Asterix & Obelix to sympatyczna para galów, których nie trzeba przedstawiać. Tak mi się przynajmniej do niedawna wydawało. Okazuje się jednak, że młodsze pokolenie nie jest do końca świadome źródła, na którym nowa gra Mr Nutz Studio bazuje.
Na początku był komiks
W zamierzchłych czasach, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o komputerach, czyli w roku 1959, Panowie René Goscinny i Albert Uderzo wpadli na pomysł, po czym przelali go na kartki komiksu. Tak właśnie powstały pierwsze przygody niskiego gala o uskrzydlonym chełmie o imieniu Asterix. Wraz ze swoim przyjacielem Obelixem i malutkim pieskiem Idefixem przeżywają wspaniałe przygody, ucztują na bankietach i uprzykrzają życie Rzymianom.. Komiks o duecie z Galii tak bardzo przypadł ludziom do gustu, że na jego podstawie powstało mnóstwo kreskówek, filmów fabularnych no i oczywiście gier.
Niezapomniane przygody
Asterix & Obelix: Slap them All! garściami czerpie ze swojego papierowego pierwowzoru. Każdy z sześciu dostępnych w grze aktów opowiada historię żywcem wyciągniętą z komiksów. Wraz z dwójką bohaterów odwiedzimy więc Egipt, Hiszpanię i jeszcze kilka innych miejsc, o których nie napisze, żeby nie zdradzać wszystkiego. Szkoda trochę, że twórcy nie próbowali wymyślić własnej fabuły, ale mogło być to podyktowane licencją, więc nie będę się czepiał.
Nie podoba mi się za to, sposób, w jaki fabuła została przedstawiona. Pomiędzy planszami wstawione są nieruchome obrazki bohaterów wraz z tekstem, który trzeba czytać samemu. Nie licząc narratora, który raz na jakiś czas coś przeczyta, kwestii mówionych w zasadzie tu nie ma. Wielka szkoda. Ja widziałbym tutaj ruchome plansze wyjęte z komiksów z aktorami podkładający głosy.
Chyba już tu byłem
To jeszcze nie koniec mojego narzekania. Kolejną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu, jest powtarzalność plansz. I nie mówię tu tylko o ich wyglądzie, chociaż to też woła o pomstę do nieba. Na statku pirackim walczyłem chyba z dziesięć razy. Oczywiście miał on zmienione kolory i tarcze na burcie wyglądały trochę inaczej, ale nadal była to ta sam łajba.
Odszedłem jednak od tematu. Mówiąc o powtarzalności, mam na myśli to, że każdy poziom polega dosłownie na tym samym. Jeżeli planem twórców było przywołanie wspomnień beat ’em upów z lat dziewięćdziesiątych to udało im się to w 100 procentach. Jedynym naszym celem jest przedzieranie się przez zastępy przeciwników, machając pięściami na lewo i prawo. Kiedyś to wystarczyło, ale w obecnych realiach miałem nadzieję na trochę więcej kreatywności. Są, co prawda dodane plansze, polegające na innych mechanikach, ale jest ich zdecydowanie za mało. Zresztą one też sprowadzają się do walenia w jeden przycisk.
Asterix & Obelix kontra rzymianie, piraci i bandyci
Kolejnym sporym minusem jest brak zróżnicowania przeciwników. Podstawę tworzy kilka archetypów, z której każdy dostał kilka skórek. Ponownie odwołał się do wspomnianych w poprzednim akapicie beat ’em upów. Takie zabiegi były zrozumiałe wtedy, natomiast obecnie spodziewałbym się czegoś więcej. Podobnie sprawa ma się z bossami. Spotkałem się nawet z sytuacją, że po pokonaniu Centuriona pod koniec jednej planszy, w następnej musiałem walczyć z dwoma na samym początku.
Twórcy albo nie mieli pomysłu, albo zabrakło zasobów na wprowadzenie bardziej skomplikowanych przeciwników. SI naszych antagonistów jest na przyzwoitym poziomie. Postacie, które atakują z daleka, starają się zachować dystans. Kiedy walczymy z jedną grupą, druga próbuje podejść gracza od tyłu. Nie są to jakieś zagrywki rodem ze Sztuki Wojny Sun Tzu, ale nie powalają głupotą.
Cios i kop
Skoro już o powalaniu mowa to skupmy się na najważniejszej części gry, czyli na walce. Tutaj Mr Nutz Studio zrobiło naprawdę świetną robotę. Sterowanie oboma Galami jest bardzo dobre. Nie ma żadnych lagów czy ślizgania się po powierzchni. Wachlarz ciosów też został dobrany znakomicie.
Asterix kręci przeciwnikami nad głową i wiruje, rozdając ciosy na lewo i prawo. Obelix uderza brzuchem albo łapie przeciwnika i sprzedaje mu liście raz za razem. No i oczywiście ten sławny podbródkowy, który pozbawia legionistów sandałów. Każda potyczka wygląda tu jak żywcem wyjęta z kreskówki.
Oprócz standardowych uderzeń mamy tu też dostępne ciosy mocniejsze, których użycie powoduje zmniejszenie zasobów energii. Zmieniając typy ataków, możemy wyprowadzać naprawdę widowiskowe combosy. Bardzo się cieszę, że ta część Slap them All! Została wykonana bardzo dobrze. Wszystkie te rzeczy, na które narzekałem wcześniej, odpływają w niepamięć, jak tylko przeciwnicy pojawiają się na ekranie.
Asterix & Obelix jak w kreskówce
Skoro już wspomniałem, że walki przypominają te, które możemy zobaczyć na srebrnym ekranie, należałoby dodać, że sprawa ma się podobnie z grafiką. Wszystko jest tu ręcznie rysowane. Animacje postaci są płynne i wyglądają naprawdę wspaniale. Czułem się, jakbym podczas seansu w domowym zaciszu dostał pada do ręki i sam mógł kontrolować sympatycznych Galów. Tym bardziej szkoda, że od strony fabularnej mamy tu nieruchome plansze.
Od strony dźwiękowej jest w porządku. Nie ma tutaj żadnej zapadającej w pamięć muzyki, ale to nie jest tytuł, w którym ma to znaczenie. Podoba mi się natomiast, że obie postacie raz na jakiś czas rzucą jakiś zabawny komentarz pasujący do sytuacji. Asterix wchodzący do obozu Rzymian i stwierdzający, że nie mógłby w takim miejscu mieszkać, bo wszystkie namioty wyglądają tak samo, zawsze wywoływał u mnie drobny uśmiech.
W drużynie raźniej
Asterix & Obelix: Slap them All! można ukończyć samemu, ale wiadomo, że lepiej gra się z drugą osobą. Fajnie, że twórcy dali taką możliwość. Szkoda tylko, że psuje to całkowicie jakąkolwiek trudność. W związku z tym, że przeciwnicy zawsze wychodzą z lewej lub prawej części ekranu, wystarczy, że każdy gracz stanie po przeciwnej stronie i problem z głowy.
Kolejny niezrozumiały dla mnie zabieg to brak możliwości wskrzeszenie partnera. Jeżeli punkty zdrowia jednego z graczy spadną do zera, musimy zaczynać całą planszę od nowa. Jest to dziwne, chociażby z tego względu, że grając solo, możemy przełączać się pomiędzy Asterixem i Obelixem w dowolnym momencie co daje na dwa razy więcej punktów życia.
Asterix & Obelix wymaga innego podejścia
No i teraz mam prawdziwy dylemat. Pomimo mojego narzekania i wielu rzeczy, których mi w tym tytule po prostu brakuje, bawiłem się nadzwyczaj dobrze. Walka jest dokładnie taka, jakiej bym się spodziewał, a właśnie o to tutaj chodzi. Po spędzeniu z Asterixem i Obelixem kilku godzin zrozumiałem, w jaki sposób należy z tą produkcją postępować. Zamiast zasiąść do niej na dłużej, podzieliłem sobie czas z nią spędzony na około godzinne sesje.
Dzięki takiemu zabiegowi nie nudziły mnie te wszystkie powtarzalne mechaniki i za każdym razem miałem ogromny ubaw podczas spuszczania manta zalewom przeciwników. Asterix & Obelix: Slap them All! ewidentnie zrobiony jest na modłę retro beat ’em upów i w taki właśnie sposób należy go konsumować. Raz na jakiś czas i to w małych ilościach.
Podsumowanie
Zanim napiszę te ostatnie kilka zdań, dodam tylko, że tytuł nie posiada niestety polskiej wersji językowej. Jest to trochę smutne, ponieważ jest to produkcja skierowana do młodszych odbiorców.
Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy gra jest warta swojej obecnej ceny. Jeżeli jesteście fanami przygód zabawnej dwójki Galów to jak najbardziej. Jeżeli tak jak ja, pamiętacie czas spędzony w salonie, grając w takie tytuły jak Knights of the Round czy Cadillacs and Dinosaurs to nie ma się co zastanawiać. Powiem więcej. Gdyby nie fakt, że ostatnio budżet domowy trochę mi się skurczył, to pewnie skusiłbym się na wersję pudełkową, do której dodano kilka gadżetów. Natomiast ci, którzy szukają w grach czegoś więcej niż tylko klepania w przyciski, polecam się wstrzymać i poczekać na jakąś porządną promocję.
Gameplay
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!