Walka z Backlogiem: 1heart (PC). Serce jest, ale duszy brak

Gra dostępna na:
PC
1heart - grafika główna

Raz na jakiś czas lubię włączyć sobie produkcję z gatunku HOPA (hidden object puzzle adventure). To dość specyficzne tytuły, będące pochodną klasycznych przygodówek, tyle tylko, że skupiających się na poszukiwaniu, jak sama nazwa wskazuje, ukrytych obiektów. Rzadko kiedy przebijają się do głównego nurtu, ale często znaleźć można wśród nich prawdziwe perełki. Warto w tym miejscu wspomnieć o produkcjach rodzimego Artifex Mundi czy też świetnej, również polskiej serii Bad Dream od studia Desert Fox. Projektowanie gier z tego gatunku z pewnością do łatwych nie należy. Trzeba w końcu znaleźć odpowiedni balans w czytelności rozwiązań i niestety nie każdemu się to udaje. Poznajcie 1heart.

Potencjał…

Co ciekawe, również jest to produkcja z Polski, choć już akurat nią niekoniecznie warto się na arenie międzynarodowej chwalić. Brzmi to strasznie, ja wiem, ale faktem jest niestety to, że 1heart to wręcz synonim zmarnowanego potencjału. Gra opowiada o małej dziewczynce, poszukującej swojej zaginionej siostry bliźniaczki. Wraz z postępami w rozgrywce zapuszczamy się w coraz to bardziej niepokojące i momentami wręcz abstrakcyjne miejsca, pełne kamer i zabezpieczeń. W powietrzu wręcz unosi się zapach śmierci, a poczucie niebezpieczeństwa zaciska się niczym pętla na szyi bohaterki.

 

1heart - cmentarz
Nawet zwykły cmentarz wydaje się jakiś taki bardziej niebezpieczny.

Klimat i atmosfera to zdecydowanie najlepsze, co 1heart ma do zaoferowania. Olbrzymia w tym zasługa kapitalnej oprawy audiowizualnej. Każda lokacja przypomina ręcznie narysowaną i ukazywaną przez wykrzywiający obraz pryzmat. Wszystko wydaje się zatem znajome, ale obce i niebezpieczne zarazem. Opuszczona chatka pośród lasu, wnętrze starego kościoła, czy nawet polana z widokiem na zamknięte dla przybyłych miasto pomimo braku jakichkolwiek przeciwników lub bezpośredniego dla nas zagrożenia, budzą niepokój. Całości wtóruje ponura ścieżka dźwiękowa oraz nieustający dźwięk bijącego serca protagonistki. Od czasu do czasu ciszę przerwie również złowieszczy głos narratora.

…który zmarnowano

Olbrzymia szkoda zatem, że opowiadana w grze historia okazuje się nieciekawą wydmuszką. To znaczy, czuć, że twórcy chcieli przekazać niepokojącą i niejednoznaczną opowieść, miejscami łamiąc pewne tabu, ale efekt końcowy pozostawia wiele do życzenia. Wiele wątków musimy sobie dopowiedzieć, co może nie jest problemem samym w sobie, ale przy tak skąpej ilości informacji, którymi raczą nas twórcy, dopowiadać musimy sobie praktycznie wszystko. Nie liczcie też, że finał jakkolwiek potwierdzi lub zaprzeczy Waszym domysłom. Gra się po prostu kończy, epatując przy tym tanim „pouczeniem”.

Nie lepiej jest też w kwestii samych zagadek, czyli de facto creme de la creme każdej HOPA-y. Ani przez moment tej dwugodzinnej przygody nie czułem, że wiem, co w zasadzie robię. Część zagadek była bardziej oczywista, ale zdecydowana ich większość uciekała w abstrakcję, a w najgorszych przypadkach okazywała się bezsensownie nielogiczna. Barwienie kamieni eliksirami w tajemniczej maszynie jeszcze jakoś przełknę, ale kompletnie już nie zrozumiem, dlaczego do zabicia owcy mogę użyć siekiery, ale już nie tasaka. Fatalne są też co bardziej zręcznościowe łamigłówki, jak chociażby sekwencja z labiryntem, w którym dotknięcie ściany cofa nas do początku. Skutecznie zniechęca to do rozgrywki, zamiast satysfakcji z rozwiązanej zagadki, dając graczowi raczej ulgę, że nareszcie jest to koniec.

Serce jest, ale duszy brak

Potencjał 1heart był olbrzymi i śmiem twierdzić, że gdyby nieco lepiej poprowadzono scenariusz, a część łamigłówek przeprojektowano lub chociaż lepiej je nakreślono, tytuł ten mógłby być naprawdę dobrą przygodówką z poszukiwaniem przedmiotów w roli głównej. W obecnej formie jest to niestety zaledwie znośna produkcja, broniącą się wyłącznie oprawą oraz interesującym pomysłem na fabułę. Po 1heart sięgałbym zatem wyłącznie w ostateczności. Na rynku pełno jest bowiem zdecydowanie lepszych tytułów z tego gatunku.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top