Inkulinati – recenzja (PC). Bitwy na manuskryptach

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
SWITCH
Logo gry Inkulinati

Ostatnio rysowany niczym średniowieczne księgi świat coraz częściej pojawia się na moim ekranie. Pod koniec zeszłego roku moje serce zdobył rewelacyjny Pentiment, a jeszcze niedawno prowadziłam alchemiczny przybytek w Potion Craft. Tytuły te łączy specyficzny styl graficzny wzorowany na manuskryptach, który zawsze przykuwa mój wzrok i sprawia, że chętnie sięgam po takie gry niezależnie od gatunku jaki reprezentują. Wiedziałam więc, że będę musiała sprawdzić Inkulinati – strategiczną grę turową od polskiego producenta Yaza Games.

Mapa średniowiecznego świata

Tyci Inkulinati

W grze wcielamy się w postać średniowiecznego iluminatora, który steruje działaniami na polu bitwy używając jedynie pióra i atramentu. Przyjdzie nam bowiem stanąć do pojedynków przeciwko innym artystom, a wojownikami będą rysowane bestie i nasz odpowiednik na papierze – Tyci Inkulinati. Naszym głównym zadaniem jest pozbycie się wrogich potworów, a w szczególnych przypadkach dowódcy rywala – nie jest to jednak proste zadanie. Trudność polega nie tylko na pokonaniu gromady przeciwników, ale również na skutecznej obronie i umiejętnym obchodzeniu się z niebezpieczeństwami losowo pojawiającymi się na papierowej linii frontu.

Uważaj na króliczy zad!

Armię rozbudowujemy stopniowo. Nowe bestie możemy otrzymać jako nagrodę po wygranym pojedynku lub kupić je u handlarzy napotkanych w trakcie podróży. Trzeba wspomnieć, że dostępni wojownicy to niezwykle osobliwe i ciekawe postacie. Do boju wyślemy wszystko od zwierzaków dzierżących łuki i miecze po antropomorficzne, fantazyjne kreatury. Ciekawym dodatkiem są ich wymyślne i nietypowe umiejętności, dzięki którym nie ma przeszkód by pokazać przeciwnikowi króliczy zad albo rzucić w niego gulaszem.

Inkulinati - armia

Bestie dysponują specyficznymi atakami i dodatkowymi umiejętnościami, z których skorzystamy w trakcie zmagań. Możemy ogłuszać wrogów, leczyć swoich wojowników, ale także wypychać ich poza planszę, co będzie skutkować usunięciem ich z rozgrywki. Walkę stoczymy zarówno w bliskim jak i w dalekim starciu, co stwarza możliwości do strategicznego planowania bitwy. Produkcja oferuje także interesujący system zadawania obrażeń, który wymaga od nas trafienia w odpowiedni kafelek na pasku. To prosty element zręcznościowy, jednak urozmaicający rozgrywkę.

Plansza przed pojedynkiem

Każda z bestii, którą chcemy wystawić do starcia, będzie nas kosztować krople atramentu. Mamy pewien zapas już na początku potyczki, jednak później musimy zadbać o to, by zdobywać czarny płyn podczas rywalizacji. W trakcie kolejnych tur, które tutaj nazywamy rozdziałami, na ekran bitwy nanoszone są również przedmioty utrudniające lub sprzyjające naszej rozgrywce, a także szkodliwe dla postaci zagrożenia jak piekielne ognie czy diabelskie paszcze. Trzeba być więc szczególnie czujnym przed wykonaniem ruchu i warto dobrze się nad nim zastanowić. Na szczęście dla początkujących, walka nie ma ograniczenia czasowego.

Inkulinati - plansza pola bitwy wraz z utrudnieniami

Bitewna bestia

Muszę przyznać, że Inkulinati nie należy do najłatwiejszych gier. Pierwsze bitwy były rozgrywane w dużej mierze intuicyjnie, a z każdym kolejnym poziomem miałam wrażenie, że coś mnie ominęło w trakcie samouczka. Nabieramy jednak doświadczenia w trakcie kolejnych starć. Musimy sami przekonać się, które zagrywki zadziałają na konkretnych przeciwników i jak najskuteczniej poprowadzić swoją armię oraz Tyciego Inkulinati do zwycięstwa. W najgorszym wypadku, po przegranym starciu ratują nas pióra, które stanowią swego rodzaju dodatkową szansę. Jeżeli natomiast zechcemy podjąć się rewanżowej walki, rywale będą nieco osłabieni, co zwiększa prawdopodobieństwo wygranej. Nie jestem jeszcze pewna, czy ten element jest odpowiednio zbalansowany. Każdy dotychczasowy rewanż, jaki rozegrałam, zakończył się bezproblemowym zwycięstwem i nie stanowił już wyzwania.

Inkulinati - ekran po pojedynku z mistrzem

Humor w średniowieczu

Twórcy zadbali o warstwę humorystyczną, którą osobiście bardzo doceniam w takich produkcjach. Dzięki temu dzieło zyskuje w moich oczach i zdecydowanie chętniej wracam do świata, który choć traktuje o mrocznych czasach, pozwala również odetchnąć. Historyczne tło stwarza okazję do żartów, a atmosfera gry jest utrzymana w lekkim i przyjemnym tonie. Podczas wielkich pojedynków z Tycimi Inkulinati na ekranie pojawia się także często żartobliwy komentarz opisujący na bieżąco wydarzenia z pola bitwy. Warto dodać, że rysowane przez nas stwory noszą imiona – zarówno te tradycyjne i staropolskie, jak i nieco bardziej ekscentryczne jak Colesław czy, mój ulubiony, Dzidosław.

Inkulinati - odzywki po skończonej bitwie

Czekam na więcej w Inkulinati

W Inkulinati zagramy w ramach wczesnego dostępu i, jak mówią twórcy, tytuł wciąż jest rozwijany. Produkcja jest na pewno interesująca, jednak zdecydowanie czekam na więcej. Przede wszystkim z ogromną chęcią zagrałabym w tryb multiplayer! Brakuje mi również bardziej rozbudowanego systemu personalizacji postaci oraz nieco większej różnorodności i liczby dostępnych bestii. Liczę na to, że za jakiś czas pojawi się duża aktualizacja z porządnymi zmianami. Tymczasem nie kończę przygody iluminatora i chętnie spędzę więcej czasu w świecie przedziwnych kreatur.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Daedalic Entertainment.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Sonata - Avatar
Hej! Tu Patalke - miłośniczka gier. Nie zamykam się na żaden gatunek i chętnie poszerzam swoje growe horyzonty. Interesuję się popkulturą, a kiedy mam okazję, staram się powiększać swoją kolekcję płyt z muzyką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top