Nikoderiko: The Magical World – recenzja (PS5). Staroszkolna platformówka z mnóstwem niedociągnięć.

Gra dostępna na:
PS5
XSX
SWITCH
Grafika reklamowa gry Nikoderiko: The Magical World

Najnowsza produkcja studia VEA Games zdecydowanie próbuje powielić sukces takich serii jak Donkey Kong czy Crash Bandicoot. Nie będę ukrywał, że to właśnie te odniesienia zachęciły mnie do sprawdzenia tego tytułu. Gdy mój młodszy syn zobaczył kilkanaście minut z rozgrywki, stwierdził, że chętnie dołączy do zabawy. W ten oto sposób grę ukończyłem w zasadzie dwa razy i powiem szczerze, że mam na jej temat ogromnie mieszane uczucia. Z jeden strony bawiłem się dobrze, ale jest tu sporo rzeczy, które potrafią nieźle zaleźć za skórę i skutecznie popsuć przyjemność czerpaną z rozgrywki.

W pogoni za skarbem

Nico oraz jego przyjaciółka Luna to dwójka mangust, które zajmują się polowaniem na zaginione kosztowności. Kiedy ich najnowsze odkrycie zostaje przechwycone przez Grimbalda stojącego na czele armii Cobring Gems Company, postanawiają odbić znalezisko a przy okazji utrzeć nosa przebrzydłym złoczyńcom.

Nie da się ukryć, że fabuła nie jest najmocniejszą częścią Nikoderiko: The Magical World. W sumie służy tylko i wyłącznie jako motor napędowy oraz wskazuje cel naszej wyprawy. Uważam jednak, że dobra platformówka nie wymaga nieoczekiwanych zwrotów akcji czy długich przerywników filmowych. W końcu jedyne co Mario ma zrobić to uratować księżniczkę, a sympatyczny goryl odzyskać skradzione banany, a gry z tymi bohaterami są jednymi z najlepszych przedstawicieli gatunku. Co prawda recenzowany tytuł ma kilka cutscenek oraz konwersacji z mieszkańcami wyspy, na której się znajdujemy, ale nie wzbogacają one historii ani trochę. Nie zmienia to faktu, że dostarczają umiarkowanej dawki gagów, przy których zarówno ja, jak i mój syn wybuchaliśmy śmiechem.

Bohaterowie gry Nikoderiko: The Magical World,
Nie da się ukryć, że dwójka bohaterów jest wyjątkowo sympatyczna.

Sterowanie w Nikoderiko: The Magical World

To, jak dobrze porusza się nasz wirtualny awatar, ma ogromne znaczenie w platformówkach. Ważne jest, jak reaguje na wychylenia analoga czy naciśnięcie przycisku. Z przyjemnością mogę stwierdzić, że nie mogę się w tej kwestii do niczego przyczepić. Kontrolowana postać biegała, skakała, pływała, uderzała i szybowała dokładnie tak, jak sobie tego życzyłem. Wszelkiego rodzaju odbijanie od ścian, wrogów, skrzynek czy wyrzutni również przebiegało bez przeszkód. Jedyne co mnie irytowało to fakt, że po walnięciu w ziemię i przytrzymaniu drążka w lewo lub w prawo bohater od razu robił wślizg. Trochę zajęła mi nauka tego manewru, ale gdy już go opanowałem, okazał się niezwykle przydatny.

Podczas wędrówki po poziomach tajemniczej wyspy napotkamy kilka zwierzaków, które chętnie posłużą jako środek transportu. Nimi także steruje się bardzo przyjemnie. Jedynie nietoperz sprawiał mi pewnie trudności. Nie byłem w stanie do końca wyczuć jak dobrze nim latać, co raz czy dwa doprowadziło do niechcianego zgonu.

Zrzut ekranu z gry Nikoderiko: The Magical World. Dwójka bohatrów lata na ogromnych nietoperzach.
Duży gacki to zdecydowanie najmniej wygodny środek transportu.

W parze trudniej, ale nie do końca

Pomimo tego, że sterownie jest naprawdę w porządku, przy grze we dwoje wszytko idzie w diabły. Bohaterowie potrafią losowo się od siebie odbijać, szczególnie gdy jedna z nich szybuje. Niby ma to sens tylko nie działa za każdym razem. Jeżeli jeden z graczy wyjdzie poza ekran, kamera potrafi zwariować, bo nie jest pewna, na kim ma się w danym monecie skupić. Skutkowało to niezwykle komicznymi sytuacjami. Raz gra nie wykryła, że wyszliśmy z wody i postać syna utknęła w animacji pływania. Innym razem, jeden z bossów nie przeniósł się podczas zmiany fazy, przez co utknął w podłodze. Była nawet sytuacja, w której jakimś cudem na telewizorze pojawiła się kopia Luny i przez chwilę mieliśmy trójkę protagonistów. Nie będę ukrywał, że nas takie akcje niezmiernie bawiły, ale innych mogą wyprowadzać z równowagi.

Z drugiej strony, jeśli jedna z osób zginie, pojawia się w bąbelku, który można rozbić, aby ją uratować. Dzięki temu ukończenie co trudniejszych plansz jest zdecydowanie łatwiejsze. Podsumowując, granie w parze wprowadza spory chaos, jednoczenie ułatwiając niektóre z bardziej wymagających poziomów. Pomimo wspomnianych zgrzytów obaj bawiliśmy się dobrze i zawsze próbowaliśmy pozbierać wszystkie znajdźki skrzętnie poukrywane w zakamarkach każdego etapu.

Zrzut ekranu z gry Nikoderiko: The Magical World. Bohaterowie skaczą po pasach transmisyjnych.
Skąd się wzięła ta druga Luna w bąbelku?

Kolorowy świat Nikoderiko: The Magical World

Magiczna wyspa, po której poruszają się Niko oraz Luna składa się z siedmiu światów. Plansze są naprawdę zróżnicowane, pełne ukrytych przejść oraz bonusowych misji. Każdy biom zakończony jest walką z bossem. Podczas przygód odwiedzimy między innymi ośnieżone górskie szczyty, przepłyniemy podwodne jaskinie oraz przedostaniemy się przez gęstą dżunglę. Twórcy naprawdę postarali się, aby na każdym kroku coś nas zaskoczyło. Pilary spadające z sufitu, kolumny próbujące nas zgnieść, niebezpieczne lasery i rażące prądem meduzy to tylko kilka z niebezpieczeństw, które napotkamy na swojej drodze.

Niby wszytko to już widzieliśmy w innych produkcjach, ale całość jest podana w tak przyjemnej oprawie graficznej, że naprawdę nam się podobała. Tereny są kolorowe i pełne życia. Przyjemna muzyka cały czas radośnie przygrywa w tle. Przeciwnicy chodzący w tę i z powrotem skutecznie urozmaicają pokonywanie przeszkód. Przedmioty porozrzucane tu i ówdzie nieznacznie podskakują, kiedy z impetem uderzymy w ziemię. Z ogromnym zaciekawieniem włączaliśmy kolejne etapy, aby sprawdzić, co jeszcze przygotowała dla nas ekipa z VEA Games.

Ekran mapy w grze Nikoderiko: The Magical World.

Od sasa do lasa

Na koniec zostawiłem sobie najbardziej irytującą rzecz, którą jest poziom trudności. Przede wszystkim jest on bardzo nierówny. Niektóre z początkowych plansz są dość ciężkie, a te na końcu nie stawiają przed graczem żadnego wyzwania. Należałoby tu również wspomnieć o bossach. Pomimo całkiem ciekawych mechanik pokonanie ich to kaszka z mleczkiem. Problem ten pojawia się zarówno podczas rozgrywki solo, jak i w duecie. Trochę szkoda, że ekipa z Cypru nie spróbowała dopracować tego elementu i zamiast równi pochyłej otrzymaliśmy nierówną sinusoidę.

Polecam Nikoderiko: The Magical World

Produkcji studia VEA Games daleko do szczytu listy przebojów. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno samemu, jak i z synem grało się mi przyjemnie. Zresztą jego zdanie jest bardzo podobne. Według mnie najważniejsze elementy, czyli sterowanie, różnorodność oraz projekt świata dają radę, więc na resztę jestem w stanie przymknąć oko. Z grą spędziłem około dwunastu godzin i zdecydowaną większość tego czasu bawiłem się wyśmienicie, dlatego z czystym sumienie mogę Wam tę pozycję polecić. Nie zapełnicie nią pustki po Crashu, Donkey Kongu czy Marianie, ale z pewnością zaspokoicie platformowy głód na jakiś czas.

YouTube player

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy agencji Marchsreiter.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Gram w gry odkąd pamiętam. Jako mały brzdąc właziłem na stołek, żeby pograć na automatach w salonie dziadka. Teraz rozsiadam się wygodnie w zaciszu własnego domu i z padem w rękach oddaję się swojemu ulubionemu hobby. Zawsze chciałem dzielić się swoimi wrażeniami ze wspaniałego świata wirtualnej rozrywki. Pamiętajcie, że czas spędzony na czytaniu nigdy nie jest czasem zmarnowanym.
Scroll to top