Jako że minęło już nieco ponad tydzień od startu 5. sezonu w Diablo IV, jest to najlepszy czas, aby podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na jego temat. Początkowo, przyznam się szczerze, to, co zobaczyłem na PTR, nie zachęcało mnie do startu w aktualnym sezonie. Głównie dlatego, że zaimplementowana w nim mechanika pozostawiała wiele do życzenia pod wieloma względami, a przede wszystkim po prostu nie zachęcała do zabawy.
Moje nastawienie zmieniło się tak naprawdę dopiero po ostatnim Campfire chat. Wiele bolączek, które zgłaszali gracze po testach, oraz ogromne zmiany w przedmiotach unikalnych sprawiły, że nabrałem chęci do gry. Bo oczywiście po modyfikacji systemu craftingu za pomocą masterworkingu i temperingu, unikaty potrzebowały nieco więcej uwagi od twórców, aby stały się grywalne.
Wątek fabularny Piekielnych Hord
W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, w piątym mamy już konkretny wątek fabularny, który moim zdaniem jest ściśle powiązany z tym, co otrzymamy w dodatku Vessel of Hatred. Wskazuje na to fakt, że przedstawiona opowieść dotyczy rady Travincal z Diablo II, która jest ściśle związana z panem nienawiści, Mephisto. Tym razem jednak nawiązujemy dość nieoczekiwany sojusz do walki z hordami piekieł.
Sam wątek określiłbym jako ciekawy pod wieloma względami, zwłaszcza że dotychczasowe historie w sezonach bywały na znacznie niższym poziomie, pełniąc głównie rolę samouczka nowej mechaniki, niż faktycznie rozszerzając lore gry. Mam nadzieję, że takich zabiegów będzie więcej i staną się one standardem.
Jedyne zastrzeżenie, jakie mam wobec tego elementu, to fakt, że bywa on ograniczony czasowo — musimy wbić reputację u pewnej frakcji, aby pociągnąć historię dalej. Warto tutaj wspomnieć, że aby uzyskać dostęp do nowej mechaniki sezonowej, jaką są Piekielne kompasy, należy albo przejść fabułę sezonową, albo zalogować się na postać z trybu wieczności.
Piekielne kompasy
Na wstępie warto zaznaczyć, że mechanika ta dostępna jest również dla graczy na wieczności, ponieważ została ona dodana do rdzenia rozgrywki. Moim zdaniem jest to słuszny wybór, choć wolałbym, aby nastąpiło to po zakończeniu sezonu. Niemniej, początkowe wrażenia z PTR nie zachęcały mnie wówczas do tej aktywności — była ona nudna, nieciekawa, a co najważniejsze, zagęszczenie mobów przeczyło założeniu Piekielnych hord.
Cieszy mnie fakt, że twórcy wyciągają wnioski z feedbacku otrzymywanego od graczy i sprawili, że jest to obecnie jeden z najlepszych elementów gry. Największą zmianą, jaką tryb ten otrzymał, jest liczba mobów — do takiego stopnia, że w pewnym momencie nie widzimy nic na ekranie poza Hordami Piekieł. Kolejną była poprawa affixów, które wybieramy co falę wrogów. Z beznadziejnych, które były na początku, deweloperzy zrobili je interesującymi, choć wydaje mi się, że można by było jeszcze coś poprawić.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to większa liczba affiksów wpływających na otoczenie. Na ten moment mamy jedynie deszcz ognia i myślę, że w przyszłości coś się jeszcze pojawi. Poniżej możecie zobaczyć, jak wygląda rozgrywka w kompasach, z ośmioma tierami.
Zmiany w unikatach
Jak już wspominałem na początku, wraz ze startem nowego sezonu zmian doczekały się unikaty. Były one potrzebne, ponieważ w poprzednim sezonie, za sprawą wprowadzonych wówczas modyfikacji w systemie przedmiotów, stały się one w większości przypadków bezużyteczne. Powodem tego był fakt, że system craftingu był mocno ograniczony w przypadku tego konkretnego rodzaju przedmiotów. Ten aspekt pozostał taki sam i bardzo dobrze.
Natomiast niemal wszystkie unikaty zostały zmodyfikowane tak, aby miały większy wpływ na rozgrywkę i były przypisane do konkretnej umiejętności czy elementu gry. Oczywiście nie wszystkie zmiany zostały ciepło przyjęte przez społeczność graczy, ponieważ mimo wszystko część unikatów nadal pozostaje bezużyteczna. Niemniej kierunek, w jakim postanowili pójść twórcy, wydaje się być tym, jakiego my jako gracze oczekiwaliśmy od początku w Diablo IV.
Warto również wspomnieć, że nawet uber unikaty (nazwane tak przez społeczność) doczekały się pewnych “ulepszeń”.. Nie tylko zostały oficjalnie przemianowane na mityczne, ale też ich atrybuty zostały zmodyfikowane.
Podsumowując, czy warto wrócić na sezon 5?
Tak, zdecydowanie, mimo że początkowo byłem negatywnie nastawiony do niego, uważam, że jest on najlepszy z dotychczasowych i daje nadzieję na kolejne. Jest to też idealny moment, aby powrócić do gry przed nadchodzącym dodatkiem, którego premiera będzie jednocześnie startem sezonu 6.
Mam wrażenie, że przez ostatni rok twórcy nie dość, że doprowadzili grę do stanu, którego my gracze oczekiwalibyśmy na premierę, to w końcu zaczęli rozwijać ten tytuł tak, abyśmy chcieli do niego wracać. Bo nie oszukujmy się, gatunek hack and slash jest specyficzny — my jako gracze z nim związani zawsze wracamy do zabawy ze startem sezonu, gramy aktywnie przez jakiś czas i zmieniamy tytuł na kolejny.
Obecnie mamy w czym wybierać, gdzie sezony/ligi/cykle niemal idealnie się z sobą przeplatają: Diablo IV, Last Epoch, Path of Exile, a na horyzoncie pojawia się w przyszłości Titan Quest 2. Więc na pewno będzie w czym wybierać. Tymczasem polecam zajrzeć do świata sanktuarium, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.