Ace Combat 7: Skies Unknown – recenzja (Switch). Nieznane niebo

Gra dostępna na:
PC
PS4
XONE
SWITCH
Ace Combat 7

Zawsze miałem jakąś dziwną fascynację do gier lotniczych. Do dziś ciepło wspominam dwie odsłony Blazing Angels, czy też Tom Clancy’s H.A.W.X od Ubisoftu. Kilka godzin poświęciłem na multiplayerowe War Thunder, czy zwiedziłem trochę świata w Microsoft Flight Simulator. Wiedziałem, że istnieje taka seria jak Ace Combat, ale nigdy niedane mi było w nią zagrać. Aż do tego momentu, kiedy część siódma otrzymała port na hybrydową konsole Nintendo Switch. Czas ruszyć na pas startowy i zobaczyć co ma do zaoferowania ta produkcja.

Samoloty

Political Fiction

Pierwsze moje zaskoczenie to fabuła. Nie spodziewałem się w zręcznościowej grze o samolotach tak ciekawej i wciągającej opowieści, o konflikcie pomiędzy Państwem Osea a królestwem Erusea. Historia jest tutaj przedstawiona z dwóch perspektyw, mechaniczki imieniem Avril oraz pilota myśliwca o pseudonimie – Trigger.

Z początku wszystko wydaje się być zagmatwane, a też część informacji otrzymujemy przez radio podczas wykonywania misji, które jak pewnie domyślacie się, potrafią być bardzo intensywne. Historia jest ciekawa, ale tego typu opowieści po prostu trzeba lubić. Z czasem nawet pojawiają się elementy science-fiction takie jak drony czy winda kosmiczna, albo pola siłowe.

Pustynia

Latanie rządzi

Jak wspomniałem już wyżej, nie jest to symulacja. Więc spokojnie po ten tytuł może sięgnąć każdy. Dostępne są dwa tryby sterowania: standardowy i ekspercki. Wbrew pozorom ten drugi dalej jest mocno zręcznościowy, jednak wymaga od nas trochę nauki i faktycznie daje zupełnie inne odczucia w sterowaniu.

Poruszanie się w przestworzach, unikanie wrogich rakiet, latanie tuż nad ziemią czy inne beczki lub korkociągi. Wszystko tutaj możemy zrobić i sprawia to masę frajdy. Samo kierowanie taką maszyną to czysta przyjemność i nie ma większej satysfakcji od strącenia rakietą wrogiego samolotu.

Tym bardziej że dostajemy dostęp do masy współczesnych modeli. W tym także tych dobrze znanych z naszego świata jak np. F-16. Różnią się one masą i uzbrojeniem, a także statystykami. Musimy ostrożnie dobierać samolot do misji i nauczyć się nim sterować. Kolejne “statki powietrzne” odblokowujemy w specjalnym drzewku, w którym za punkty otrzymujemy również uzbrojenie czy części.

Ace Combat 7: Skies Unknown

Nie ma tu nudy

To, czego najbardziej się obawiałem w tej produkcji to misje. Bo w końcu co można wymyślić jeśli chodzi o samoloty? Na moje szczęście, myliłem się i to bardzo. Twórcy wręcz dwoją się i troją, aby jak najbardziej urozmaicić nam rozgrywkę. Latanie, aby unikać radarów, ochrona bazy, eskortowanie celu, działania w kanionie. No i chyba najważniejsze walka z wrogimi siłami powietrznymi i lądowymi.

Nie ma tutaj miejsca na nudę, bawiłem się świetnie. Być może dla wieloletnich fanów moje porównanie będzie nieco krzywdzące, ale czułem się, że Ace Combat to takie trochę Call of Duty, tylko w powietrzu. Powtarzam, dla mnie to ogromny komplement.

Ace Combat 7: Skies Unknown

Dark Souls z samolotami

Wybaczcie tak banalnie nazwany akapit, ale nic nie oddaje tego ile razy, zobaczyłem napis-Misja Nieudana. Ten tytuł potrafi dać w kość i to nawet na łatwym poziomie trudności. Testuje on nasze umiejętności i cierpliwość. Daje przy okazji niesamowitą satysfakcję, gdy uda nam się już dany etap ukończyć.

Warto zaznaczyć, że nigdy nie odczułem, że tytuł pogrywa ze mną nieuczciwie, po prostu brakowało mi doświadczenia, albo sam sobie tak to tłumaczę. Nie pomaga też fakt, że poziom skacze nagle do góry. Na początku nic nie zapowiada tego, co ma nastąpić, aż tu nagle jedna misja testuje wszystkie nasze zmysły i tak zostaje już do końca. Zero litości.

Ace Combat 7: Skies Unknown

Uczta dla oczu i uszu

Tytuł prezentuje się bardzo dobrze na Nintendo Switch i w porównaniu do swoich odpowiedników z dużo mocniejszych konsol czy PC, nie ma się czego wstydzić. Oczywiście grafika jest nieco rozmyta, rozdzielczość obiektów zmniejszona, a całość działa w 30 klatkach na sekundę. Mimo tego uważam, że jest to dobry port. Modele samolotów wyglądają świetnie, a i ogromne mapy nie zostały w żaden sposób zmniejszone. Chmury są przepięknie, a wybuchy efektowne.

Dodatkowo otrzymaliśmy wszystkie wydane do tej pory dodatki, w tym misje z filmu Top Gun: Maverick. To, co jednak zrobiło na mnie wrażenie to muzyka. Epicka i pompatyczna. Idealnie nadaje wszystkim wydarzeniom na ekranie rozmachu. To sprawia, że w ten tytuł szalenie przyjemnie się gra.

Za ścieżkę odpowiada Junichi Nakutsuru, który jest z serią od piątej odsłony, a dodatkowo pracował przy Soul Caliburze. Trzeba mu przyznać, że doskonale wiedział, co robi.

Podsumowanie

Ace Combat 7 to świetny tytuł. Przynajmniej dla mnie była to jazda bez trzymanki i bardzo miło spędzone kilkanaście godzin. Gratka dla fanów militariów, no i przede wszystkim osób wkręconych w samoloty. Wciągająca fabuła i świetna dynamiczna rozgrywka dopełnia wszystkiego. Wersja na Switcha nie ma się czego wstydzić, jest to bardzo udany port. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji, to zagrajcie. Naprawdę warto.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Ace Combat 7 (Switch)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Banner reklamowy X-KOM

Avatar photo
Jakub, człowiek, dla którego nigdy nie ma problemu. Próbował już w życiu wszystkiego: aktorstwa, żonglowania, gotowania, pisanie to jego najnowsza pasja, w której ma nadzieje się spełnić. Gra od kiedy pamięta, na początku na komputerze, później głównie na konsolach. Fan nietuzinkowych produkcji z kraju kwitnącej wiśni. Uwielbia wszelkiej maści komiksy o superbohaterach. Zawsze powtarza, że nie liczy klatek woli po prostu grać.
Scroll to top