Phantom Brigade – recenzja (PC). Taktyczny balet zniszczenia

Phantom Brigade, w tle kilka mechów

Miłość od pierwszego wrażenia zawsze uważałem za bajki dla hormonalnych nastolatków. Kto mógł jednak przewidzieć, że uwierzę w nią przez grę wideo? Wystarczył mi zaledwie zwiastun Phantom Brigade, w którym zobaczyłem, jak mechy lawirują pomiędzy pociskami i rakietami, by zrozumieć, że chcę w to zagrać. Nadeszło Steam Next Fest i spełniło się moje marzenie, po którym już miałem okazję pochwalić się swoimi wrażeniami. Zaledwie kilka tygodni później dostałem do rąk własnych pełną wersję gry. Jak w prawdziwej miłości, nie jest idealnie, ale cholera, emocje i radość, które płyną z tego związku, zdecydowanie wynagradzają wszelkie niedoskonałości!

Czym jest Phantom Brigade?

Mapa obszaru w Phantom Brigade
Przed partyzantami długa droga do wolności

Ciężko pokrótce wyjaśnić, jakiego rodzaju to gra. Z jednej strony to gra strategiczna, w której odbijamy zajęte przez najeźdźcę obszary na terytorium całego kraju. W międzyczasie planujemy nasze kolejne posunięcia i dbamy o militarne zaplecze w postaci walkerów i ich pilotów wraz z ekwipunkiem. Z drugiej strony mamy tu także taktyczne bitwy na mniejszą skalę, gdzie rozgrywka toczy się w turach, ale z zastosowaniem pewnej mechaniki, która nadaje starej i sprawdzonej formule świeżości. Jest nią… przewidywanie przyszłości.

Nasi dzielni piloci mechów posiadają sprzęt pozwalający im widzieć ruchy przeciwnika na pięć sekund w przód. Dzięki temu mogą – a w zasadzie to my możemy – zaplanować działania w optymalny sposób, czyli tak, aby pomimo liczebnej przewagi przeciwnika wyjść zwycięsko z nierównych starć. W praktyce sprawdza się to genialnie, ale bez obaw, wcale nie sprawia to, że walka jest w tej grze banalna. Wręcz przeciwnie, jest ona na tyle trudna, że bez wykorzystania tej przewagi bardzo często wrócilibyśmy do bazy na tarczy. Ba, i tak, zanim prawidłowo nauczyłem się z tego korzystać, wielokrotnie ponosiłem sromotne porażki, które w tej grze słono kosztują. Pozwólcie, że postaram się Wam nieco bardziej szczegółowo przybliżyć, jak to działa w Phantom Brigade.

Ciężkie życie partyzantów z Phantom Brigade

Warstwa strategiczna gry wymaga od nas sprawnego zarządzania ograniczonymi siłami na terytorium w pełni opanowanym przez wroga. Tutaj musimy odnaleźć warte zaatakowania cele, a unikać tych lepiej chronionych, które mogłyby oprzeć się naszym partyzantom. Jednocześnie nieustannie należy uważać na patrole przeciwników, które będą szukały naszych oddziałów. Zbyt długie pozostawanie na wrogim terenie wymusi na nas powrót do bezpiecznej strefy w celu uzupełnienia zapasów żelu naprawczego do mechów. W warstwie strategicznej możemy też decydować o tym, jak wyposażymy nasze mechy, w jaki sposób zamierzamy rozwijać naszą bazę i ilu pilotów zwerbujemy. Dobra wiadomość dla entuzjastów modyfikacji – wygląd zarówno pilotów, jak i mechów można w dość dużym stopniu edytować!

Podgląd edycji mecha w Phantom Brigade

Niestety, aby pozyskać nowe części czy surowce musimy działać aktywnie. Przeciwnik posiada swoje bazy, magazyny czy warsztaty, których rabowanie zapewni nam środki do walki. Także z pokonanych sprzętów przeciwnika możemy część odzyskać, a część przemielić na złom do wykorzystania na później. Z racji, że najważniejsza jest dla nas mobilność i możliwość szybkiej ucieczki, nie możemy beztrosko zabrać ze sobą wszystkiego. Często trzeba będzie zdecydować, czy wolimy zabrać kilka konkretnych części, czy też większą ilość złomu. Z jednej strony konkretne części możemy zainstalować w naszych walkerach, tym samym je ulepszając. Z drugiej, cóż, bez materiałów nie będziemy mogli modernizować mobilnej bazy, ani wykupywać innych ulepszeń, które również mogą nam się mocno przydać. Jeśli zaś straciliśmy w walce jakieś maszyny lub pilotów, odrobienie strat będzie wymagało dużego nakładu zasobów.

Dużo pracy, ale warto

Po zrobieniu odpowiednio wielkiego hałasu na danym obszarze możemy rzucić wyzwanie okupantowi i spróbować odbić teren z jego rąk. Trzeba się jednak do tego przygotować, bo przeciwnik staje się wtedy bardziej agresywny, a jego bazy lepiej chronione. Powinniśmy też wspomóc w bitwach lokalny ruch oporu. Bez naszej pomocy na pewno sobie nie poradzą, a każda ich porażka odbija się negatywnie na naszych szansach przejęcia regionu. Dlatego musimy angażować się w liczne starcia, ale pamiętać, by robić to z głową. Niczym prawdziwi partyzanci nauczymy się z czasem wybierać takie bitwy, które mamy szansę wygrać, bo bez tego na pewno nie odniesiemy sukcesu.

Mech nie tylko w lesie

Scena akcji w Phantom Brigade. Dwa oddziały mechów oraz czołgów ostrzeliwujące się nawzajem.
Tura trwa pięć sekund, ale w takim czasie wiele się dzieje!

To jednak warstwa taktyczna jest w Phantom Brigade najbardziej mięsista i robi najlepsze wrażenie, zwłaszcza wizualnie. Grafika nie umywa się do tytułów z ogromnym budżetem, ale dzięki charakterystycznemu stylowi jest bardzo atrakcyjna. Zarówno mechy, obszary walk, jak i efekty cząsteczkowe wyglądają świetnie. Natomiast tę grę trzeba zobaczyć w ruchu, bo dopiero wtedy faktycznie imponuje! Sposób, w jaki poruszają się i walczą walkery przywodzi na myśl Titanfalla, a całość świetnie dopełniają budynki, które mogą się rozpaść trafione przy użyciu odpowiedniej broni bądź w wyniku wystarczająco długiego ostrzału. W połączeniu z pasującą oprawą audio, gdzie zarówno mechy jak ich broń brzmią odpowiednio potężnie, daje to świetny efekt.

Sama zaś walka, jak wspomniałem wcześniej, jest trudna, ale satysfakcjonująca. Łatwo szybko stracić cały oddział wraz w ich pilotami, choć jeśli zdążymy zainterweniować w odpowiednim momencie, ci ostatni mogą zdołać się katapultować i wyjść cało z opresji. Odrobiny wprawy wymaga też zapoznanie się z działaniem konkretnych rodzajów broni i typów mechów. W Phantom Brigade ich zasięg, siła rażenia, czy też podatność na przegrzewanie się są bardzo istotne. Jednak gdy już opanujemy odpowiednie wykorzystanie zarówno walkerów, ich broni jak i linii czasu, która pokazuje działania wrogów, nasz mały zespół może w bardzo krótkim czasie rozprawić się skutecznie z o wiele liczniejszą grupą wrogów. To z kolei daje taki zastrzyk adrenaliny, że naprawdę ciężko jest oderwać się od ekranu.

Łyżka dziegciu w beczce miodu

Podgląd pola bitwy przed walką
Wywiad partyzantów działa naprawdę dobrze!

Jednak nie wszystko w Phantom Brigade robi aż tak dobre wrażenie. Choć tutorial i prolog zdają się sugerować, że za fabułą może kryć się jakaś ciekawsza historia, w praktyce jest ona niemal nieistotna i szczątkowa. Podobnie zresztą pierwsza misja kończy się śliczną i efektowną scenką. Daje nam to nadzieję, że później otrzymamy więcej takich soczystych, wyreżyserowanych akcji, ale próżno ich szukać. Szczęśliwie sam gameplay wystarczył, abym czuł się zaangażowany, mimo wszystko brakowało mi tutaj czegoś więcej.

Pomiędzy starciami zdarza się też, że gra zaskoczy nas komunikatem, w którym musimy podjąć jakąś mniejszą decyzję. Może tutaj chodzić dosłownie o wszystko, czy to o skłóconych mechaników, czy o przymknięcie oka na popisy jednego z pilotów, które zagrażają bezpieczeństwu pozostałych… Zwykle decyzja ta polega na rozwiązaniu prostego dylematu, którego znaczenie jest tak nieistotne, że niemal zupełnie nie wpływa na rozgrywkę. Wydaje mi się, że w obliczu braku fabuły miało to jakoś dać graczom okazję, aby przywiązać się do swojej załogi. Niestety, na mnie nie robiło to wrażenia.

Phantom Brigade to żadne meh!

Wspominałem już wcześniej, że to właśnie gameplay stanowi siłę tego tytułu i podtrzymuję to stanowisko. To nie fabuła czy barwne postacie przykuły moją uwagę do Phantom Brigade, tylko właśnie efektownie wyglądające walki pomiędzy mechami. I jasne, przydałoby się może jakieś większe urozmaicenie wśród jednostek przeciwników i map, bo ile można bić czołgi i mechy? Nie mogli dorzucić jakiegoś helikoptera albo bossa, czy dwóch? Ale to już zwykłe marudzenie. Gra jest przyjemna i satysfakcjonująca, więc w najważniejszej kwestii zdecydowanie nie zawodzi. A jeżeli jesteście fanami mechów, niezależnie, czy w formie Gundamów, Wanzerów czy Tytanów, z Phantom Brigade powinniście poczuć się naprawdę zadowoleni.

Gameplay

YouTube player

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Brace Yourself Games.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Czołem, na imię mam Kamil! Kocham gry miłością bez wzajemności, ale staram się nie brać ich za bardzo na poważnie. Najlepiej czuję się w taktycznych strzelankach, ale chętnie próbuję wszystkiego, co się da. Odkąd tylko pamiętam, zawsze chciałem pisać o grach, a tutaj mogę nareszcie spełniać to marzenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top