Black Ops 6 – wrażenia z bety (XSX). Powiew świeżości?

Black Ops 6

Premiera Call of Duty: Black Ops 6 pod wieloma względami będzie wyjątkowa. To pierwszy tytuł z serii opublikowany przez Activision już pod skrzydłami Microsoftu. Także jest to pierwsza część, która na premierę będzie dostępna w Game Passie. Kolejne zwiastuny tylko podgrzewają atmosferę i przyznam, że sam zaczynam z wytęsknieniem czekać na zmianę klimatu po średnio udanym Modern Warfare III. Tym chętniej postanowiłem wskoczyć do bety BO6 i zobaczyć, czy różnica będzie odczuwalna dla kogoś, kto w starciach sieciowych nie spędził przesadnie długich godzin.

Omnimovement. Rewolucja? Rewelacja?

Pierwotne wrażenie beta robi mieszane. Z jednej strony wciąż korzysta z tego samego, topornego i uciążliwego launchera, który skrywa wszystkie możliwe tryby kilku gier, jednocześnie non-stop wymagając jakichś aktualizacji i restartów. Z drugiej strony po wejściu do Black Ops 6 powitała mnie genialna muzyka “Raining the Fire” Jacka Walla, która od razu nastroiła mnie do walki. Oczywiście, przy najnowszej części Call of Duty wszystkie zapowiedzi rozpowiadają wszem wobec o Omnimovement, czyli nowym sposobie poruszania się w trakcie gry. Zacząłem więc od samouczka, który ma wyjaśnić, co i jak. Przyznam, że… nie jestem pod wrażeniem. Ot ślizg, skok na glebę i nieco lepsza możliwość obracania się we wszystkich kierunkach. Daleko mi do weterana serii, jeśli idzie o potyczki sieciowe, ale spodziewałem się czegoś bardziej… sam nie wiem. Rewolucyjnego?

Niemniej w praktyce okazuje się, że nie działa to źle. Mam wrażenie, że rozgrywka stała się jeszcze bardziej dynamiczna względem poprzednich części, przez wszechobecne szczupaki, które rzucają się na ziemię przy najmniejszym poruszeniu się liścia na wietrze. Wprawdzie beta pozwala przetestować tylko kilka trybów sieciowych w starciach 6 na 6, więc są to domyślnie i tak bardzo szybkie, intensywne i chaotyczne, a jednak miałem wrażenie, że mimo wszystko ruchu na mapie jest o wiele więcej. Z początku przeszkadzało mi to, ale po dwóch godzinach stało się to już normą. Widocznie potrzebowałem mentalnie przestawić się z mojego typowego, ślimaczego tempa. Od tego momentu grało mi się naprawdę o wiele przyjemniej.

Niezły klimat, to przyznaję

Black Ops 6 cofa nas w czasie do okresu lat 90., co da się nieco odczuć po samych modelach postaci i broni. Przyznam, że z uśmiechem przywitałem tę zmianę. Operatorzy z racji na bardziej szpiegowski, mniej wojskowy charakter gry mają zupełnie odmienne stylizacje, niż skórki z MWIII, a już zwłaszcza te późniejsze. Czułem się o wiele lepiej bez tych kolorowych, fikuśnych skinów na przeciwnikach. Choć i tutaj zgaduję, jest to tylko kwestią czasu, gdyż posiadacze Vault Edition już teraz biegają jako naelektryzowani pakerzy bądź na wpół zniszczone cyborgi. Mimo wszystko klimat potyczek bardzo mi się spodobał i bawię się w becie naprawdę fenomenalnie, czego nie mogłem powiedzieć o multi MWIII.

Zapewne w dużej mierze zasługę za to ponosi sprzęt, którym możemy walczyć z przeciwnikami. Po pierwsze, osobiście bardzo przypadło mi do gustu, że jest go nieco mniej, dzięki czemu nie ma miejsca na zastanawianie się, z czym chcemy biegać, porównywania mety i statystyk. Na to jednak zapewne przyjdzie pora w pełnej wersji gry. Widać jednak, że i ten ograniczony ilościowo ekwipunek ma spore pole do popisu przy dobieraniu do niego dodatków i personalizację. Drugie, co podobało mi się w przypadku broni i gadżetów, to spójność z klimatem gry. To wszak trzy dekady temu, bez fikuśnych zabawek i drukowania wszystkiego w 3D. Rzecz jasna, wraz z rozwojem gry Treyarch może tu jeszcze namieszać, ale na ten moment jest fajnie.

Granie w Black Ops 6 po prostu sprawia frajdę

Przede wszystkim jednak nie da się zaprzeczyć, że strzelanie w Black Ops 6 sprawia przyjemność, której wielu strzelankom po prostu brakuje. Niezależnie od tego, z jakiej broni strzelałem, czuć moc i powalanie przeciwników jest szalenie satysfakcjonujące. Świetnie tutaj spisuje się moim zdaniem udźwiękowienie, gdyż wszystko brzmi odpowiednio mocno, soczyście i po prostu dobrze, co wraz z dopracowanymi modelami broni daje naprawdę rewelacyjne wrażenie. Swoją drogą, modele nie tylko broni, ale i otoczenia, a także postaci, stoją na naprawdę wysokim poziomie. To prawdopodobnie zasługa przejścia na ten sam silnik graficzny, z którego korzysta Modern Warfare, czyli IW9.0.
Żołnierz w jasnej, pikowanej kurtce leżący na blacie albo skaczący nad blatem, celujący w przeciwnika. Na pierwszym planie widoczne są stosy kaset VHS i zniszczone wnętrze sklepu, podczas gdy w tle inny żołnierz strzela przez rozbite okno wyjścia ewakuacyjnego.
Niestety, beta nie była wolna od błędów, ale tego można było się na tym etapie spodziewać. Przez wzgląd na stan współczesnej branży jestem też pewny, że wiele z nich będzie pojawiało się za dwa miesiące w premierowej wersji. Paradoksalnie właśnie najwięcej problemów miałem z dźwiękiem. Ten, gdy działa prawidłowo, jest świetny – choć nadal nie jest to poziom, który słyszałem w trakcie testów Delta Force. Niestety zaskakująco często zdarzało mi się, że nie słychać było żadnych dźwięków, które miały miejsce dalej, niż kilkanaście metrów od moich postaci. Fakt, że ta wymuszona cisza trwała zwykle tylko kilka sekund, ale spotykałem się z tym po kilka razy w ciągu godzinnej sesji. I choć większość animacji postaci po śmierci wygląda wręcz fenomenalnie, od czasu do czasu model potrafił się dziwnie poskładać, albo wpaść w wibracje, zwłaszcza po śmierci od granatu.

Osobiście spotkałem się także z dość dziwną przypadłością dotyczącą ustawień prywatności konsoli. Domyślnie mój Xbox Series X ukrywa wszystkie moje informacje, dane, gry, itd, przed innymi graczami. Podczas uruchamiania dwu-, czy nawet trzykrotnie otrzymywałem komunikat o tym, że muszę zmienić ustawienia prywatności, by móc grać w betę. Co ciekawe, ignorowanie komunikatów nie przeszkadzało mi bez problemów znajdować meczów. Jednak nawet zmiana ustawień na ukazywanie dosłownie wszystkiego nie sprawiła, że ten błąd zniknął. W internecie znalazłem zaledwie garstkę osób z podobnymi problemami, więc ciężko stwierdzić, co jest tu winą.

Może być warto czekać na Black Ops 6

Niemniej ostatecznie Black Ops 6 w trybie sieciowym jest cholernie satysfakcjonujące i wciąga wręcz niesamowicie. Niemal każde “mam chwilę, zagram szybki meczyk” kończyło się dłuższymi sesjami. Co więcej, nawet z ograniczonym doświadczeniem z MW II i MW III w trybach multiplayer czułem różnicę pomiędzy tymi grami. Może to kwestia innych map i innego sprzętu, może to ten reklamowany Omnimovement, a może jakaś mieszanka wszystkich składowych łącznie. Daje mi to pewną nadzieję na dłuższą przyjaźń z BO6 po premierze, bo już teraz, zamiast pisać, mam ochotę wskoczyć na kolejną rozgrywkę, a to chyba całkiem niezła rekomendacja.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Avatar photo
Czołem, na imię mam Kamil! Kocham gry miłością bez wzajemności, ale staram się nie brać ich za bardzo na poważnie. Najlepiej czuję się w taktycznych strzelankach, ale chętnie próbuję wszystkiego, co się da. Odkąd tylko pamiętam, zawsze chciałem pisać o grach, a tutaj mogę nareszcie spełniać to marzenie.
Scroll to top