Tej gry raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. W zasadzie wystarczy napisać Asteroids i absolutnie każdy powinien wiedzieć, o co chodzi. To absolutna legenda branży i jedna z najpopularniejszych produkcji swoich czasów, która nie tylko zdetronizowała w momencie premiery w 1979 roku Space Invaders, ale też zrodziła całą rzeszę klonów. Niemniej, nie zawsze to, co było hitem kilkadziesiąt lat temu, wytrzymuje próbę czasu. Toteż choć Asteroids znamy raczej wszyscy, to zdecydowana większość z nas z olbrzymią dozą prawdopodobieństwa nie odpaliła jej od wielu lat, jeśli w ogóle to kiedykolwiek zrobiła. Czy tytuł ten jest obecnie w stanie sprostać swojej renomie?
Niełatwy podbój kosmosu
Przyznaję bez bicia, pierwsze chwile po złapaniu za dżojstik kazały mi zakwestionować swoje growe wybory. Asteroids początkowo może odrzucić dość specyficznym sterowaniem – wychylenie drążka do przodu do zwiększa prędkość kierowanego przez nas statku kosmicznego, na boki obraca go, a do siebie uruchamia tarczę. Schemat ten dużo lepiej sprawdzić powinien się na klawiaturze bądź krzyżaku, ale nawet do koszmarnego dżojstika Atari szybko można się przyzwyczaić i już po kilku chwilach zacząć niszczyć pędzące w naszym kierunku asteroidy, niczym zawodowy astrogórnik, czerpiąc przy tym olbrzymie pokłady radości z rozgrywki.
Paradoks bliźniąt
Asteroids przez lata nie zestarzało się bowiem ani o dzień. Jasne, wizualnie trudno tu mówić o uczcie dla oczu, a i oprawa audio raczy nas zaledwie odgłosami wystrzałów i wybuchów, ale ta pewna doza ascetyzmu sprawia, że całość okazuje się wyjątkowo czytelna, co w grze arcade stanowi olbrzymią zaletę. W końcu chodzi tu wyłącznie o nabijanie kolejnych punktów, niszcząc fruwające dookoła kosmiczne głazy i pojawiające się od czasu do czasu wrogie statki, którym najwidoczniej nie podoba się uskuteczniane przez nas skałobójstwo, więc postanowiły odpłacić nam pięknym za nadobne. W zasadzie Asteroids ma niewiele więcej do zaoferowania. Może wydawać się zatem, że ta prostota i mechaniczne ubóstwo w dobie rozpisanych na setki godzin fabuł i zawiłych, często premiujących kreatywność gracza mechanik sprawi, że hit Atari okaże się raczej mało angażującym przeżyciem.
Galaktyczna nieśmiertelność
Tymczasem są w tym nieskomplikowanym rozbijaniu wielkich asteroid na mniejsze, by w końcu wyczyścić kosmiczne gruzowisko, ukryto złoża frajdy. Jasne, nie jest to najpewniej tytuł, przy którym spędzicie kilka kolejnych tygodni bez przerwy, ale wciąż sprawia, że po odłożeniu kontrolera ma się co jakiś czas ochotę sięgnąć po niego ponownie i spróbować pobić swój poprzedni, tym razem może włączając alternatywny tryb, jak chociażby taki, w którym skały po dotarciu krawędzi ekranu, zamiast pojawiać się po jego drugiej strony, odbijają się od niej, albo ten, w którym asteroidy poruszają się szybciej. Można też ewentualnie spróbować poszaleć wspólnie z innymi graczami. Prostota nie jest zatem wadą Asteroids, a jej największą zaletą. To właśnie ona uczyniła ją nieśmiertelną.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!