W kolejnym odcinku Dragon Ball Daima nasi dzielni bohaterowie wybrali się w podróż do królestwa demonów. Jednakże po drodze zatrzymują się na przy planecie Batapi gdzie muszą użyć specjalnego Warpu (urządzenia pozwalającego się po wymiarach), który przeniesie ich do celu. Na miejscu okazuje się, że Warp jest istotą myślącą, nie zabrakło tutaj też miejsca na kilka żartów. W czasie podróży tym wywiązała się również rozmowa Goku z załogą statku gdzie nasz bohater zapytał, jak silny jest nowy przeciwnik (Król Gomah). Pewne rzeczy się nie zmieniają, a niektóre wypowiedzi naszych bohaterów są już kultowe, a wręcz memiczne i Toei jest tego w pełni świadome.
W nowym świecie nowe historie
Akcja przenosi nas dalej do świata demonów. W tym czasie również pojawiają się kolejne pytania związane z Glorio, gdyż Kaioshin wydaje się być wobec niego bardzo podejrzliwy. Po drodze możemy zobaczyć również symbole władzy w tej krainie i to, że na cześć swoich monarchów Majinowie budują pomniki. Samo królestwo mimo wielu podobieństw do świata ludzkiego spełnia charakter innego wymiaru, powietrze wydaje się w nim gęstsze, a grawitacja zwiększona, co powoduje, że Goku początkowo ma problemy z poruszaniem się. W międzyczasie dowiadujemy się też kolejnych ciekawostek na temat rasy, do której należy Kaioshin.
Trochę gadania, trochę akcji
Na szczęście nie tylko ekspozycją fabularną, ale i akcją Dragon Ball Daima żyje. Możemy zobaczyć, że Glorio zręcznie radzi sobie podczas walki używając pistoletu. Sama scena mimo tego, że krótka, wypada całkiem przyjemnie i wprowadza powiew świeżości pomiędzy dialogami. Krótki żarcik o pierdzeniu i nagle widzimy, jak wszyscy lądują w mieście, w poszukiwaniu miejsca do spędzenia nocy. Dzięki temu, że Goku posiada nieskończony apetyt, mogliśmy zobaczyć bar mieszczący się obok hotelu, w którym wylądowała cała ekipa. Chwilę później demony biesiadujące na miejscu zwróciły uwagę, że wśród nowych osób jest postać bez spiczastych uszu, przez co wywiązała się kolejna potyczka. Na nieszczęście oponentów, Goku z każdą chwilą przyzwyczaja się do swojego ciała jak i panującej w tym świecie atmosfery. Całość odcinka zwieńczona jest cliffhangerem, który zapowiada więcej starć w kolejnym odcinku.
Dragon Ball Daima odcinek 3 – podsumowanie
Odcinek mogę uznać za naprawdę udany. Animacja stoi na wysokim poziomie, trzymając się szlaku wytartego przez poprzednie epizody. Został też zachowany całkiem dobry balans pomiędzy scenami akcji i tym, co mogliśmy posłuchać w dialogach. Świat Dragon Ball Daima odkrył przed nami kolejne karty, pokazał nam trochę nowego, co się chwali. Na ten moment jestem ciekaw, co wywiąże się opowieści związanej z Glorio i jakie intencje kryje za tym, czego nie mówi wprost. Same walki są zrealizowane poprawnie, wspomniany wcześniej bohater świetnie odnajduje się w starciach na dystans, ale też i w zwarciu. Na piedestał wychodzi oczywiście Goku ze swoimi scenami akcji. Wojownik skradł cały ekran. Toei Animation pieczołowicie podchodzi do tematu i widać, że studio dba o to, by każdy odcinek był festiwalem wizualnej dobroci.
Marek
Po seansie trzeciego odcinka anime Dragon Ball Daima, mam wrażenie, że w tej serii nacisk położony został na fabułę, a nie na samą walkę. Czy to źle? Wszystko zależy od oczekiwań odbiorcy, ja obecnie jestem gdzieś pośrodku. Z jednej strony fajnie, że twórcy starają się poszerzać lore o kolejne światy i ich mieszkańców, z drugiej brakuje mi tutaj jakichś potyczek i ukazania „potencjału” Goku w obecnej sytuacji. Pod tym kątem mam wrażenie, że lepiej wypadało GT, które też miało swoje bolączki, ale balans pomiędzy historią a akcją wydaje się lepiej zachowany. Dlatego też na chwilę obecną oceniłbym trzeci odcinek w taki o to sposób: Niby Daima, a jednak GT. Wciąż mając nadzieję, że z każdym epizodem tempo serii zacznie wzrastać, bo tutaj już jakieś sceny walki się pojawiły.
Jakub
Nareszcie! Ileż można było czekać? Trzeci odcinek dostarcza to czego właśnie oczekiwałem. Jednak, żeby nie było za różowo, jak zwykle będę też się trochę czepiał. Na początek cieszy fakt, że w końcu mamy tutaj przygodę, trochę akcji i satysfakcjonujący dla mnie nazwijmy to cliffhanger. Trafiamy od królestwa demonów, miejsca wrogiego i niebezpiecznego. Nie wiem czemu, ale przez wygląd Glorio to wszystko kojarzyło mi się trochę z gwiezdnymi wojnami i planetą Tattoine. Wracając do tematu, jest trochę ekspozycji i bitka w barze, czego chcieć więcej. Dalej fabuła nie zdradza zbyt wiele, ale zaczyna być interesująco, a animacja walk jest świetna I tylko czekam na bardziej poważne pojedynki. Toei przy okazji One Piece I Wyspy Wano pokazali, że potrafią i liczę na więcej tego samego w Daimie.
Powiedziałem, że będę się czepiał. Rozumiem, że trafiamy do nowego świata i wszystko trzeba nam łopatologicznie wyjaśnić, ale pierwsza połowa odcinka jest zwyczajnie przedłużana i myślę, że dałoby się to nieco skrócić. Szkoda też, że Goku ma swój kij, chyba tylko po to, aby zadowolić fanów, bo nie używa go, tłumacząc, że już dostosował się do swojego ciała. Zobaczymy, jak będzie dalej. Na obecną chwilę podoba mi się. Nareszcie czuje tutaj ducha klasycznego Dragon Balla
Warto wspomnieć jeszcze, że w openingu jak i outro do anime znajduje się piękny easter egg. Mianowicie w scenie gdzie pokazany jest dorosły Goku, otaczają go błyszczące pióra. To samo tyczy się momentu w outro, gdzie pojawiają się pióra, które na końcu formują się w ptaka. Jest to symbol, który odnosi się do nazwiska autora mangi Dragon Ball, Akiry Toriyamy. Gdzie w tłumaczeniu Tori oznacza ptak (鳥山明). Jest to wspaniały ukłon w stronę nieżyjącego już twórcy. Mistrzu, nie zapomnimy o Tobie.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!