Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes – recenzja (XSX). Klasycznie na wskroś!

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
SWITCH
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes, grafika przedstawiająca trójkę bohaterów gry

Z gatunkiem jRPG mam bardzo skromne doświadczenie. Z reguły unikam także większych gier, wymagających dłuższej inwestycji czasu. Dla Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes zrobiłem jednak wyjątek. Mimo wszystko bałem się, że z braku nieznajomości tego rodzaju gier będzie to ciężka przeprawa. Szczęśliwie moje obawy okazały się bezpodstawne. Fakt, produkcja Rabbit & Bear Studios w kilku miejscach wzbudziła moje zastrzeżenia, ostatecznie jednak nie czuję, bym zmarnował na tym tytule swój czas. Chcecie wiedzieć, dlaczego?

Eiyuden Chronicle, czyli rebelia przeciwko imperium

Gdy rozpoczynamy przygodę, śledzimy losy Nowa, świeżego rekruta Straży. Jego pierwszą misją jest współpraca w ramach kruchego sojuszu z Imperium w celu odnalezienia rzadkiego artefaktu. Jednak to właśnie między innymi jego odnalezienie prowadzi wkrótce do wybuchu wojny, która będzie wymagała od nas zjednoczenia mniejszych państw. Pośród tego wielkiego konfliktu znajdzie się też miejsce na naprawdę liczne historie poszczególnych postaci i pomniejsze historyjki, gdyż Eiyuden Chronicle jest grą bardzo bogatą fabularnie. To właśnie sprawiło, że z uporem godnym lepszej sprawy parłem do przodu, bo choć inne aspekty gry również prezentują przyzwoity poziom, to właśnie opowieść i bohaterowie były moim głównym motywatorem.

Bohaterowie Eiyuden Chronicle w karczmie wieczorem
Przytulnie i miło, aż chciałoby się dołączyć!

Nie jest to może fabuła godna wyróżnienia w Hali Sław, niemniej zarówno główny wątek, jak i poboczne jego odnogi są napisane na tyle ciekawie, że mimo wszystko scenarzystom należą się pochwały. Choć główną osią gry jest klasyczna wręcz opowieść “od zera do bohatera”, losy Nowa, Seigna i Marisy potrafią wciągnąć. Twórcy zgrabnie operują tutaj znanymi od lat schematami, nie wprowadzając żadnych rewolucji do sposobu prowadzenia opowieści, aby sprawić, by graczom naturalnie przychodziła troska o losy postaci w Eiyuden Chronicle. To zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów gry.

Starcia, bitwy i pojedynki, czyli chleb powszedni bohatera

Aby jednak poznać bliżej losy bohaterów i krainy Allraanu, będziemy musieli przebić się przez tysiące starć i przeciwników. To właśnie na tym polega ogrom zabawy w tej produkcji. Hundred Heroes to jRPG, w którym starcia mają charakter turowych potyczek, gdzie na przeciwko siebie stają dwie drużny. Jedną kierujemy my. Zależnie od zwerbowanych przez nas postaci, naszych wyborów, a także momentu w historii, mamy do sześciu postaci, które możemy ustawić w prostym szyku do walki. Przez pierwsze kilka godzin dostępnych bohaterów, których możemy wykorzystać, będzie tylko kilku, ale tytuł gry zobowiązuje. Łącznie można zrekturować ponad setkę postaci! Choć warto zwrócić uwagę na to, że tylko część z nich będzie brała bezpośredni udział w walce, ale o tym za chwilę.

Seign i Nowa używający magicznego ataku przeciwko przeciwnikom
Niektóre animacje w trakcie walki z bossami zachwycają

W kwestii walki Eiyuden Chronicle nie próbuje wymyślić koła na nowo. Przed każdą turą możemy określić, czy nasze postacie mają atakować, używać magii, bronić się, czy też użyć przedmiotu. Na górze ekranu widzimy także kolejność ataków, dzięki czemu możemy próbować przewidzieć ruchy przeciwników. Tu nieco mnie irytowało, że kolejność, w jakiej wydajemy rozkazy, nie pokrywała się z kolejnością ruchów, co niepotrzebnie wprowadzało chaos do rozgrywki. Po zatwierdzeniu akcji ruszała tura. Przyznaję, że animacje postaci w trakcie walki są prześliczne i studio naprawdę zadbało, by było na czym zawiesić oko. Jednak w tej grze bitew stoczymy mnóstwo, dlatego w lwiej części korzystałem jednak z trybu auto, samodzielnie przejmując kontrolę tylko w trudniejszych starciach bądź przypadku bossów. Na szczęście możemy doprecyzować, jak nasza drużyna ma się zachowywać także w trybie automatycznym, choć nawet domyślne ustawienia są sensowne i pozwalają bez stresów podchodzić do potyczek.

Nieco urozmaicenia w rutynie wojny

Dwie postacie toczące ze sobą pojedynek w Eiyuden Chronicle
Pojedynki potrafią wzbudzać naprawdę silne emocje

Natomiast produkcja skrywa kilka niespodzianek w rozgrywce. Przede wszystkim, niektóre misje mogą mieć pewien “gimmick”, czyli specjalną mechanikę. Sprowadza się to najczęściej do tego, że poza atakowaniem przeciwników nasi bohaterowie mogą zrobić coś jeszcze, na przykład pociągnąć za jakąś wajchę czy aktywować pułapkę. Trafia się to sporadycznie, ale stanowi miłe urozmaicenie, zwłaszcza w starciach z bossami. Jednak w kilku momentach historii stoczymy zaciekłe pojedynki, a także epickie bitwy, a najczęściej następuje to w kluczowych momentach historii.

Pojedynki, jak można się domyślić, to starcia dwóch osób. Najczęściej wachlarz ruchów zostaje tutaj mocno ograniczony do “atakuj” albo “kontruj” i od szczęścia zależy, czy uda nam się wygrać z przeciwnikiem. O ile pojedynki są emocjonujące, a także towarzyszy im fantastyczna ścieżka dźwiękowa, o tyle nie mam pojęcia, jak je rozgrywać. W praktyce wybierałem losowo jedną z dwóch opcji i czekałem na efekty. Miejscami zdawało mi się, że wynik tych starć był z góry ustalony, a może po prostu był on fabularnie nieistotny. Czasami wygrywałem i historia toczyła się dalej. Czasem przegrywałem, a i tak gra pozwalała brnąć dalej. Czy twórcy zaplanowali wydarzenia na wypadek zarówno porażki, jak i zwycięstwa, czy też po prostu nie wpływają one na historię, do teraz nie wiem.

Kolejnym urozmaiceniem są bitwy. Tutaj wcielamy się w rolę dowódcy, a pod sobą zamiast sześcioosobowej drużyny mamy kilka oddziałów wojsk. Na niedużej mapie możemy przemieszczać oddziały – oczywiście w turach – i ścierać się z wrogimi formacjami. Z początku cała ta koncepcja wydaje się nieco przytłaczająca, ale szybko idzie zrozumieć, co i jak działa. Zwłaszcza że zwykle sprawdzała się taktyka “hajda kupą na wroga”. Nie była to moja ulubiona część rozgrywki, lecz nie można zaprzeczyć, że nadawała ona historii odpowiedniego rozmachu i tworzyła świetny klimat.

Bitwa w Eyiuden Chronicle, armia Imperium szturmująca zamek
Bitwy nie są skomplikowane, ale za to służą jako miłe urozmaicenie rozgrywki

Trochę zarządzania i planowania

Jednak czym byłaby nawet najpotężniejsza armia i rebelia bez odpowiedniego zaplecza? Dlatego w grze znajdziemy też parę elementów gameplay’u, w których trzeba będzie poświęcić nieco uwagi i tej mniej chwalebnej części wojny. Na pewnym etapie historii przyjdzie nam zarządzać zamkiem i okolicznymi włościami. Wraz ze zdobywanymi surowcami maści wszelakiej będziemy mogli to wszystko rozwijać, co z kolei może w przyszłości przełożyć się na pewne korzyści dla nas. Ogółem rozbudowa zamku ma dość prostą formę i nie mamy tutaj wielkiego pola do popisu. Znajdziemy łącznie kilkanaście budowli, które można postawić bądź usprawnić. Część z nich będzie generowała przychody. Inne z kolei dadzą dostęp do dodatkowych misji, które natomiast mogą dać nam pewne umiejętności czy bonusy w trakcie walk. Jeszcze kolejne przykładowo pomogą nam łatwiej zlokalizować następne postacie do zrekrutowania w naszej sprawie.

Jest to dość prosta mechanika, która dodatkowo trochę wydłuża zabawę, ale także urozmaica w pewien sposób rozgrywkę. Szczerze mówiąc, wątpię, by wycięcie tego aspektu gry odbiło się na doświadczeniach z gry w negatywny sposób. Niemniej cieszę się, że w Eiyuden Chronicle się to znalazło, bo to zawsze jakaś odskocznia od turowej walki. A uwierzcie mi, po tysięcznym starciu przyda się każda chwila oddechu. No i właśnie to tutaj wykorzystamy część z setki tytułowych bohaterów. Niektóre postacie będą zarządzały elementami zamku, a inne będą pełnić rolę choćby kwatermistrza czy nadzorcy. Dodatkowo kilkoro herosów można niejako “podpiąć” pod naszą główną drużynę, przez co będą oferowali pewne unikalne cechy czy bonusy, przydatne podczas eksploracji świata.

Oprawa techniczna Eiyuden Chronicle zasługuje na pochwałę! …czasami

Eiyuden Chronicle
Jeden z pierwszych etapów gry doskonale prezentuje, jak cudownie potrafi wyglądać Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes

Zdarzyło mi się w tekście pochwalić oprawę graficzną gry i to zdecydowanie zasłużenie. Przynajmniej jeśli chodzi o jej część. Modele postaci w ślicznym, pikselowym stylu to dzieła sztuki. Niektóre lokacje są piękne, szczegółowe i chciałoby się w nich spędzić o wiele dłużej, niż to wymagane. Animacje w trakcie walki także cieszą wzrok. Niestety, nie wszędzie taki zachwyt jest uzasadniony. Część lokacji z kolei jest nudna i powtarzalna. Dotyczy to na przykład niektórych lochów, gdzie pałętamy się niczym po labiryncie w otoczeniu identycznych głazów i wózków torowych.

Z kolei mapa świata, po której przemieszczamy się między lokacjami, jest bardzo prosta i… pusta. Najczęściej pomiędzy wioskami mamy zwykłe, zielone połacie, sporadycznie kilka skupisk drzewek, może jakąś rzekę. Wszystko to w prostej, nieco kanciastej grafice 3D, często z ubogimi teksturami. To ten typ gry, gdzie na mapie nie widać przeciwników i pojawiają się oni tylko podczas losowo generowanych starć, więc obszary świecą pustkami i nie zachęcają do eksploracji. Zwłaszcza że poza walką najczęściej nie znajdziemy tam niczego ciekawego.

Ekran statystyk postaci, Gar, jeden z bohaterów Eiyuden Chronicle
Postacie są różnorodne i ciekawe, a to ogromny plus przy tak ogromnej ich liczbie

Dźwiękowy brak konsekwencji

Podobnie jest z oprawą dźwiękowo-muzyczną. Do dialogów w wersji angielskiej przyczepić się nie mogę, nagrane są świetnie, a aktorzy dają z siebie naprawdę wiele. Dźwięki, odgłosy walki i świata także są na naprawdę wysokim poziomie. Muzyka potrafi zachwycić! Niestety, tylko w kilku miejscach. Przykładowo, główny motyw gry czy utwory grające podczas walki, a zwłaszcza pojedynków, są emocjonujące i dopieszczone w każdym detalu. Z kolei muzyka przygrywająca nam podczas eksploracji jest tak miałka i nijaka, że równie dobrze mogłoby jej nie być i Eiyuden Chronicle by na tym nie straciło. To psuje nieco dobre wrażenie, gdyż wyraźnie słychać, gdzie twórcy się przyłożyli, a co potraktowano nieco po macoszemu.

Ostatnie kilka wad… i zalet

Największe zastrzeżenia w Eiyuden Chronicle mam do systemu zapisu gry. Fakt, mamy auto-save, ale nie można na nim polegać. Nie wiem, od czego zależy, czy gra zapisuje nasz postęp, czy nie, gdyż czasami wejście do nowej lokacji jest odnotowywane, a czasami przez dwie godziny nie ma żadnego zapisu. Samodzielnie z kolei możemy zapisać grę tylko w określonych przez twórców punktach, a te są rozsiane losowo i chaotycznie. Znów, są miejsca, gdzie wręcz się o nie potykamy, a czasami nie ma ich przez długie fragmenty gry. Gdyby nie Xbox Series X i jego Quick Resume, miałbym bardzo dużo zaległości do nadrabiania.

Mapa świata w grze Eiyduen Chronicle, puste równiny i jedna postać na ścieżce
Po pełnych szczegółów lokacjach mapa świata prezentuje się… nijaklo.

Mam też wrażenie, że w wielu miejscach twórcy nie szanują czasu gracza. Pełno jest sytuacji, w których mamy niepotrzebne przejścia od przerywnika do rozgrywki tylko po to, by przejść kilka kroków i odpalić kolejny przerywnik. To niby tylko kilka sekund każdorazowo, ale na przestrzeni kilkudziesięciu godzin nazbiera się tego pewnie całkiem pokaźna ilość czasu. I choć gra oferuje sporo mini-gier i misji pobocznych, większość z nich jest dość nijaka i pozbawiona głębi, a side-questy bardzo często sprowadzają się do “idź i przynieś”.

Z kolei na pochwałę zasługuje scenariusz i dialogi, a także postacie. Rozmowy między nimi są naprawdę dobrze zrealizowane. Świetnie też pomagają zacieśnić relacje w drużynie, a jako gracz szybko się do nich przywiązałem. Mocno pomaga, że większość bohaterów jest dość unikalna i charakterystyczna. Szkoda więc, że sporo z nich wprowadzonych jest dość późno, kiedy zdążyłem już sobie wyrobić swój dream-team, który rzadko wymieniałem, jeśli nie wymagała tego ode mnie gra.

Eiyuden Chronicle Hundred Heroes nie zrobi z Was fana gatunku

Walka w Eiyuden Chronicle – wybieranie akcji w trakcie tury
Turowa walka to klasyka gatunku

Dla osoby, która z gatunkiem charakterystycznych, japońskich erpegów nie ma wiele wspólnego, ten tytuł raczej nie okaże się specjalnie interesujący. Fakt, wiele tutaj fajnych rozwiązań czy przyjemnych pomysłów, niemniej to chyba za mało, by zachęcić do dość specyficznego formatu gry. Natomiast jeśli brakuje Wam solidnej dawki jRPGa na klasyczną modłę, Eiyuden Chronicle powinien zapewnić porządną dawkę rozrywki. Gra ma swoje bolączki, jednak większość z nich nie jest na tyle poważna, by rezygnować z zabawy. Ostatecznie nie jest to także projekt w żaden sposób wybitny, choć jak na kreację sfinansowaną przez kampanię na Kickstarterze wyszło naprawdę solidnie. Obawiam się jednak, że w natłoku innych tytułów Hundred Heroes szybko zostanie zapomniane.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie 505 Games.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Czołem, na imię mam Kamil! Kocham gry miłością bez wzajemności, ale staram się nie brać ich za bardzo na poważnie. Najlepiej czuję się w taktycznych strzelankach, ale chętnie próbuję wszystkiego, co się da. Odkąd tylko pamiętam, zawsze chciałem pisać o grach, a tutaj mogę nareszcie spełniać to marzenie.
Scroll to top