Astro Bot – recenzja (PS5). Mały robot o wielkiej sile

Gra dostępna na:
PS5
Astro Bot - grafika główna

Demo technologiczne, krzyczeli ludzie. 300 zł za grę na dwie godziny, pokrzykiwali chwilę później. Absurd. Owszem, Astro’s Playroom faktycznie było demem technologicznym, mającym za zadanie pokazanie możliwości nowego PlayStation, ale ocenianie przez jego pryzmat kompletnie nowej, pełnoprawnej gry jest po prostu kuriozalne. No, ale Astro Bot w końcu wyszedł i momentalnie podbił serca graczy, dla niektórych stając się nawet pretendentem do prestiżowego tytułu gry roku. Pewnie w głowach wielu z Was rodzi się pytanie: czy Astro Bot faktycznie jest tak dobry? Oj, jest.

Astro’s Playroom 2.0

U podstaw stanowi on rozwinięcie formuły Astro’s Playroom, a jednocześnie ma być on nowym rozpoczęciem dla serii (w końcu postać Astro mieliśmy już okazję poznać w VR-owych Astro Bot: Rescue Mission i The Playroom). Bardzo bym sobie oraz Wam życzył tego, by seria pozostała z nami jeszcze na długie lata. Jej ostatnie dwie odsłony, a w szczególności najnowsza, to produkcje wykonane z niesamowitą pieczołowitością i wręcz tętniące miłością do gier ich twórców.

Astro Bot - gadżet
Gadżety nie tylko pomagają w walce, ale też urozmaicają podróżowanie.

Jeżeli graliście w Astro’s Playroom, to w Astro Bot odnajdziecie się w mgnieniu oka, bo na dobrą sprawę to niemalże identyczne gry. Celem tym razem jest odzyskanie komponentów PlayStation 5, skradzionych przez złowieszczego kosmitę imieniem Space Bully Nebulax. By to zrobić, musimy odwiedzić pięć galaktyk i uratować uwięzione na ich planetach boty, z którymi później dokonamy szturmu na siedziby podwładnych „Wielkiego Złego”. Poziomy ponownie mają linearny charakter, a choć większości dzieją się na lądzie, to dorzucono też sekcje podwodne. Przebiec można je w kilka minut, to w ich zakamarkach poukrywano wspomniane wcześniej robociki i fragmenty puzzli, których poszukiwania nieco wydłużają czas rozgrywki. Niemniej nawet nie zbierając wszystkiego, przejście Astro Bot zajmuje jakieś 6-8 godzin.

Zabawa dla całej rodziny

Warto przy tym pamiętać, że jest to gra familijna, skierowana do jak najszerszego grona odbiorców. W efekcie poziom trudności jest dość niski – ginąć możemy tu w nieskończoność, a śmierć cofa nas zaledwie o kilka, może kilkanaście sekund. Przynajmniej jeżeli mowa o głównych poziomach wliczając w to wieńczące pobyt w każdej galaktyce walki z bossami, bo w galaktykach możemy natrafić również na komety i zbiorowisko gwiazd, których rozbicie odblokuje nam dostęp do dodatkowych, dużo trudniejszych etapów. Te są wprawdzie krótkie, ale na tyle wymagające, by ich przejście zajęło graczowi przynajmniej kilka prób. Świetnym dodatkiem, choć niestety niezbyt licznym, są tematyczne poziomy, dedykowane konkretnym seriom, jak chociażby Uncharted czy Horizon. Astro przejmuje wówczas część umiejętności ich protagonistów, więc w przypadku wymienionych przykładów należy spodziewać się strzelanin oraz szycia z łuku do wielkiego dinozaura.

Astro Bot - boss
Bossowie może i charakteryzują się olbrzymimi rozmiarami, ale walki z nimi są łatwiutkie.

Piękna spójność, spójne piękno

Astro Bot ujmuje przede wszystkim dopracowaną i kreatywną rozgrywkę. Poza standardowym skakaniem między platformami i biciem przeciwników, w każdym z poziomów dostajemy jakiś gadżet, zmieniający zasady zabawy. Ot, mogą być to krokodylowe rękawice, którymi będziemy mogli nie tylko lać wrogów z większego dystansu, ale także chociażby chwytać czerwone punkty na planszy, by wysunąć fragment otoczenia, otwierając tym samym dalszą drogę. Część gadżetów rozpoznają fani Astro’s Playroom, ale nie zabrakło też nowości, jak na przykład zamiana Astro w gąbkę, pozwalającą na wsysanie płynów lub pancerz, umożliwiający mu na zamienienie się w niezniszczalną kulę. Więcej zdradzać nie będę, bo kolejne mechaniki warto poznać samemu.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że każdy element jest ze sobą niesamowicie spójny. Zbierane znajdźki pozwalają na odblokowanie nowych rzeczy na służącej za hub planecie, na której na początku gry rozbił się Astro. Uratowane boty możemy zawołać, by pomóc w odblokowaniu skrywającej jakiś sekret ścieżki, komplety puzzli zaowocują pojawieniem się na mapie między innymi garderoby z kostiumami dla bohatera czy maszynę gacha, w której wydamy zebrane monety na możliwość wylosowania nowych ubranek, malowań dla naszego pada-statku czy też gadżety dla krzątających się po okolicy robotów, zarówno tych „gołych”, jak i przebranych za kultowe postacie z historii gier.

Astro Bot - zdjęcie z pingwinami
W specjalnym zoo możemy pocykać sobie fotki ze zwierzątkami.

Techniczny cukiereczek

Całość ubrano przy tym w przepiękne, bajkowe szaty. Plansze, choć niewielkie, pełne są drobnych szczegółów, sprawiających, że te zdają się tętnić życiem. Potwory budujące bałwana w „śnieżnych krainach” czy donoszona malutkimi wiaderkami woda dla usychającej rośliny to drobnostki, których mimo wszystko trudno nie docenić. Nieźle wypada również skoczna muzyka, aczkolwiek zabrakło tutaj utworów, które na dłuższą chwilę zagościłyby w mojej pamięci.

Perfekcyjnie jest natomiast w przypadku warstwy technicznej. Astro Bot śmiga z nienaganną płynnością 60 FPS, a przez całą rozgrywkę nie napotkałem najmniejszego błędu. Na wyróżnienie zasługuje również wykorzystanie możliwości DualSense’a. Astro Bot jako druga gra na PlayStation 5 (pierwsza było Astro’s Playroom) faktycznie pozwala poczuć różnicę między haptycznymi a standardowymi wibracjami. Wyraźnie czuć zmianę podłoża, każdą kropelkę deszczu czy opór stawiany przez napiętą cięciwę łuku. Ponadto korzysta z tego część mechanik, wymagając chociażby wytypowania, który klocek w ścianie należy przesunąć, bazując na sile drgań. Niby to mała rzecz, a jakże cieszy!

Astro Bot - rynna

Mały robot o wielkiej sile

Astro Bot to jedna z tych gier, której walory trudno jest przekazać w recenzji. Tekst nie oddaje bowiem tego, jakie pozytywne emocje budzi ta produkcja. Sterowanie jest wyjątkowo responsywne, rozgrywka pomysłowa, grafika prześliczna, klimat arcyuroczy, a całość wyjątkowo spójna. Jeżeli wciąż nie jesteście przekonani, to po prostu sprawdźcie wyśmienite Astro’s Playroom, które i tak powinniście mieć na konsoli. Astro Bot to bowiem w zasadzie ta sama gra tyle tylko, że większa i jeszcze lepsza.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie PlayStation Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Astro Bot (PS5)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Banner reklamowy X-KOM


Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top