Definitely Not Fried Chicken – wrażenia ze wczesnego dostępu (PC). Kurczę niedopieczone!

Nagłówek gry Definitely Fried Chicken. Po lewej stronie widnieje szyld restauracji fast food z głową kurczaka na szczycie. Między dwiema dziurami po nabojach widnieje napis "Definitely Not" zapisany w stylu grafitti, a obok "Fried Chicken Inc". Nad szyldem widnieje budynek fabryki z dwiema palmami, zaś pod spodem wysypują się pistolety, pączki, lody, udka kurczaka oraz dolary. Po prawej stronie pracownicy restauracji wyładowują towar z furgonetki, gdy tuż obok uzbrojeni gangsterzy w strojach kur wysiadają tuż obok radoiwiozu z dwoma policjantami.

Są takie gry obok których nie sposób przejść obojętnie. Może to być zasługa wielu czynników, w tym chwytliwej nazwy lub nietuzinkowego pomysłu na siebie. Definitely Not Fried Chicken niezależnego studia Dope Games stanowi wręcz idealny przykład takiej produkcji. Wydany przez Merge Games symulator zarządzania biznesem pozwala wcielić się w rolę barona przemysłu narkotykowego, ze smażonym kurczakiem na czele. Jako miłośnik pierzastych istot oraz pewnego popularnego serialu o nauczycielu chemii – koniecznie musiałem sprawdzić z czym to się je.

Na początku była kura

Przygodę rozpoczynamy jako menadżer w lokalnej restauracji fast food, tłumacząc tym samym dość nietypowy tytuł gry. Niestety pod wpływem decyzji kierownika zwanego Majorem – nasza kariera kończy się w trybie natychmiastowym. Zdeterminowani przystępujemy do realizacji planu utworzenia własnej wytwórni marihuany z pomocą szemranego Pana Prawnika. Decyzja ta nie przechodzi bez echa, ujawniając prawdziwe oblicze byłego szefa. Ten robi wszystko, by ugasić nasz zapał, łącznie z wykorzystaniem przemocy.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Widok przedstawiający restaurację fast food. Zewnętrzną stronę ozdabiają: drzewo oraz liczne kolorowe kwiaty po prawej stronie oraz wielki neonowy szyld w kształcie głowy kurczaka po lewej stronie.
Definitely (Not) Fried Chicken.

Definitely Not Fried Chicken pod względem założeń nie różni się od typowego tycoona. Zaczynając z niemałym kapitałem w kieszeni należy poprowadzić biznes tak, by generował on jak największe zyski. Mimo obecności krótkiego samouczka objaśniającego podstawy mechanik gra błyskawicznie wrzuca gracza na głęboką wodę. Zapewnia to pełną swobodę w działaniach, ale i potrafi przyprawić o lekkie poczucie dezorientacji. Warto zatrzymać się na moment i zapoznać z tym, co oferuje fikcyjne Paradise City.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Widok na panoramę miasta pełnego zabudowań oraz ulic wzdłuż których przejeżdża kilka aut.
„Miasto moje, a w nim…”

Wielkomiejski świat Definitely Not Fried Chicken

Muszę przyznać, iż miasto pełniące rolę placu zabaw sprawia pozytywne wrażenie. Nie brakuje tu przejeżdżających wzdłuż ulic aut bądź krążących dookoła mieszkańców. Całość możemy dowolnie eksplorować zawieszoną z góry kamerą, obserwując tętniące życiem osiedle. Buduje to wiarygodną otoczkę prawdziwego świata aniżeli jego pustej makiety. Wrażenie to potęgują zresztą pojawiające się z czasem zabudowania w ramach rozwoju własnego imperium. Dopełnieniem do reszty jest „blokowata”, prosta oprawa wizualna.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Z białego auta zaparkowanego przed ogrodzoną żywopłotem posiadłością kilka osób wyładowuje pudełka z narkotykami schowanymi w bagażniku pojazdu.
Pozornie spokojne miasto pełne jest chętnych naszego towaru.

Choć nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy był to celowy zamiar, tak uważam, iż grafika idealnie współgra z panującym tu klimatem. Uchodzi on za dość lekki, spowity warstwą humorystyczną, co uwydatniają dialogi rozmaitych postaci. Ciężko bowiem traktować poważnie Majora chcącego nam „przygdaczyć” lub zlecającego dostawę astronauty, pragnącego „odlotu większego niż w kosmosie”. Przytaczane żarty łatwo uznać za infantylne, jednak wbrew pozorom nie odzwierciedla to w jakikolwiek sposób rozgrywki.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Czterech astronautów zmierza do białego auta stojącego na parkingu. Dwóch z nich wyciąga załadowane w bagażniku kartony zawierające narkotyki.
„Ground control to Major Tom…”

Po prochach do celu

Pierwszym celem będzie zbudowanie własnej wytwórni, wdrożenie personelu, ochrony oraz rozprowadzenie towaru. To właśnie tutaj otwiera się szeroki wachlarz możliwości gry. W naszych rękach spoczywać będzie dbanie o odpowiedni grafik dla pracowników, czy warunki przekładające się na jakość wyprodukowanego towaru. Ten możemy rozesłać klientom dzwoniącym pod linię telefoniczną lub rozwozić do pozostałych, legalnych przedsiębiorstw. Nim jednak postawimy pierwszą pralnię, sklep z pączkami lub restaurację – potrzebna będzie odpowiednia ku temu licencja.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Przed ladą pralni stoi kolejka czterech osób. Jedna z nich odbiera karton narkotyków od kasjera stojącego po drugiej stronie lady. W tle widać dwóch klientów piorących ubrania, jednego siedzącego na ławce oraz jednego wychodzącego z toalety.
Jednym z opłacalnych sposobów dystrybucji jest… legalna działalność!

Dzieło studia Dope Games oferuje sporo systemów, lecz żaden z nich nie przytłacza swoją złożonością. Dzięki temu Definitely Not Fried Chicken potrafi być przystępny zarówno dla weterana tycoonów, jak i niedzielnego gracza. Naturalnie, dalsze postępy oznaczają dostęp do nowej zawartości, jak wyposażenie wytwórni, narzędzia dla pracowników, a nawet nowe rodzaje narkotyków. Niestety, jest to jednocześnie moment, w którym czar pryska, eksponując liczne problemy, z którymi tytuł się boryka.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Na skrzyżowaniu, tuż za białym autem, przejeżdża czarna furgonetka SWAT.
Policja? Istnieje, ale tylko umownie, gdyż niestety nie uraczy nas interwencją ani razu.

Ludzie, przecież tu niczego nie ma!

Wadą, jaką gracz dostrzec może od samego początku, jest okropny interfejs gry. Nieintuicyjne rozmieszczenie przycisków wymaga przyzwyczajenia, choć ja po kilkunastu godzinach wciąż błądziłem po licznych zakładkach. Niefortunnie dalej jest tylko gorzej. Postępy możemy zapisać w każdej chwili, ale jedyny sposób powrotu do menu to uruchomienie gry od nowa. Funkcja autozapisu płata figle, gdyż potrafi zatrzymać całą zabawę na kilka sekund. Niejednokrotnie myślałem, iż za moment ujrzę pulpit komputera, gdyż tytuł faktycznie potrafi zawieszać się i niespodziewanie wyłączać.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Widok na niewielkich rozmiarów wytwórnię marihuany. Budynek dzieli się na pokój do upraw, magazyn, toaletę oraz pokój do odpoczynku.
Od zera do wielkiego dilera. Progres bywa powolny, choć satysfakcjonujący… do czasu…

To tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwym problemem Definitely Not Fried Chicken jest… niewielka zawartość w ramach wczesnego dostępu. Produkcja Dope Games przypomina bardziej szkielet gry, wstępny koncept przedstawiający zabawę w swój własny kartel. Wiele rzeczy, takich jak wyposażenie bądź kolejne rodzaje produktów opatrzono symbolem zwiastującym nadejście w późniejszych aktualizacjach. Oznacza to mniej więcej tyle, iż w przeciągu paru godzin zdołałem odblokować wszystko, tracąc poczucie celu. Nawet jak na wczesny dostęp – symulator imperium narkotykowego jest skrajnie ubogie, zniechęcając do większego zaangażowania w rozgrywkę.

Zrzut ekranu z gry Definitely Not Fried Chicken. Widok na większą wytwórnię marihuany. Budynek dzieli się na wyposażoną w nowoczesne lampy pokój do upraw, powiększony magazyn, ledwo widoczną na zrzucie toaletę oraz pokój do odpoczynku z sofą, telewizorem oraz stołem bilardowym.
Oglądanie rozwoju własnej fabryki jest przyjemne. Niestety oznacza to, iż nie mamy już zbyt wiele do osiągnięcia.

Definitely Not Fried Chicken – podsumowanie

Definitely Not Fried Chicken to gra z niewykorzystanym potencjałem. Podoba mi się zamysł stojący za nią, klimat oraz przystępność umożliwiającą czerpanie frajdy również wśród mniej doświadczonych graczy. Niestety czuć, iż ewidentnie czegoś tu zabrakło, przez co przyjemność z prowadzenia własnego biznesu znika w mgnieniu oka. Jako ciekawostka na jedno lub dwa posiedzenia może się sprawdzić, jednak moim zdaniem warto poczekać na dalszy rozwój produkcji.

Gameplay

YouTube player

Za dostarczenie gry dziękujemy firmie better. gaming agency.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.

Avatar photo
Przedstawiciel młodszego pokolenia pasjonatów elektronicznej rozrywki. Zafascynowany gamingową społecznością chciał tworzyć treści w Internecie już jako nastolatek. Miłośnik kawy, kontrolera oraz kanapowej kooperacji. Otwarty na nowe doświadczenia oferowane przez gry wideo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top