Kiedy zaczynałem swoją przygodę z grami wideo, pojęcia takie jak tytuł AAA, segment AA czy indyk nie istniały. Obecnie nawet produkcje indie dzielą się na takie z większym i mniejszym budżetem. Czasami trudno je sklasyfikować, ponieważ stoją za nimi ogromni wydawcy jak EA czy Microsoft. Za Turret Rampage stoi jedna osoba, więc można powiedzieć, że jest to najmniejszy możliwy przedstawiciel wśród gier niezależnych. Czy warto zainteresować się takim maleństwem w natłoku kolosów roku 2023?
Rakietą i wieżyczką
Turret Rampage to jeden z najprostszych projektów, jakie ostatnio trafiły na dysk mojego laptopa. Rozgrywka polega na obronie naszej samotnej wieży przed atakiem różnych stworów. W odróżnieniu od zwyczajnego tower defense’ów nie budujemy żadnych nowy konstrukcji. Dostęp do trzech odmian amunicja mamy od samego początku, więc nie ma tutaj też możliwości rozbudowy. Jedyne, na czym musimy się skupić to rozwalanie hord niemilców, napierających z lewej i prawej strony ekranu. Wrogowie występują w kilku rodzajach, a każdy z nich wymaga użycia innego rodzaju pocisków.
Pomimo tego, że gameplay jest prosty jak przysłowiowa konstrukcja cepa, wzbudził we mnie przypływ nostalgii. Od razu przypomniały mi się takie staruszki jak Galaga, Asteroids, Centipede czy River Raid. Dla mnie nie każda produkcja musi posiadać wspaniałą grafikę, skomplikowane zagadki czy głęboką fabułę. Najważniejszy jest bowiem sam trzon rozgrywki. Jeżeli chodzi o ten element, to twórca poradził sobie znakomicie. Nasze narzędzie zagłady porusza się dokładnie z taką prędkością, z jaką powinno. Lufa wieży zmienia strony płynnie i bez zbędnego spowolnienia. Szybkość przeciwników oraz pocisków dobrana jest również wyśmienicie. Widać, że twórca w dobór odpowiednich wartość włożył sporo wysiłku. Zresztą cały proces można obejrzeć na jego YouTube’owym kanale.
Piękno prostoty
Prostota to motyw przewodni Turret Rampage. Widać to zarówno po grafice, jak i ilości dostępnych plansz. Poziomów mamy zaledwie siedem. W każdym z nich musimy przeżyć określony czas. Im dalszy etap, tym więcej sekund potrzeba, aby go ukończyć. Zwiększa się także liczba oraz rodzaj przeciwników. Oczywiście linii do obrony też pojawia się coraz więcej. Do wyboru jest również tryb przetrwania, w którym walczymy do utraty trzech żyć. Tryb ten pozwala nam umieścić swoją ksywę na liście zwycięzców. Z dumą przyznam, że udało mi się wdrapać na drugą pozycję.
Grafik to przyjemny dla oka pixelart. Nie jest to nic czego wcześniej bym nie widział, ale zastosowanie tylko 16 odcieni jednego koloru pozwoliło mi się naprawdę zrelaksować. Jeżeli komuś nie odpowiada domyślna paleta, może ją zmienić na jedną z ośmiu dostępnych opcji. Zarówno muzyki, jak i dźwięków nie ma dużo, ale dobrze współgrają z całością produkcji.
Krótkie podsumowanie Turret Rampage
Tytuł stworzony przez jednoosobowe studio Khud0 nie wyróżnia się niczym niezwykłym, ale według mnie w tym leży jego magia. Jest to gra, którą można włączyć w dowolnym momencie na kilka minut i spróbować swoich sił w trybie przetrwania. W Turret Rampage nie chodzi o skomplikowane machinacje tylko o to jak można każdy szczegół rozgrywki doprowadzić do perfekcji. Czy warto po ten projekt sięgnąć? Na to każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Ja dobrze się bawiłem i myślę, że jeszcze kilka razy spróbuję zawalczyć o pierwsze miejsce w tabeli.
Dla lubiących zbierać osiągnięcia na Steamie mam dobrą wiadomość. Wszystkie acziki można spokojnie odblokować w niecałe 30 minut. Niestety nie znam jeszcze kosztu Wieżowego Szału. Premiera Turret Rampage zaplanowana jest na 18 października, więc długo czekać nie trzeba na ogłoszenie ceny. Jeżeli chociaż trochę zainteresowałem was tą produkcją, to dodajcie ją do swojej wishlisty. Was nic to nie kosztuje, a twórcę wspomoże przy kolejnej próbie podbicia serc graczy prostotą i przyjemnym gameplayem.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.