Dziwny jest to związek — z Assassin’s Creed Valhalla. Bardzo burzliwy. Często się na siebie obrażamy ale i tak w końcu do siebie wracamy. Nigdy się nie obraża, gdy oderwę się od niej dla innej – niekoniecznie młodszej, lecz zazwyczaj dużo krótszej. Takie powroty wychodzą nam zawsze na dobre, bo dzięki temu mogę zachwycać się na nowo.
Faktów suchych kilka
Lecz czy jest czym? Valhalla jest kolejną ewolucją serii, zbudowaną na silniku AnvilNext 2.0 (co ciekawe pierwszy raz zastosowany w AC:Unity) i trzecią częścią, w której łącznikiem w świecie obecnym jest Layla Hassan. Uparta do granic możliwości członkini zakonu assasynów, która ucieka przed żądnym panowania nad światem Abstergo.
Znacie to uczucie, gdy wracacie wieczorem z pracy i dostajecie odgrzewany obiad? Niby smaczny, ale jednak nie to samo, co podane jedzenie na świeżo. Tak jest z tą częścią. Tak też było z Odyssey. I chociaż widoki mamy przepiękne. I chociaż klimaty średniowiecznej, brudnej, nieżyczliwej, ciężkiej do życia Anglii, oraz surowej Skandynawii zostały oddane perfekcyjnie – tak widać, że mamy styczność z poprzednimi częściami na nowych teksturach. Jest jednak zasadnicza różnica. Mapa, która początkowo miała być większa od Odyssey czy Origins – ostatecznie chyba taka nie jest. Przyznam szczerze, że męczyły mnie podróże statkiem pomiędzy wyspami w starożytnej Grecji. Wolę przemierzać świat pieszo, lub konno zachwycając się widokami i poznając świat na własnych zasadach.
O fabule Assassin’s Creed Valhalla(Ale bez spoilerowania!)
Historia z którą mamy tutaj styczność to historia rodów, które dusząc się w Skandynawii uciekają do Anglii by walczyć tam o chwałę, ziemię i dobrobyt. Naszym zadaniem jest zjednanie sobie wszystkich klanów/księstw/ziemskich obszarów Anglii by zbudować niepodważalny status osoby nietykalnej na podbitych terenach. Nasze losy ciągle będą się przeplatać z losami assassynów, którzy zjawili się na tych terenach i widzą w nas potężnego sojusznika w walce z protoplastami zakonu templariuszy.
W grze przyjdzie nam się zmierzyć ze spora liczbą przeciwników. Dużym plusem jest ich różnorodność. Sporo z nich ma swoje unikalne sposoby walki co urozmaica sam gameplay. Zwiększenie liczby spotykanych wojów, było konieczne ze względu na ogromną mapę i konieczność urozmaicenia rozgrywki. Dodatkowo nowością są najazdy rzeczne i zdobywanie surowców na rozwój osady (ostatni raz z takim rozwiązaniem mieliśmy styczność w AC3 gdy Connor powoli przejmuje gospodarstwo Achillesa).
Nie tylko historia
Bardzo podoba mi się koncept zadań pobocznych, który wymusza na nas pełne skupienie się na rozmowie ze zlecającym, lub dokładne zapoznanie się z otoczeniem. Tego typu zadania nie będą widoczne w panelu zadań, będą się jedynie wyświetlać na mapie jako nieukończony znacznik, a ignorowanie tego co mówi NPC może skończyć się tym, że będziemy przekopywać internet by odnaleźć rozwiązanie zagadki. Czasem będzie to konieczność wysłuchania starca – i podjęcie decyzji zgodnie z własnym sumieniem, innym razem pobawimy się z dziećmi w chowanego. Ot takie miłe przerywniki pomiędzy rozlewaniem hektolitrów krwi.
Na zakończenie…
Ja przy Valhalli bawię się świetnie, jednak ogrom świata i misji do wykonania zmusza mnie czasem do przeskoczenia w coś lżejszego. Historię traktuję za każdym razem jak dobry długodystansowy serial, w którym mam możliwość czynnego udziału. Chyba to za każdym razem powoduje, że wracam do światów wykreowanych przez Ubisoft z tak wielką chęcią. I na pewno gdy tylko ukażą się pierwsze plotki na temat nowej części, będę wczytywać się w nie z wypiekami na twarzy.
Plusy:
- Dobrze odwzorowany klimat średniowiecznej Anglii i Skandynawii,
- ewolucja questów pobocznych,
- brak bitew morskich,
- rzeczne najazdy,
- płynna zmiana płci głównego bohatera,
- nienachalny i klimatyczny soundtrack.
Minusy:
- Bardzo mały progres względem poprzednich części,
- mechanika punktów widokowych by odsłonić mapę,
- skalowanie przeciwników pod poziom bohatera.