The Wolf Among Us to świetna gra. Nie będę Wam kadził, nie będę ukrywał, nie proszę, byście sami doczytali w tekście. Część z Was zapewne sama to wie i to od dawna. Tytuł leżał na mojej kupce wstydu niemalże od premiery, która odbyła się w 2013 roku. Mój najlepszy przyjaciel wielokrotnie mnie namawiał, żebym spróbował. Przypuszczam, że zbliżająca się premiera drugiej odsłony podziałała jako ostateczny motywator do podjęcia decyzji o zagraniu w nią. Teraz, po ukończeniu, polecam każdemu z Was, abyście sprawdzili tę produkcję. Jest naprawdę niewielka szansa, że pożałujecie.
Dawno, dawno temu w The Wolf Among Us
W świecie gry wszystkie postacie z baśni, które znamy – Królewna Śnieżka, Wielki Zły Wilk, Mała Syrenka i im podobni – są prawdziwe i żyją między nami. Wiele z nich w latach 80. XX wieku zamieszkuje w Nowym Jorku, gdzie za pomocą magii kryją swoje prawdziwe oblicza przed oczami zwykłych śmiertelników. The Wolf Among Us to jednak jest historia z gatunku noir, dlatego pomimo baśniowych korzeni raczej nikt nie żyje teraz długo i szczęśliwie. Niektórym baśniom ledwie starcza pieniędzy na życie, inne spędzają większość dni, pijąc na umór, a jeszcze inne zmuszone są do prostytucji, aby jakkolwiek móc się utrzymać na powierzchni. W takiej atmosferze łatwo o nieporozumienia, drobne przestępstwa i bójki. Dlatego społeczność baśni potrzebuje szeryfa pilnującego porządku, a jest nim Bigby Wolf, niegdyś znany jako Wielki, Zły Wilk.
Technicznie rzecz biorąc… to przygodówka
To właśnie w jego rolę wciela się tutaj gracz i w jego imieniu podejmuje wszelkie decyzje. Rozgrywka w tej grze jest, pod względem mechaniki, bardzo prosta i nie odstaje od niczego, co widywaliśmy wcześniej w grach od Telltale Games. Podczas dialogów i niektórych scen mamy do wyboru cztery kwestie. Każda z nich różni się nieco charakterem wypowiedzi i mogą one mieć różnorakie konsekwencje. W ten sposób popychamy do przodu większość fabuły, więc warto uważnie podejmować decyzje. Zupełnie nie pomaga tutaj jednak limit czasowy, który obowiązuje każdym dialogu i podkręca napięcie. Czasami także możemy wejść w interakcje z niektórymi elementami otoczenia, niczym w klasycznych przygodówkach typu point and click, choć aby ograniczyć irytację graczy, zwykle klikalne elementy są odpowiednio oznaczone.
Jak na przygodówkę znajdziemy tutaj całkiem sporo scen akcji, podczas których musimy wykazać się pewnym refleksem. Walka jest tutaj rozwiązana za pomocą Quick Time Eventów, tak więc musimy w odpowiednim momencie wcisnąć konkretny klawisz. To rozwiązanie nieco archaiczne, ale w 2013 roku musiało być jeszcze w miarę popularne, w przeciwieństwie do czasów współczesnych. Warto jednak się skupić, bo sceny akcji są tutaj wyreżyserowane genialnie i wynagradzają męczenie się z QTE. Dodatkowo warto ciągle się pilnować, bo nigdy nie wiadomo, kiedy w trakcie rozmowy okaże się, że ktoś nas zaatakuje. Okazuje się, że baśnie są bardzo skłonne do przemocy.
Przecież baśnie historią stoją
To przemoc zresztą stanowi nasze wprowadzenie do historii. Szeryf zostaje wezwany do niezbyt przyjemnej sceny, w której pijany Woodsman wyładowuje swoją agresję na drobnej prostytutce. Po przybyciu szeryfa na miejsce wydarzenia tylko eskalują. Krótko po tym na progu budynku, w którym znajduje się biuro szeryfa, a także i głównego urzędu baśniowego, ktoś pozostawia odciętą głowę, wspomnianej powyżej Faith. Widzicie, przemoc i agresja w świecie baśni to chleb powszedni. Natomiast morderstwa są tutaj bardzo, ale to bardzo rzadko spotykane. Przede wszystkim dlatego, że samych fantastycznych postaci nie ma tak wielu, ale także zwyczajnie są one nieludzko trudne do zabicia. Ba, w jednej z pierwszych scen możemy zobaczyć, że wbicie topora w czaszkę jest co prawda bolesne, ale dużo mniej śmiertelne niż można by podejrzewać! Stąd też morderstwo wywołuje ogromny szok całej społeczności, a na naszych barkach spoczywa znalezienie mordercy.
W grze większość naszego czasu spędzimy na poszukiwaniu wskazówek i dowodów, ale także przesłuchiwaniu świadków i podejrzanych postaci. Bigby na szczęście nie jest sam i może liczyć na pomoc Królewny Śnieżki, bez której na pewno nie zaszedłby tak daleko. Zależnie od naszych preferencji, mamy dość dużą swobodę w tym, jak odgrywać rolę szeryfa. Możemy poddawać się mrocznym instynktom i wydobywać informacje przemocą, w czym bardzo pomaga reputacja głównej postaci. Możemy też próbować być nieco łagodniejszą osobą, wspierającą i dbającą o swoich sąsiadów, która do przemocy posuwa się tylko, jeżeli nie pozostawiono jej innego wyboru. Niestety, i tak raczej wszyscy będą traktowali nas z nieufnością i nikt nie będzie palił się do pomocy. Choć ma to niejako uzasadnienie w związku z przeszłością Bigby’ego, miło byłoby, jednak gdyby raz na jakiś czas ktoś zauważył, że w sumie to nawet równy z nas gość i dużo mniej bestialski, niż się mówi.
Zalety i wady? Jakie wady…
Największą zaletą w tej grze jest klimat. Choć za kryminałami w stylu noir nie przepadam, tak ten mnie urzekł i wciągnął niczym ruchome piaski. Każda postać jest pełnowymiarowa, ma swoje życie, swoje motywacje i, owszem, także nieco za uszami. Dużą frajdę sprawiało mi też odkrywanie, kto, z jakiej baśni pochodzi. Wszak znajdziemy tutaj choćby postacie z Legendy o Sennej Kotlinie, Czarnoksiężnika z Oz, Pięknej i Bestii czy Beowulfa! Tajemnica, którą próbujemy rozwikłać, także jest wielowymiarowa, a z każdym odcinkiem wydaje się zataczać coraz szersze kręgi i dotyczyć coraz większej liczby osób.
Historia angażuje nas od samego początku i konia z rzędem temu, kto nie poczuje wewnętrznej potrzeby rozwikłania tej sprawy. To wszystko razem składa się na niesamowicie spójny wewnętrznie świat, w którym się zakochałem. Fakt, że gra garściami czerpie z komiksu Fables, do którego jest de facto prequelem, ale o ile mi wiadomo, zdecydowana większość postaci i wątków stworzono na potrzeby The Wolf Among Us i za to chylę przed twórcami czoła.
Same zalety!
The Wolf Among Us, choć w październiku będzie miała już dekadę na karku, zestarzała się bardzo dobrze. Dzięki komiksowemu stylowi graficznemu w ogóle nie widać tego wieku. Wadą takiego stylu zwykle jest to, że pewne charakterystyczne dla gier wideo błędy, typu przenikających się modeli czy tekstur, są zwykle bardziej widoczne. Spieszę donieść, że podczas niespełna dziesięciu godzin gry nie zauważyłem wcale takich usterek. Pod względem dźwiękowym natomiast jest jeszcze lepiej! Muzyka jest fenomenalna, zaczynając od motywu głównego, przez podkład do różnorodnych scen, których tu nie brakuje. Podczas akcji, czy podczas cichych i pełnych melancholii momentów muzyka odpowiada za ogrom emocji, które sceny przekazują. Doskonałą robotę zrobili też aktorzy, gdyż dialogi są nagrane świetnie.
Dodatkowe wyróżnienie należy się tutaj Adamowi Harringtonowi, który nie dość, że podkłada głos głównej postaci, to gra także Woodsmana. To sprawia, że w wielu scenach rozmawia sam ze sobą, ale nie zwróciłem na to uwagi aż do napisów końcowych! Podobnie zresztą aktorzy odpowiedzialni za dwoje głównych złoli zasługują na pochwałę, gdyż stworzyli z nich naprawdę przerażające postacie, choć każde w nieco inny sposób.
No dobra, jakieś wady też znajdę
Ogólnie dobre wrażenie nieco psuje cliffhanger przy zakończeniu, ale miejmy nadzieję, że zbliżająca się niebawem kontynuacja wreszcie zaspokoi ciekawość graczy. Ja czekam od kilku dni i mnie to zżera od środka. Niektórzy nieszczęśliwcy jednak czekają już długie, długie lata. Dodatkowo największa, moim zdaniem, wada gry jest już nieistotna. W momencie, kiedy się ukazała, wychodziła w odcinkach, a na każdy z nich trzeba było czekać kilka miesięcy. Na szczęście obecnie gra sprzedawana jest jako kompletny zestaw, więc pod tym względem jest już o wiele lepiej. Muszę jednak wspomnieć o dość nietypowym błędzie, który u mnie wystąpił w trakcie gry pod sam koniec przygody. Scena uruchomiła się u mnie od środka, po czym wróciła do początku. Następnie przeskoczyła do statycznego ekranu z nieaktywnymi opcjami dialogowymi “This field is blank!” do wyboru. Po czym przerzuciło mnie do sceny sprzed trzech rozdziałów! Na szczęście restart gry pozwolił kontynuować zabawę bez dalszych problemów.
The Wolf Among Us to pozycja obowiązkowa dla wszystkich graczy
Podsumowując, The Wolf Among Us to naprawdę świetna gra. Oferuje genialną historię, która wciąga, wzbudza całe mnóstwo pozytywnych emocji, rozgrywka trzyma w napięciu, a postacie są świetnie napisane. Ciężko zresztą znaleźć coś w tym tytule, co nie stoi na wysokim poziomie. Jeżeli z jakiegoś powodu jeszcze nie mieliście okazji, gorąco polecam Wam zagrać w tę produkcję Telltale Games. Tylko trzeba wziąć poprawkę na to, że gra dostępna jest tylko w angielskiej wersji językowej. Mimo to, warto, zwłaszcza że nie jest to droga gra – na Steamie bez promocji kosztuje niecałe pięć dyszek. Za taką cenę zdecydowanie warto zagrać, zwłaszcza mając na uwadze nadchodzącą kontynuację.
Gra pochodzi z prywatnej kolekcji.