Obcy: Romulus – recenzja filmu. W kosmosie nikt cię nie usłyszy

Grafika filmu Obcy: Romulus

Filmowe kontynuacje Obcego nie miały zbyt dużego szczęścia, by przekonać do siebie fanów. Po podnoszącym poprzeczkę, lecz jakże zgoła odmiennym od oryginału sequelu Jamesa Camerona, samej serii nie wiodło się zbyt dobrze. I o ile trzecia część otwarciem podzieliła fanów, to Przebudzenie kompletnie ich rozczarowało. Prequele zaś, choć miały na siebie pomysł, który z powodzeniem poszerzał mitologię uniwersum, zawiodły pełnymi luk fabularnych scenariuszami. Można by powiedzieć, że kolejne filmy z rozszalałym Ksenomorfem przyzwyczaiły fana do bycia zawiedzionym.

I wtedy przychodzi Fede Álvarez. Człowiek mający w dorobku przyzwoity remake kultowego horroru oraz jeden dreszczowiec własnego autorstwa. I kręci Obcy: Romulus, film, na który czekałem 20 lat.

”Naprawdę chcesz to zrobić?”

Rain i Andy to dość nietypowa rodzina. Ona jest sierotą, on: androidem, którego umierający ojciec Rain pozyskał ze złomowiska i naprawił, by syntetyk mógł zaopiekować się jego córką. I choć Andy stara się jak może, to przez uszkodzenia i brak dostępu do aktualizacji pełni bardziej rolę młodszego brata niż opiekuna. Młoda dziewczyna nie ma więc łatwego życia. Tym bardziej, że mieszka na planecie przemysłowej, gdzie korporacja Weyland-Yutani wykorzystuje klasę robotniczą do cna. Ukończony kontrakt można w mgnieniu oka anulować lub zmodyfikować, oczywiście na niekorzyść pracownika. Nie dziwota więc, że Rain, podobnie jak jej przyjaciele, całym sercem pragnie zostawić kolonię Jackson Star za sobą. Kiedy więc nadarza się ku temu okazja, podejmuje taką próbę. Musi tylko wraz z Andym i przyjaciółmi dolecieć do opuszczonej stacji kosmicznej i wykraść z niej potrzebny sprzęt… Co będzie dużo trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.

Obcy_Romulus_8
Rain i Andy nie są typowym „rodzeństwem”

Choć punkt wyjściowy opowieści w Obcy: Romulus nie jest zbyt skomplikowany, to owa prostota działa na korzyść produkcji. Dzięki kilku zabiegom fabularnym Fede Álvarez nie tylko pozyskuje czas na to, by rozszerzyć świat Obcego o nowe, dystopijne miejsce, ale też pozwala odbiorcy poznać i zrozumieć motywację nowej grupy bohaterów. A patrząc na to, jak antypatycznymi postaciami karmiły nas ostatnie filmy z serii, jest to zdecydowanie miła odmiana. Mimo iż reżyser stawia na młodą grupę, to nie robi z niej idiotów tylko po to, by pchnąć akcję dalej na przód. Tak, piję do Ciebie, Obcy: Przymierze.

”Cokolwiek się wydarzy, stawimy temu czoła razem”

Cailee Spaeny w roli Rain wypada doskonale. Młoda aktorka wyciska ze scenariusza ile się da, by nadać swojej bohaterce potrzebnej indywidualności, tak, żeby nie była ledwie echem czy nieudolnym przepisaniem cech Ellen Ripley. Podobnie radzi sobie reszta obsady, gdzie wszyscy wywiązali się z powierzonych im zadań przynajmniej dobrze. Niezależnie, czy chodzi o Archiego Renaux grającego twardo stąpającego przywódcę grupy, czy totalnie irytującego Bjorna (Spike Fearn) każdy robi to przekonująco.

Jednak wstyd byłoby nie wychwalić Davida Jonssona, za to, w jaki sposób ożywił postać Andy’ego. Aktor kradnie niemal każdą scenę ze swoim udziałem, a jego syntetyk to jedna z największych zalet Romulusa. Zdecydowanie jest to jeden z najlepiej napisanych androidów w historii serii. Chciałoby się powiedzieć, że to zasługa dobrze skrojonego scenariusza, lecz umniejszyło by to pracę Davida, który dwoi się i troi, aby pokazać różne oblicza sztucznego człowieka. I jest w tym po prostu fenomenalny.

Obcy_Romulus_2
David Jonsson jako Andy jest po prostu niesamowity.

Pochwalić należy również sposób, w jaki film obchodzi się z młodocianymi bohaterami. Choć wiadomym jest, że nie wszyscy przetrwają starcie z Ksenomorfem to jednak większość postaci podejmuje racjonalne i w pełni zrozumiałe decyzje. Co więcej, swoją zaradnością potrafią przyćmić przeszkoloną grupę kosmicznych badaczy czy kolonistów. Mimo to, chciałoby się, by reżyser jeszcze bardziej uwydatnił każdą z postaci z osobna. Owszem, wszyscy bohaterowie mają w filmie swoje pięć minut, ale nie są nawet w połowie tak wyraziści, jak chociażby załoga Nostromo czy Sulaco.

”Witajcie na stacji Romulus”

Wciąż nie potrafię się otrząsnąć z tego, jak świetnie prezentuje się Obcy: Romulus od strony audiowizualnej. Ścieżka dźwiękowa dopasowana jest idealnie, a wizualny majstersztyk podkręcają doskonałe zdjęcia. Do tej pory mam przed oczami wschodzące słońce nad Jackson Star czy unoszący się w zerowej grawitacji kwas Ksenomorfów. Coś pięknego. Odeszły też w niepamięć sterylne pomieszczenia znane z Prometeusza i Przymierza, a wrócił twardy, niemal całkowicie industrialny i do bólu funkcjonalny wygląd stacji kosmicznych czy wahadłowców. CGI jest tu jak na lekarstwo, ponieważ reżyser postawił na praktyczne efekty specjalne, które wraz ze skromną scenografią wykorzystał do granic możliwości. I to dlatego Ksenomorfy i twarzołapy (dużo tam tych twarzołapów) wyglądają i poruszają się w tym filmie tak przerażająco realistycznie. Bestie są sprytne, nieustępliwe i brutalne, a każde spotkanie z nimi podnosi oglądającemu ciśnienie i przyspiesza bicie serca.

Obcy_Romulus_5
Rain nie jest Ripley, ale i tak potrafi o siebie zadbać.

Z jednej strony nowa odsłona serii garściami czerpie inspirację z poprzednich części filmu, z drugiej zawsze stara się dodać od siebie coś nowego lub pokazać nam znany motyw z zupełnie innej perspektywy. Poznajemy nową, niewidzianą wcześniej kolonię, która namacalnie potwierdza dawne domysły, że Weyland-Yutani nie liczy się z człowiekiem i postrzega go jedynie jako tanią siłę roboczą. Dowiadujemy się o kolejnej fazie w cyklu rozrodczym Obcego, czy wreszcie odkrywamy zasady, na jakich funkcjonują androidy. Mnie najbardziej chwyciło za serce jedno z odwołań do rozszerzonego uniwersum. Za sprawą dwóch linijek niepozornego dialogu, Fede Álvarez sprawił, że jedna z książek o Obcym, “Zimna Kuźnia”, z miejsca stała się kanoniczną historią. I za to będę mu wdzięczny po wsze czasy. A czy wspominałem, że gdzieniegdzie stoją budki stacjonarne, które wykorzystywaliśmy do zapisu stanu gry w Obcy: Izolacja? Ktoś je tam w ogóle zauważył?

„Chcecie włamać się i ukraść sprzęt podlegający ścisłym regulacjom?”

Nie jest jednak tak, że Obcy: Romulus jest produkcją w każdej mierze perfekcyjną. Co to, to nie. Moim zdaniem w filmie za dużo jest bezpośrednich nawiązań do poprzednich produkcji. I choć część takich odniesień przed momentem chwaliłem, to fanservice’u jest tu na tyle dużo, że obraz w pewnych chwilach traci własne ja i zbyt mocno żeruje na nostalgii. Część z tych mrugnięć oka do fanów jest też po prostu nie trafiona, jak chociażby słynne “get away from her… you bitch” wrzucone tam nie wiadomo po co i na co. Dodatkowo myślę, że widzów podzieli finalna konfrontacja i design ostatniego stwora. Mnie się podobał, choć muszę przyznać, że można to było zaprojektować lepiej. Straszniej?

Obcy_Romulus_4
Wiele ze scen odnosi się do poprzednich części filmowej sagi.

„Powinniśmy uwinąć się w trzydzieści minut”

Jeśli jesteście wielbicielami filmów o Ksenomorfach, a ostatnie produkcje Ridleya Scotta nie przypadły wam (z różnych powodów) do gustu, powinniście dać Obcy: Romulus szansę. To swoisty powrót do korzeni serii, przyzwoite połączenie dwóch pierwszych części filmu, wnoszący do świata Obcego wiele nowych informacji. I mimo iż chwilami produkcja ta za bardzo stara się zadowolić fanów, to na pewno jest krokiem we właściwym kierunku.

Fede Álvarezie, od fana dla fana: dziękuję.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Wielbiciel szeroko pojętej popkultury, szczególnie zakochany w fantastyce i horrorze. Od wielu lat ogromny fan uniwersum Aliena, podręczników RPG i ich komputerowych adaptacji. Zimy spędza w Kaer Morhen, a latem debatuje ze sztuczną inteligencją nad sensem życia.
Scroll to top