losowość. Oprócz ludzi, którym po prostu nie pasuje typ rozgrywki, każdy powinien spróbować w Inscryption zagrać. Dlatego gorąco polecam pobrać demo i spróbować zagrać choć raz.
Zachęcam, również do podzielenia się wrażeniami na naszym Discordzie lub Twitterze. Myślę, że deweloper również ucieszy się z komentarza lub krótkiej recenzji na Steamie.
UWAGA! Nie czytajcie dalej! Poniżej screenów kryje się tajemnica!
Nie mówcie potem, że nie ostrzegałem.
Nieoczekiwany zwrot akcji
Wszystko, co opisałem powyżej to prawda. Samo to powoduje, że z całego serca grę polecam. Natomiast jest to tylko połowa historii. Po ucieczce z domu gra zmienia się diametralnie. Podstawą nadal jest gra w karty. Natomiast grafika z trójwymiarowej zmienia się na dwuwymiarowy pixel art. Zamiast poruszać się w widoku z pierwszej osoby, dostajemy awatara rodem z pierwszego Legend of Zelda. Zmienia się również klimat. Nie jest już tak strasznie. Dochodzi też mnóstwo nowych mechanik i kart. Można by powiedzieć, że jest to całkiem nowa gra, gdyby nie wspaniałe połączenie fabularne. Najlepsze jednak jest to, że to nie koniec niespodzianek.
Inscryption – moje GOTY 2021
Do tej pory grą roku 2021 było dla mnie “It Takes Two”. Świetnie się bawiłem, grając z synami i odkrywając co chwilę nowe mechaniki. Natomiast to była zabawa. Nieważne jak dobra, ale nadal zabawa. W Inscryption po prostu wsiąkłem całym sobą. Ten klimat grozy i horroru otaczał mnie za każdym razem. Na każdym kroku odkrywałem coś nowego. Ogromy plot twist w połowie zaskoczył mnie ogromnie. Zmiany, które zaszły, zamiast odrzucić, wciągnęły mnie jeszcze bardziej. Pomysł na fabułę i świat jest wart jakiejś nagrody. Inscryption to najlepszy tytuł, w który zagrałem w tym roku.