Minds Beneath Us – recenzja (PC). To o nas

Gra dostępna na:
PC
Minds Beneath Us - grafika główna

Rozwój sztucznej inteligencji w przeciągu ostatnich dwóch lat zachwyca równie mocno, co przeraża. Wystarczy bowiem nawet przez chwilę zastanowić się nad jej wpływem na naszą przyszłość jako cywilizacji, by poczuć dreszczyk niepokoju. Po cóż płacić ludziom, jeżeli SI może za nich napisać tekst lub stworzyć grafikę, robiąc to przy okazji nieporównywalnie szybciej. Wprawdzie technologia wciąż daleka jest od ideału, ale przecież jeszcze dwa lata temu tworzone przez nią filmy były zabawną ciekawostką, by teraz stać się całkiem poważnym zagrożeniem dla wiarygodności informacji w sieci.

ChatGPT nowej generacji

Toteż o ile przez lata różnorakie dzieła kultury malowały przed nami katastrofalne wizje sztucznej inteligencji zwracającej się przeciwko swoim stwórcom, o tyle wizja współczesnych produkcji – jak chociażby Minds Beneath Us właśnie – w której jesteśmy przez nią zastępowani, wydaje mi się zdecydowanie bardziej przerażająca i realna. Debiutancki projekt tajwańskiego BearBoneStudio wyjątkowo uderzył mnie po nerach, choć początkowo wydawało się, że tytuł ten to klasyczne sci-fi, pozwalające wcielić się nam M.B.U., wolną od ciała jaźń, zdolną do przejmowania kontroli nad genetycznie zmodyfikowanymi ludźmi, co gorsza, bez zgody zarówno na to pierwsze, jak i drugie.

Minds Beneath Us - racking
Niektóre widoki potrafią być całkiem niepokojące.

Mroczna to wizja, owszem, bo przecież nikt z nas nie chciałby zostać zepchniętym we własnym ciele do roli pasażera, ale dość szybko wątek ten spotyka podobna sytuacja (ba, sporą jego cześć można przypadkowo pominąć), gdy pierwsze skrzypce przejmuje właśnie sztuczna inteligencja. Lwia część Minds Beneath Us skupia się bowiem na korporacji Vision i jednej z należących do niej farm flopów, czyli miejsc, w których zdesperowani i przyciśnięci do ściany przez wszechobecną biedę i bezrobocie ludzie wypożyczają własne ciała, by przy ich pomocy generować energię potrzebną do zasilenia całego, położonego prawdopodobnie gdzieś w Chinach (aczkolwiek faktyczna lokacja pozostaje w sferze domysłów) miasta i zarządzającej nim sztucznej inteligencji.

Ludzie pod okiem bota

Minds Beneath Us to fabularny majstersztyk, w którym kolejne wątki wyskakują nagle i często, splatając się ze sobą w olbrzymią, ale mimo wszystko przemyślaną intrygą, niejednokrotnie zmuszającą do zastanowienia się nad swoją moralnością. Co najlepsze, dylematy nie ograniczają się wyłącznie do kwestii egzystencjalnych czy moralnych, ale również tych mniejszych na tle romantycznych czy przyjacielskim. Gra co rusz każe nam podejmować wybory i wybierać strony różnorakich – mniejszych i większych – konfliktów. Wprawdzie żaden nie zmienia drastycznie przepływu historii, nie mówiąc już o doprowadzeniu jej do przedwczesnego końca, ale każda nasza decyzja i wybrana kwestia dialogowa wpływa na to, jak odbierani jesteśmy przez pozostałych bohaterów tej opowieści.

Minds Beneath Us - open floor
Przyznać trzeba, że Minds Beneath Us perfekcyjnie oddaje specyfikę pracy w korpo, wliczając w to animozje między zespołami.

Jest to o tyle świetnie wykonane, że każda z napotkanych w trakcie przygody postaci dysponuje wyrazistym, silnie zarysowanym charakterem, ale jednocześnie w żadnym wypadku nie stanowi góry nie do ruszenia. Możemy nie zgadzać się z ich przekonaniami, a oni być w nich mniej lub bardziej zacietrzewieni, ale sprawnie poprowadzoną rozmową z odpowiednią argumentacją może nam się udać przekonać ich do naszych racji. W efekcie Minds Beneath Us posiada spory potencjał na to, by każde kolejne przejście różniło się od poprzedniego, choć oczywiście nie ma tutaj mowy o drastycznych różnicach. No, może poza jedną, ale to już odkryjecie sami.

Powieść wizualna w szatach przygodówki

Poświęciłem tyle miejsca historii, światu i dialogom, bo to właśnie one stanowią clou tej produkcja. Minds Beneath Us to bowiem tytuł, w którym przez lwią część czasu spacerujemy po lokacjach i rozmawiamy z naszymi współpracownikami. Choć na pozór może się wydawać, że mamy tu do czynienia z przygodówką, to debiutowi BearBoneStudio bliżej jest jednak do powieści wizualnej. Brak tu jakichkolwiek zagadek. Za ich jedyną namiastkę można uznać w zasadzie wyłącznie przeszukiwanie otoczenia i zagadywanie do NPC-ów w poszukiwaniu poszlak, które mogą odblokować nam nowe opcje dialogowe. Poza tym jedynym urozmaiceniem są krótkie, zręcznościowe sekwencje QTE – całkiem widowiskowe, ale na szczęście wyjątkowo łatwe, więc niewybijające z powolnego flow rozgrywki.

Minds Beneath Us - widok
Sporadyczne wyjścia na zewnątrz, choć zazwyczaj krótkie, są jak oddech świeżego powietrza. Ot, życie korposzczura.

Specyfika piękna

Całość ubrano w prześliczną, nawet jeśli dość niekonwencjonalną oprawę graficzną. Otoczenie wykonano w pełnym 3D, ale już sami bohaterowie (podobnie jak ich ruchy) ograniczają się do dwóch wymiarów. Postaci jeszcze mocniej zyskują na kuriozalności przez pastelowe, nieco kreskówkowe kolory i pozbawione twarzy głowy. Teoretycznie w grze tak mocno opartej na rozmowach niemożność odczytania mimiki rozmówcy powinna być sporym utrudnieniem, ale animacje oraz scenariusz skutecznie uzupełniają ten brak. Otoczenia natomiast nie zachwycają zbytnio na bliższym planie, co z nawiązką rekompensują fantastyczne tło futurystycznego miasta oraz jego ulice, kiedy tylko opuścimy budynek Vision.

Kapitalnie wypada również udźwiękowienie z zazwyczaj wtapiająca się w tło muzyką, która wraz ze specyficzną oprawą graficzną perfekcyjnie uwypukla klimat samej historii. Ponarzekać można na niekiedy nierówny miks audio, skutkujący nagłym szokiem, gdy ciosy w bijatykowych sekwencjach QTE wybrzmiewają kilkukrotnie głośniej od pozostałych. To jednak drobiazg. Większym problemem dla sporej części graczy może być brak dubbingu. Wszystkie dialogi występują wyłącznie w formie tekstowej, co mnie osobiście nie przeszkadza, ale dla wielu może to uczynić tę produkcję mniej zachęcającą. Samego tekstu jest bowiem całkiem sporo i nie pomaga również brak polskiej wersji językowej.

Minds Beneath Us - pokój

Potencjalne zagrożenia

Na sam koniec pozostawiłem kwestie techniczne, które musicie brać ze sporym przymrużeniem oka. Kod na grę otrzymałem na kilka tygodni przed premierą, kiedy prace wykończeniowe wciąż trwały, a według twórców większość z napotkanych przeze mnie problemów ma zostać naprawiona. Warto mieć to zatem w pamięci, ale jako recenzent nie mogę o tych rzeczach nie wspomnieć. Przede wszystkim irytowało dość oszczędne rozmieszczenie autozapisów przy braku możliwości manualnego zapisywania stanu rozgrywki, z odstępami sięgającymi niekiedy trzydziestu minut. Angielskie tłumaczenie również momentami wypadało mocno tak sobie, nie stroniąc od – jak przypuszczam – kalek językowych z mandaryńskiego. Minds Beneath Us okazało się również dość zasobożerne w niektórych lokajach, co przy słabszych komputerach – jak u mnie – skutkowało mocnym klatkowaniem.

To o nas

W trakcie tej 15-godzinnej przygody aktualizacje do gry pojawiały się natomiast wyjątkowo często, niekiedy kilka razy dziennie, więc wierzę, że do faktycznej premiery lwia część tych problemów zostanie załatana. Zresztą nawet i z nimi Minds Beneath Us jak najbardziej warte jest Waszej uwagi. Powyższe zgrzyty w żaden sposób nie wpłynęły na przyjemność z rozgrywki i zwyczajnie nie były w stanie przyćmić masy dobra, które w niej znalazłem – niecodziennej, acz pięknej oprawy, oraz przerażająco nam bliskiej i wielowątkowej, a przy tym zgrabnie poprowadzonej opowieści, która przykuła mnie do komputera tak mocno, jak żadna inna produkcja w tym roku.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie BearBoneStudio.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top