Cudowne w grach niezależnych jest to, że nie podlegają żadnym odgórnie narzucanym standardom. Nie oczekuje się od nich zniewalającej oprawy wizualnej, zaawansowanych animacji, czy czegokolwiek innego, czego na co dzień wymagamy od produkcji AAA. To znaczy, jasne, super, gdyby wszystko to było, ale w sferze indie liczy się przede wszystkim pomysł i dopracowanie. To właśnie ta wolność twórcza sprawia, że każdy kolejny tytuł z tego segmentu potrafi zachwycić czymś kompletnie innym. W przypadku 20XX od Batterystaple Games jest to przede wszystkim możliwość przeniesienia się myślami w czasie o kilkadziesiąt lat wstecz i poczuć się, jak gdybyśmy po raz pierwszy odpalali Mega Mana.
Mega Man w domu
Porównanie to znalazło się we wstępie nie bez powodu, bo to właśnie ta marka, a dokładniej jej podseria wzbogacona o dopisek X w tytule, stała się inspiracją dla twórców. Już sama nazwa, 20XX, to jawne odniesienie do roku, w którym toczyła się akcja pierwszych odsłon hitu Capcomu. To jednak nie koniec podobieństw, bo również założenia fabuły są względem Mega Mana bliźniacze. Jeżeli skutkujący chaosem bunt robotów użytkowych i wysłanie w celu jego stłumienia pociesznie wyglądającego androida brzmią znajomo, to w 20XX z miejsca poczujecie się jak w domu. W przypadku gry Batterystaple Games każdy przeciwnik to bazująca na jakimś zwierzęciu maszyna, która w zamyśle miała pomagać ludzkości.
Głównymi bohaterami są natomiast Nina i Ace. 20XX możemy ukończyć jako dowolny z nich, ale należy pamiętać, że od naszego wyboru zależeć będzie to, jak wyglądać będzie rozgrywka. Nina korzysta bowiem ze znajomego wszystkim fanom gry Capcomu blastera, Ace natomiast preferuje miecz energetyczny. W ogólnym rozrachunku dalej jest to jednak klasyczny Mega Man. Oznacza to mniej więcej tyle, że każdy z 10 dostępnych poziomów to krótki, ale wypełniony niebezpieczeństwami i przeciwnikami tor przeszkód, na którego końcu czeka nas boss. Podchodzić do nich możemy do pewnego stopnia dowolnie. Pierwsza misja zawsze zostaje wybrana losowo, ale po pokonaniu ostatniego przeciwnika, otrzymujemy możliwość wyboru jednego z trzech wybranych przez system poziomów.
W rogalu zaklęty
Warto w tym miejscu wspomnieć, że układ każdego z nich również jest za każdym razem nieco inny, więc zapomnijcie o uczeniu się trasy na pamięć. Nie należy jednak traktować tego jako wady, bo choć faktycznie jest to spore odejście od formuły Mega Mana, to w praktyce sprawdza się naprawdę nieźle. Zwłaszcza że 20XX to roguelite, a więc produkcja projektowana z myślą o jej wielokrotnym przechodzeniu. Doza losowości sprawia, że gra pozostaje świeża nawet przy którymś z kolei podejściu, a fakt, że poziomy mimo wszystko składają się z predefiniowanych bloków, sprawia, iż po pewnym czasie zaczynamy rozpoznawać schematy, ale bez poczucia znużenia.
To gra, która zdecydowanie bardziej ceni adaptowanie się do sytuacji, aniżeli uczenie się utartych schematów. Nie zrażajcie się zatem, jeżeli zginiecie, bo zdarzy się to Wam tutaj nie raz. Gorycz porażki osłodzi Wam natomiast fakt, że pomiędzy kolejnymi podejściami za zdobytą w trakcie rozgrywki walutę będziecie mogli zakupić stosowne ulepszenia. Najważniejsze są te permanentne, jak zwiększenia paska zdrowia lub potrzebnej do używania ataków specjalnych (każdy boss pozostawia nam swoją broń do zabawy) energii. Zainwestować można również w nowe przedmioty, które pojawiać będą się w trakcie kolejnych prób uratowania świata, a także w ulepszenia ograniczone wyłącznie do następnego podejścia.
Pierwszy rogalik
20XX jest przy tym nadzwyczaj przystępne dla początkującego „rogalarza”, więc stanowi perfekcyjny punkt wejścia dla nowych graczy. Twórcy oferują bowiem trzy poziomy trudności – normalny z wyłącznie jednym życiem oraz łatwy, który pozwala zginąć aż trzy razy. Trzeci natomiast to wyzwanie dla najbardziej doświadczonych graczy, zwiększający zagrożenia czyhające na nas w trakcie rozgrywki. Dodatkowo od czasu do czasu natkniemy się na automaty ze zdrowiem i energią, pozwalające na szybką regenerację w zamian za pieniądze. Te natomiast potrzebne będą nam do zakupu opcjonalnych ulepszeń w rozmieszczonych tu i ówdzie sklepach, więc warto się zastanowić, na czym bardziej nam zależy. Warto wspomnieć także o oferujących ciekawe funkcje, jak chociażby podwójny skok lub możliwość chwilowego unoszenia się nad ziemią, częściach zbroi, które można kupić we wspomnianych kramikach lub zdobyć w opcjonalnych pokojach wyzwań.
Rogal Man
Jeżeli nadal będzie Wam mało nawet po przejściu gry każdym z bohaterów, to w sukurs przyjdzie Wam kooperacja oraz zestaw specjalnie ułożonych wyzwań, których część zmienia się codziennie. Zatem choć 20XX można ukończyć w niecałą godzinkę, to – jeśli tylko lubicie ten typ rozgrywki – tytuł ten będzie w stanie zapewnić Wam długie godziny rozrywki na naprawdę wysokim poziomie. To niezwykle satysfakcjonująca, a przy tym genialnie zbalansowana produkcja, z którą zapoznać powinien się nie tylko każdy fan „rogali” i Mega Mana, ale również każdy, kto chciałby spróbować swoich sił z gatunkiem roguelite’ów, ale nie do końca wie, od czego zacząć. Mówię to z doświadczenia, bo odbiłem się od szeregu tego typu produkcji (wliczając w to nawet Rogue Legacy), a od 20XX zwyczajnie nie mogłem się oderwać.