Star Wars Outlaws (PS5) – recenzja. Od szmuglera, do bohatera

Gra dostępna na:
PC
PS5
XSX
Główna grafika promocyjna Star Wars Outlaws z dwojgiem bohaterów na tle kosmicznego krajobrazu i statków kosmicznych.

Na najnowszą grę Ubisoftu jaką jest Star Wars Outlaws czekałem z wypiekami na twarzy. Jestem ogromnym fanem uniwersum i staram się sięgać po wszystko, co z nim związane. Nie będę ukrywał, że cieszyłem się jak dziecko, gdy to właśnie mi przypadł ten tytuł do recenzji. Czuję, że jestem odpowiednią osobą, aby odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: Czy warto było czekać na ten tytuł, będąc wieloletnim entuzjastą Gwiezdnych Wojen? Ponadto postaram się odpowiedzieć na pytanie: Czy gra obroniłaby się sama, bez siły marki?

YouTube player

Przed wykonaniem skoku na kasyno, należy zebrać drużynę

Zdaję sobie sprawę z parafrazy najpopularniejszej kwestii w dziejach gier wideo, ale wpisuje się ona w wątek fabularny wręcz idealnie. W grze wcielamy się w postać Kay Vess, wywodzącej się z robotniczej dzielnicy w mieście Canto Bight na planecie Cantonica. Nasza bohaterka od najmłodszych lat zdana była na siebie i swojego towarzysza, jakim jest jej zwierzak Nyx. Pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi na myśl, po rozpoczęciu przygody, to uderzające podobieństwo do Hana Solo pod względem charakteru. Oboje potrafią działać impulsywnie, bez zastanowienia się nad konsekwencjami, przez co ładują się w tarapaty. Jak zapewne się domyślacie, Kay wpadła w kłopoty, okradając Sliro, przywódcę syndykatu Zerek Bash. Naszym jedynym wyjściem jest przygotowanie skoku na jego skarbiec.

Sam wątek fabularny, zarówno główny, jak i poboczne, opiera się na schematach Heist movie, znanych, chociażby z „Ocean’s Eleven” czy bliższego uniwersum Gwiezdnych Wojen filmu „Han Solo: Gwiezdne Wojny — historie„. Gdy wpadamy w tarapaty, musimy wykonać przysługę, aby pozyskać fundusze bądź informacje, które pozwolą nam się z nich wydostać, licząc jednocześnie na to, że nikt nie wbije nam noża w plecy. Jest to dość normalne w okresie pomiędzy piątym a szóstym epizodem filmowej sagi — na przełomie 3 i 4 roku po bitwie o Yavin — gdy galaktyką włada Imperium i organizacje przestępcze.

Bohaterka jadąca na motorze przez krajobraz przy zachodzie słońca, oświetlona ciepłym światłem.

Do całkowitego zachwytu jeden krok

Muszę przyznać, że Ubisoft wraz z Massive Entertainment nieco mnie zaskoczyli. We wszystkich zapowiedziach gra prezentowana była jako tytuł skupiajądcy się na akcji, w którym dźwięk wystrzałów blastera miał towarzyszyć graczowi przez większość czasu. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Choć Star Wars Outlaws faktycznie jest grą akcji, to moim zdaniem nie taką, jaką nam przedstawiano. Ostatecznie jednak nie wpłynęło to negatywnie na moje odczucia z rozgrywki.

W produkcji są owszem momenty, w których przyjdzie nam używać blastera w walce ze sporą liczbą przeciwników. Niemniej jednak rdzeniem rozgrywki jest tutaj skradanie, infiltracja i schematyczna eliminacja. W przeciwnym wypadku zostaje wszczęty alarm — któremu można zaradzić, pozbywając się odpowiedniego przeciwnika — albo jesteśmy schwytani, co kończy się… wczytaniem ostatniego punktu kontrolnego. W moim przypadku, jako osoby nieprzywykłej do skradanek, na początku sprawiało to masę problemów.

Postać w ciemnym, technologicznym wnętrzu, celująca w wyznaczony cel z pistoletem.

Na starcie, przyznaję, było to irytujące, bo jakby nie patrzeć, miałem inne oczekiwania co do rozgrywki. Jednak gdy zmieniłem nastawienie, to złapałem bakcyla i to do tego stopnia, że nawet gdy nie musiałem, to się skradałem. Ten element zabawy oddaje immersję, choć oczywiście zdarzało się rzucić mięsem, gdy w ostatniej chwili „coś poszło nie tak” i musiałem rozpocząć etap od punktu kontrolnego. Z drugiej strony, może właśnie dzięki tej produkcji poszerzyłem swoje horyzonty i zacznę ogrywać więcej skradanek? Kto wie…

Do naszej dyspozycji oddane zostały cztery planety (Tatooine, Toshara, Akiva, Kijimi), które różnią się od siebie florą i fauną, jak i syndykatami. Zachowano przy tym również elementy metroidvanii, ponieważ wraz ze zdobytym ekwipunkiem wcześniej zablokowane miejsca staną się dla nas dostępne. Warto jednak zaznaczyć, że część mechanik powiązana jest z główną osią fabularną, więc prawdziwa eksploracja zacznie się tak naprawdę po ukończeniu podstawowej fabuły.

Wojny syndykatów, a rozwój postaci

Z czasem, gdy o Star Wars Outlaws wiedzieliśmy coraz więcej, zacząłem zastanawiać się nad tym, jak system reputacji przełoży się na naszą rozgrywkę? Czy będzie to wpisywało się w klimaty Gwiezdnych Wojen? Czy twórcy wykorzystają drzemiący w tym rozwiązaniu potencjał? I wiecie co? Wykorzystali, a wszystko to za sprawą – jak mi się wydaje – prostego rozwiązania, jakim były wspomniane wcześniej planety. Każda z nich rządzona była przez inną grupę przestępczą. Stąd czasem mieliśmy bezproblemowy dostęp do dedykowanych stref, a czasem musieliśmy się o niego postarać, czy to poprzez infiltrację na własną rękę, czy wykonując misje dla danej frakcji.

Menu reputacji w grze, pokazujące różne syndykaty przestępcze, z informacją o stosunkach postaci z nimi.

Dzięki temu nie dość, że świat zyskał dodatkową głębię, to my otrzymaliśmy dodatkowe opcje związane z grywalnością i rozwojem naszej postaci. Bo tak, nasza postać nie wbija poziomów i nie mamy opcji rozdawania punktów w umiejętności. Jej siła polega na modernizacji uzbrojenia i przedmiotów, a te możemy pozyskać m.in. za sprawą kupców. To jest tylko jeden z elementów, jeśli chodzi o ulepszanie naszego blastera. Drugim jest kompletowanie zestawów ciuchów i tutaj również wszystko zależy od naszej reputacji. Dla przykładu, dzięki jednemu z syndykatów, podczas skradania przeciwnicy mają trudności z naszym wykryciem, mamy więcej granatów i tak dalej.

Gwiezdnowojenny system edukacji

Co prawda pisałem, że nie zdobywamy punktów, które wymieniamy na umiejętności Kay, ale takowe w grze jak najbardziej są. Tylko ich uzyskanie powiązane jest ze swego rodzaju zadaniami, które musimy wykonać. Dla przykładu: należy zabić czworo przeciwników, używając trybu ogłuszacza podczas „gadki”. Efektem tego jest to, że owa „gadka” trwa dłużej, co jest przydatne, jeśli już zostaliśmy wykryci, a nie chcemy wywołać alarmu.

Ekran wyboru ekspertów w Star Wars Outlaws z postacią barmana o imieniu Bram na pierwszym planie, otoczonego innymi postaciami.

W omawianej produkcji jest ośmiu ekspertów, którzy są odpowiedzialni za konkretne umiejętności naszej protagonistki:

  • barman
  • mechanik
  • hacker
  • złomiarz
  • najemnik
  • blasterowiec
  • łatacz
  • hazardzista

Zabawa w kantynie

Jeśli miałbym wskazać tytuł, który zaskoczył mnie ilością i jakością minigier, to chyba byłby to właśnie Star Wars Outlaws. A przynajmniej nie przypominam sobie na obecną chwilę produkcji, która dostarczyłby tak dużo różnorodnych i pasujących do świata przedstawionego gier. Zacznę zatem od tych, które przyjdzie nam robić najczęściej, czyli sekwencji związanych z otwieraniem zamków i łamaniem szyfrów.

Jako pierwszy omówię lockpicking, który w grach został, że tak powiem, przeorany wzdłuż i wszerz, a najczęściej wygląda tak jak w dziełach od Bethesdy spod szyldu The Elder Scrolls. Tutaj natomiast było moje ogromne zaskoczenie, jak bardzo pomysłowi byli twórcy w przedstawieniu tego systemu rozgrywki. Otóż jest to gra rytmiczna, gdzie musimy się wstrzelić w wybijany rytm zapadki. Dodatkowo haptyka DualSense oraz dźwięki ze wbudowanego głośniczka w padzie robią dodatkową robotę. Jest to o tyle stresujące, że nieraz zostałem złapany na włamywaniu, ponieważ podczas otwierania zamka świat dalej żyje i nie ma efektu pauzy. Dlatego też warto się rozglądać od czasu do czasu — gdy nam nie wychodzi — czy jakiś patrol nie nadchodzi.

Zbliżenie na narzędzie używane do włamywania się do mechanizmu zamknięcia, w trakcie jego obsługi.

Kolejnym elementem towarzyszącym nam podczas wykonywania misji jest hackowanie komputerów. Tutaj mamy do czynienia z prostą grą logiczną opartą o planszówkę Mastermind. Musimy dopasować ciąg znaków bądź liczb — w zależności od naszych preferencji w ustawieniach — w odpowiedniej kolejności. Gdy odgadniemy dany element, ale jest on w złym miejscu, wówczas zaświeci się on na żółto. Gdy jest poprawny, to na niebiesko i od razu zostaje przepisany do kolejnej rubryki. Jedyny problem, jaki mam z tym elementem gry, to fakt, że poza utratą potencjalnych kredytów nie mamy żadnych konsekwencji, jeśli nie odgadniemy szyfru na czas. Tutaj widziałbym rozwiązanie w stylu, chociażby odliczania do aktywacji alarmu, żeby dodać nam nieco adrenaliny — która zdarza się występować przy otwieraniu zamków.

Ekran z układem puzzli w terminalu, wymagający dopasowania odpowiednich symboli, aby kontynuować.

Kolejne minigry opiszę już zbiorczo, ponieważ też zbyt dużo czasu przy nich nie spędziłem, więc ciężko mi się byłoby odnieść w szerszej perspektywie. Pierwszą z nich jest typowy hazard na wyścigach konnych, gdzie obstawiamy potencjalnego zwycięzcę, oceniając jego parametry. Kolejną jest karcianka Sabacc, która polega na tym, aby suma liczb na kartach była jak najbliższa zeru. Ostatnim trybem jest zabawa na automacie w strzelanie do nadlatujących TIE oraz asteroid celem osiągnięcia jak najwyższego wyniku.

Gdzieś w kosmosie mamy łupy do zrabowania

Jeszcze przed premierą gry wybrzmiewała zagorzała dyskusja, czy Star Wars Outlaws to „Assassin’s Creed” w gwiezdnowojennym settingu? Szczerze mówiąc, sam obawiałem się, że tak właśnie będzie. Bo nie oszukujmy się, w dzisiejszych czasach gry z segmentu AAA rzadko kiedy wychodzą poza utarte schematy, z których słynie czy to wydawca, czy też twórca.

Jeśli chodzi o otwarty świat — owszem, jest on obecny w najnowszej grze Massive Entertainment, choć moim zdaniem bardziej trafne byłoby określenie go jako półotwarty. Sama rozgrywka przewidziana jest na około 25-30 godzin, jeśli chodzi o wątek główny, a przysłowiowy „calak” wbija się w 60.

To tyle, jeśli chodzi o moje początkowe obawy i ogólne pozytywy. Teraz pojawi się trochę negatywnych elementów. Pierwszym z nich jest poruszanie się pojazdami, zarówno ścigaczem, jak i naszym „Śmiałkiem” – nasz statek kosmiczny (model EML-850 Freighter). W obu przypadkach mam wrażenie, jakbym pilotował klocek. O ile jeszcze w przypadku rzeczonego „Śmiałka” w kosmosie aż tak bardzo to nie przeszkadzało — wszak jest to niemały statek w zestawieniu ze zwinnymi myśliwcami TIE— tak w przypadku ścigacza przyjemności z jego użytkowania nie miałem prawie wcale, a przynajmniej do momentu, aż nie jeździłem nim po wodzie. Ponieważ podobnie jak nasz pojazd kosmiczny, ścigacz do zwrotnych nie należy, więc żeby nie tracić zarówno czasu, jak i zdrowia (po uderzeniu w przeszkody), musiałem znacząco ograniczyć prędkość i używanie dopalacza. Zawsze wpływało to negatywnie na podróżowanie po świecie, przez co, gdy tylko mogłem, używałem szybkiej podróży.

Postać korzystająca z liny do wspinaczki na wysokim, skalistym klifie w nocy.

Natomiast jeśli chodzi o pojedynki galaktyczne przy użyciu „Śmiałka”, to są one wykonane po prostu poprawnie. Nie wywołały one u mnie „efektu wow”, choć na prezentacji Ubisoft Forward prezentowały się lepiej. Być może jest to kwestia tego, że statek prowadził się dość topornie, a o wiele zwrotniejszych przeciwników podczas bitwy nie brakowało. Czasami zniechęcało to do częściowej eksploracji orbity danej planety — a to bywa przydatne do pozyskiwania materiałów — mimo że widać było, iż twórcy bardzo postarali się o różnorodność w tym aspekcie. Każde z ciał niebieskich miało bowiem osobny „krajobraz” i cele do wykonania.

Dźwięk strzelaniny o poranku

Kolejnym elementem, który nie do końca mi leży w Star Wars Outlaws, jest tak zwany gunplay. Nie mam tu na myśli zachowania broni, a samo jej użytkowanie na padzie. Mam wrażenie, że czasem aim assist był przyklejony do przeciwnika, a innym razem po prostu czułem się jak szturmowiec z „Nowej nadziei”, niemogący trafić w uciekających Luke’a, Leię, Hana Solo i Chewbaccę. Wszystko dlatego, że celownik nagle postanawiał się nie przykleić do przeciwnika, który potencjalnie był na muszce. Co dziwne, zjawisko to występowało najczęściej przy używaniu przyrządów celowniczych. Dlatego też najczęściej strzelałem z biodra.

Być może wynika to z rozwoju mojej postaci, bo nie odblokowałem eksperta „blasterowca” podczas rozgrywki? Jeśli tak, to ciekaw jestem, czy zmienia to aż tyle, żeby odczucia ze strzelania były inne? Z drugiej strony, przyjemnym elementem używania blastera jest spowolnienie czasu i rozprawianie się z przeciwnikami niczym na Dzikim Zachodzie. Jest to umiejętność, którą możemy aktywować po naładowaniu paska — ot, taki ultimate skill. Należy jedynie pamiętać o tym, że nie zawsze jest on w stanie zabić wroga, ponieważ są tacy, którzy albo mają tarczę energetyczną, albo po prostu są wytrzymali.

Oprawa audiowizualna vs optymalizacja

Kilka tygodni temu na Twitterze rozpętało się piekło związane z animacjami postaci oraz ogólnie rzecz biorąc oprawą graficzną gry. O ile w kontekście animacji Kay obezwładniającej szturmowca ręką niektórzy wskazywali brak logiki, a nie samo wykonanie animacji (czego mimo wszystko nie do końca rozumiem, bo raczej nie robi się specjalnej sekwencji pod konkretnego oponenta jeśli ten jest człowiekiem), tak część ludzi, mam wrażenie, nie rozumie, że oglądając fragmenty gameplayów w internecie, siłą rzeczy będą one wyglądać gorzej niż w rzeczywistości — to kwestia ograniczeń za sprawą bitrate’u. Nakręca to niepotrzebną negatywną spiralę wokół gry, co ostatnio jest przecież modne. A sama produkcja wygląda przez zdecydowaną większość rozgrywki poprawnie, jak na dzisiejsze standardy, zwłaszcza w kontekście tego, że stawia jednak na realistyczną, a nie stylizowaną grafikę. Natomiast samych animacji ogłuszania jest znacznie więcej, gdzie przez niemal 30 godzin spędzonych w grze, tej popularnej uświadczyłem dosłownie trzy razy, na dziesiątki czy nawet setki innych.

Jedyne, do czego mogę się w kontekście grafiki przyczepić, to dwa elementy. Pierwszy z nich to wentylatory, gdzie jesteśmy zmuszani do pierwszoosobowej perspektywy. Przez to w mniej więcej 1/3 przypadków wyglądają one źle, ponieważ siłą rzeczy, z racji takiej, a nie innej kamery, jesteśmy zmuszeni do „lizania ścian”, czego w normalnej rozgrywce się nie robi. Drugim, który może zostać naprawiony patchem pierwszego dnia — są występujące problemy z shaderami, które czasem potrafią falować. Początkowo myślałem, że to problem grabbera, ale na nagraniu bezpośrednim z konsoli (nagranie wsteczne) też one występowały.

Jeśli chodzi o kwestie optymalizacji, to tutaj szczerze mówiąc, osobiście większych problemów nie zauważyłem. Choć znajomy mówił mi, że grając na PS5 miał spadki klatek, ja tego nie sprawdzałem żadnym FPS overlayem, a organoleptycznie takowych nie zauważyłem, grając również na konsoli Sony. Ale podobnie, jeśli faktycznie one występowały, to może zostać to naprawione za sprawą premierowej aktualizacji.

Ku przygodzie… słowem podsumowania o Star Wars Outlaws

Zacznę od odpowiedzi na drugie pytanie, jakie postawiłem na początku: czy gra obroniłaby się sama, gdyby nie siła marki, jaką jest Star Wars? Tak. Moim zdaniem zarówno fabularnie, jak i gameplayowo pozycja trzyma poziom. Oczywiście problem marketingu, w jakim tytuł ten został przedstawiony, odbił się piętnem na moim początkowym odczuciu z rozgrywki, oraz fakt, że do takowej nie przywykłem. Niemniej jednak wydaje mi się, że gra spełniła moje oczekiwania i otworzyła przede mną dotychczas zamknięte drzwi pod nazwą „tytuły skradankowe”, po które dzięki niej zapewne w przyszłości sięgnę.

Natomiast jeśli chodzi o pytanie dotyczące tego, czy i jak Outlaws wpisuje się w uniwersum Gwiezdnych Wojen, to odpowiem w taki sposób: jest to moim zdaniem jeden z lepszych tytułów z growego gwiezdnowojennego uniwersum ostatnich lat. Myślę, że fani znajdą tutaj wszystko, czego mogą oczekiwać. Postacie, które pojawiają się na ekranie, nie tylko wywołują uśmiech na twarzy, ale również stanowią świetne rozwinięcie naszego ukochanego uniwersum.

Należy tutaj wspomnieć, że Star Wars Outlaws jest kanoniczne, a fakt, że w dzisiejszych czasach coraz więcej studiów ma szanse je rozwijać, to może wyjść nam, fanom, na dobre. Zwłaszcza że nie ma zbyt wielu pozycji przedstawiających nieco inny punkt widzenia niż Jedi czy Sith.

Niech moc będzie z wami… Tak każe obyczaj.

Gameplay (PS5)

YouTube player

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Ubisoft.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Star Wars Outlaws (PS5)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Banner reklamowy X-KOM


Avatar photo
Pasjonat gier komputerowych od najmłodszych lat, pamiętający czasy ZX-Spectrum i C64. Wieloletni fan gier spod stajni Blizzarda. Najbardziej lubi oglądać rozgrywki esportowe Starcrafta.
Scroll to top