Kolejny odcinek Dragon Ball Daima ponownie dostarcza nam odrobinę nowości ze świata demonów. Poza tym otrzymujemy bardzo ładne sceny akcji oraz „garść” świeżych możliwości od naszych bohaterów. Jeżeli poprzednie odcinki wydawały Wam się za mocno rozwleczone ekspozycją, to ten z pewnością przypadnie do gustu wszystkim fanom akcji.
Nowe plany
Dalsze poszukiwania Dende musiały odejść chwilowo na drugi plan, gdyż Glorio oraz jego kompania spostrzegli, iż statek, którym poruszali się do świata demonów, został skradziony. Na szczęście w tym miejscuniejedna droga może prowadzić do celu i po chwili ekipa rusza do następnego miasta. Po drodze zostają zaatakowani przez gigantycznego potwora. Wystarczyło jednak kilka ciosów oddanych przez Goku, żeby przeciwnik stracił wolę do dalszej walki. W tym czasie Glorio został zaskoczony umiejętnościami Kakarota, który potrafi odczytywać Ki przeciwników.
Chwila wytchnienia
Po dotarciu do pewnej chatki prowadzonej przez całkiem sympatyczną parę, gdzie nareszcie nasz naczelny głodomór — Goku — mógł zjeść kolejny posiłek, Glorio przeszedł do negocjacji środka transportu, dzięki któremu nasi przyjaciele mogli kontynuować swoją podróż. W międzyczasie Goku oraz Kaioshin oglądali asortyment dostępny na miejscu. Wśród dostępnych leków znalazło się jednak coś, co przykuło uwagę naszych protagonistów, robaki dające możliwość fuzji kilku osób. Po chwili otrzymujemy zabawną scenę rytuału przygotowania transportu, jakim była swego rodzaju armatka z przymocowanym kijem z przodu, na którym mogły usiąść wszystkie postaci.
Nie ma lekko
Udane lądowanie pozwoliło całej ekipa na czele z Glorio wyruszyć do kolejnego miasta. W trakcie drogi opracowali plan, w którym zdecydowano, iż najlepszym pomysłem będzie odnalezienie smoczych kul rozsianych po całym świecie demonów. Niechętny Kaioshin, po chwili zostaje przekonany do tego rozwiązania. Niestety i to musiało odejść na dalszy plan, gdy nasi bohaterowie zauważają, że miasto, do którego zmierzali, zostało otoczone przez poborców podatkowych, nowego władcy króla Gomah. Przeciwnicy Ci nie mając skrupułów, ograbiali mieszkańców tejże miejscowości ze złota, pod karą odebrania kilku lat życia za każdą monetę, jakiej brakowało. Na szczęście dla jednego z mieszkańców, w ostatniej chwili pojawia się zakapturzona, malutka postać, która skutecznie odciąga uwagę adwersarzy. W tym czasie akcji wkracza również Goku, dzięki czemu możemy zobaczyć kolejną świetnie z animowaną scenę walki.
Dragon Ball Daima – podsumowanie odcinka
Tak jak wspomniałem wcześniej, Dragon Ball Daima w tym odcinku dostarcza nam solidnej dawki adrenaliny. Kolejny epizod wizualnie nie odbiega od tego, co już mogliśmy zobaczyć przez ostatnie tygodnie. Dodatkowo wprowadzono nową, ciekawą możliwość fuzji i kolejnego bohatera co sprawia, że nie możemy się nudzić. Osobiście uważam, że jedyną wadą dla tej historii jest mało wyrazisty Kaioshin, który poza tym, że dużo krzyczy, to niewiele wnosi całej animacji. Pokuszę się o stwierdzenie, że robi tutaj za piąte koło u wozu. Jest to już czwarty odcinek, więc akcja trochę się bardziej zazębia, dając nam odpocząć od dialogów.
Myślę, że po pewnym wprowadzeniu, tych elementów będzie coraz więcej, a zapewne w dalszych epizodach Goku zacznie się bardziej przyzwyczajać do panującej atmosfery, dzięki czemu widowiskowe walki nabiorą jeszcze więc dynamizmu. Oczywiście cieszy mnie również powrót kija i to jak zgrabnie za jego pomocą heros powala kolejnych wrogów, jednakże nie mogę się doczekać momentu, kiedy zobaczymy ponownie klasyczną transformację w Super Saiyanina. Całość jest dla mnie bardzo pozytywna i czekam na więcej!
Marek
No i w końcu doczekałem się odpowiedniego tempa prowadzenia fabuły. Ponieważ wreszcie możemy zobaczyć Goku w akcji, rozprawiającego się z niemilcami. Po tych czterech odcinkach mam wrażenie, jakby Daima miałaby być odpowiedzią na GT, tylko tym razem stworzoną przez Akirę Toriyamę. Ogromnym plusem, jak dla mnie, jest fakt zgrabnego poszerzania krainy demonów o nowe wątki, jednocześnie będące ciekawymi haczykami do ewentualnych przyszłych historii, jak chociażby pewne „smakołyki”, które się w nim pojawiły. Jak dotąd jest to najlepszy odcinek serii, a to mimo wszystko nadal początek i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Jakub
Trochę to zajęło, ale czwarty odcinek Dragon Ball Daima dostarcza, to co nam od początku obiecywano, czyli przygodę, a przy okazji dużo ekspozycji krainy, po której nasi bohaterowie się poruszają. Po dość nudnym wstępie, nareszcie zaczyna się coś dziać, pojawiają się kolejne postaci, a i Goku przypomniał sobie, że kij na jego plecach to nie tylko ozdoba. Animacja walk jest bardzo dynamiczna i jest to prawdziwa uczta dla oczu, chociaż brakuje nieco światełek i kul energii, ale wiadomo, na to też przyjdzie pora. Jedyne, do czego tak naprawdę mógłbym się przyczepić to Bóg Światów. O ile Goku jest sobą, Glorio zgrywa tego chłodnego cool typa, nasze bóstwo wydaje się tutaj zbędne i nic nie wnosi do historii. Równie dobrze, mogłoby go nie być i nie miałoby to żadnego wpływu na całą fabułę. Trochę zmarnowany potencjał jak na razie.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!