Tak jak już napisałem kilka dni temu na swoim Twitterze dwoma rzeczami, które zrobiłem po obejrzeniu The Game Awards, było zapisanie się do bety Wayfindera oraz pobranie dema Forspoken. Do tego pierwszego jeszcze kodu nie otrzymałem i pewnie przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać, ponieważ jako platformę podałem PlayStation 5. Do tego drugiego udało mi się w końcu przysiąść na dłużej i muszę powiedzieć, że zostałem mile zaskoczony. Wspomnę tylko, że moje nastawienie do tytułu stworzonego przez Luminous Productions było nijakie. Nie byłem na niego bardzo nakręcony, ani w żaden sposób mnie nie odrzucał. Po prostu kolejna gra action/adventure, która najprawdopodobniej utonie w morzu zapomnienia. Dlatego cieszę się, że zdecydowałem się włączyć demo Forspoken.
Pierwsze 30 minut…
Po odpaleniu dema postanowiłem iść na żywioł. Krótki samouczek wprowadził mnie w podstawy systemu walki i od razu dostałem wolną rękę. Niby kilka zadań pokazało się w dzienniku, ale prawda jest taka, że robić mogłem, co chciałem. Skupiłem się jednak na ukończeniu 5 dostępnych celów, mając nadzieję, że dzięki temu lepiej poznam mechaniki rządzące rozgrywką.
Niestety te początkowe pół godziny to był istny chaos. Nie za bardzo przypadł mi do gustu system szybkiego poruszania. Bitki z przeciwnikami wyglądały jak jeden wielki bajzel. Zwyczajnie nie byłem w stanie zrozumieć tego, co widziałem na ekranie. Powód był prosty. Za szybko chciałem wszystko sprawdzić. Dlatego, gdy już dostępne misja miałem za sobą, zacząłem przeglądać menusy.
… i późniejsze 4 godziny
To właśnie w tym momencie dopadło mnie pierwsze zaskoczenie. Ilość czarów, przeciwników oraz budowanie świata poprzez różnego rodzaju wpisy pobudziło moją ciekawość. Zacząłem chłąnąć każdy szczegół, odkrywać coraz to więcej opcji, a wśród nich crafting i wyzwania pozwalające zwiększyć siłę zaklęć. Samemu doszedłem do tego, że dużo łatwiej poruszać się używając dodatkowej umiejętności, której nie znalazłbym, gdybym niechcący nie nacisnął kwadratu. Nawet potyczki z wrogami zaczęły wyglądać o niebo lepiej. Już nie czułem zniechęcenia. Myślę, że winę za początkowy rozgardiasz należy zrzucić na sposób, w jaki demo jest skonstruowane. Od razu wrzuca na głęboką wodę. Z drugiej strony fajnie było odkrywać rzeczy samemu. Przypomniały mi się stare dobre czasy, gdy o tutorialach nikt jeszcze nie słyszał.
Demo Forspoken i stan techniczny
Żałuję bardzo, że demo jest dostępne tylko na PlayStation 5. Bardzo chciałbym porównać to, co zobaczyłem z wersją na PC. Niestety, wydajność produkcji pozostawia wiele do życzenia. Miałem wrażenie, że przy wyborze opcji z Ray Tracingiem lub tej priorytetyzującej wygląd klatki spadały poniżej trzydziestu. Ustawienie performance mode pozwala się co prawda cieszyć 60 FPSami, ale widać spadki szczególnie podczas walk. Na dokładną analizę trzeba będzie poczekać na Digital Foundry, jeżeli takową zrobią. Ciężko mi stwierdzić czy ten cały problem z klatkarzem zostanie naprawiony aktualizacją day-one, ale szczerze w to wątpię.
Więcej zastrzeżeń nie mam
Cała reszta natomiast wypada dużo lepiej. Rodzajów przeciwników jest sporo. Dzięki temu, że są wrażliwi na różne rodzaje magii, trzeba odpowiednio dobierać szkołę, którą się przeciw nim używa. Podoba mi się sposób skanowania otoczenia, dzięki któremu można sprawdzić słabości wrogich jednostek.
Sama walka daje mnóstwo radości. Trzeba ją tylko odpowiednio opanować i nie mylić co chwilę przycisków. Chwilę mi to zajęło. Szybkie uniki, countery i żonglowanie czarami składają się na naprawdę satysfakcjonujący system. Przyjemnym dodatkiem jest znany choćby z serii Devil May Cry, mechanizm oceniania poszczególnych potyczek. Im lepiej nam idzie, tym więcej dostaniemy doświadczenia.
Demo Forspoken pozwala odwiedzić małym kawałek otwartego świata. Jeśli chodzi o aktywności, to nie licząc skradania się w celu pogłaskania kotorożca (tak, dobrze przeczytaliście), nie ma tu nic, co by odstawało od standardów. Mnóstwo skrzynek z częściami do craftowania i ulepszeń. Punkty zwiększające statystyki lub zawierające nowy ekwipunek. Czasowe wyzwania na obronę jakiegoś miejsca albo pokonanie cięższego przeciwnika. Nic nadzwyczajnego. Wcześniej wspomniałem, że szybkie poruszania nie trafiło w moje gusta. Po dokładnym przestudiowania wszystkich ruchów okazało się jednak, że ma trochę większą głębię, niż na początku myślałem.
Demo Forspoken mnie kupiło
Podsumowując, moje wrażenia z ogromnego kawałka są jak najbardziej pozytywne. Wszystko, co zobaczyłem, jest wykonane poprawnie i dobrze się przy tym bawiłem. Sam fakt, że po tych początkowych 30 minutach nie wyłączyłem gry, tylko brnąłem dalej, o czymś świadczy. Jestem natomiast pewny, że osoby nieprzepadające za open-worldami od Sony od Forspoken odbiją się raz-dwa. Ja lubię takiego typu gry, więc jestem bardzo ciekaw, co przyniesie pełna wersja. Mam nadzieję, że opisane przeze mnie rzeczy zostaną obłożone ciekawą fabułą, która wciągnie mnie na długie godziny. Sama kreacja świata i mieszkających w nich stworów jest intrygująca, ale mam nadzieję, że tego wszystkiego będzie więcej.
Szczerość do bólu
Skoro już mówimy o kupowaniu, to postaram się odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule najszczerzej, jak tylko potrafię. Jeżeli macie już dobry komputer, na którym większość nowych gier śmiga jak wyścigówki w Formule 1, to możecie sobie darować zakup najnowszej konsoli Sony. Jeśli zobaczyliście zwiastuny Forspoken oraz czytaliście lub oglądaliście kilka materiałów na temat dema i nadal nie jesteście zainteresowani tytułem, moja rada brzmi tak samo.
Jeśli natomiast wasz wysłużony PC ma problemy z odpalaniem Sapera, a w Pajączku macie spadki FPSów i wasza potrzeba zagranie w projekt Luminous Productions jest ogromna, to polecam ustawić się w kolejce już teraz, ponieważ problemy z dostępnością PlayStation 5 mogą wkrótce powrócić.