Jednym z kluczowych motywów, które pojawiają się w grze Behind the Frame: The Finest Scenery, jest sztuka. Co więcej, artyzm daje tu o sobie znać nie tylko na gruncie fabularnym, lecz także w przypadku innych aspektów produkcji autorstwa niezależnego Silver Lining Studio. I mimo że jednokrotne przejście tego interaktywnego doświadczenia nie zabrało mi dużo czasu, ów tytuł z pewnością zapisze się w mojej pamięci na dłużej. Bo mowa o takiej pozycji, która potrafi poruszyć struny ludzkiej wrażliwości, robiąc to zarazem w subtelny sposób.
Malarska codzienność
Behind the Frame pozwala odbiorcom wskoczyć w rolę młodej, sympatycznej i pełnej zapału malarki. Główna bohaterka żyje poniekąd zgodnie z ustalonym rytuałem, wedle którego udany poranek powinien zacząć się od włączenia muzyki, zjedzenia śniadania oraz skosztowania aromatycznej kawy. Rozkład dnia dziewczyny obejmuje też oczywiście chwytanie za pędzel, a kiedy ją poznajemy, protagonistka pragnie ukończyć szczególnie ważny obraz. Tworzone akurat dzieło potrzebne jest bowiem aspirującej artystce po to, by zgłosić się do nowojorskiej galerii sztuki z zamiarem wystawienia tam swoich prac. W międzyczasie dowiemy się zaś jeszcze choćby tego, że nieskory do rozmów sąsiad kobiety również maluje. Ale co szczególnie istotne, zostaniemy także uraczeni tajemniczymi skrawkami pewnych historii, które związane są z różnymi obrazami w naszym lokum.
O życiu z nutami tajemnicy i ciepła
Prócz wymienionej we wstępie sztuki, odzywają się tutaj takie tematy jak uczucia, życiowe wybory czy znaczenie przypadku. Co ciekawe, scenariusz produkcji przybiera początkowo formę obyczajówki z elementami bliskimi realizmowi magicznemu, by następnie podążyć ku bardziej surrealistycznym rejonom. Zawarte w grze pierwiastki niezwykłości bynajmniej nie nadają fabule zbytnio ekstrawaganckich cech. Obecność takich akcentów wspiera opartą na niejednoznaczności narrację, skłaniając do uważnego śledzenia przedstawionej opowieści i samodzielnej jej interpretacji. Poza tym, nie zapomniano o poruszającym wydźwięku, a finałowe minuty sprawiły nawet, że w moim oku zakręciła się mała łezka. Jak jednak wcześniej zasygnalizowałam, The Finest Scenery jest równocześnie dalekie od usilnego grania na naszych emocjach, wybierając bardziej stonowaną drogę. Tytuł ten preferuje delikatne i niewymuszone ciepło, jakie przejawia się m.in. przez zwyczajny, acz chwytający za serce widok człowieka z kotem na kolanach.
Z jednej strony, szkoda, że ukończenie propozycji od Silver Lining Studio nie trwa długo. Przy pierwszym podejściu finał ujrzałam wszak raptem po około 1 godzinie i 40 minutach, przy czym grałam wtedy bez pośpiechu, dokładnie oglądając każdy kąt, a także sporządzając notatki na potrzeby recenzji. Z drugiej strony, doceniam fakt, że taka skondensowana konstrukcja fabularna nie tylko okazała się spójna i pomysłowo przemyślana, lecz również posiada należytą głębię. Ten krótki czas wystarczył też, by przywiązać się do głównej bohaterki. Jak zresztą nie lubić osoby, której nie brak serdecznego nastawienia do świata? A taka właśnie jest nasza artystka. To dziewczyna, która stara się dostrzegać wokół siebie dobro i pozytywy. Osoba, która nie gniewa się na psotnego kota sąsiada z naprzeciwka, w zamian wykazując troskę o owego zwierzaka.
Lekki i przystępny gameplay
Jeśli chodzi o mechanikę, Behind the Frame to bardziej interaktywny film animowany bądź doświadczenie do przeżywania niż typowa gra. Owszem, możemy liczyć na zagadki, lecz te odznaczają się niskim stopniem skomplikowania. A gdyby jakiś fragment zatrzymałby nas na troszeczkę dłużej, pomoże dokładna obserwacja mieszkania malarki, by wypatrzyć przydatne wskazówki. Wśród dostępnych zadań mamy – przykładowo – układanie podartych obrazków, przyrządzanie porannego posiłku, wciskanie właściwych elementów na bazie wizualnych podpowiedzi, szukanie ukrytego kodu czy czysto plastyczne zajęcia. Co prawda machanie pędzlem bez ładu i składu nie posunie nas do przodu, lecz nie musimy dążyć do mistrzowskiej precyzji, gdy sięgniemy po farby przy malowaniu konkretnych kształtów lub wypełnianiu kolorem konturów. Z kolei szkicowanie sprowadza się już jedynie do jeżdżenia ołówkiem na kartkach kajetu protagonistki.
W ogólnym rozrachunku mamy zatem do czynienia z rozgrywką, która sprawdzi się jako relaks, pozwalając przy okazji popłynąć z narracją. Ponadto, rozwiązywanie przygotowanych przez twórców zadań często prowadzi do odkrywania nowych klocków fabularnych, co też jest plusem. Podobnie jak udane wykorzystanie ograniczonej przestrzeni, w obrębie której działamy. Bo poza pojedynczymi sytuacjami, większość czasu spędzimy w kawalerce naszej bohaterki, gdzie rozlokowano różne hotspoty. Do tego interakcja z otoczeniem przebiega bardzo intuicyjnie, a sterowanie w pecetowej wersji, które generalnie polega na korzystaniu z możliwości obracania się o 360 stopni, dłuższym przytrzymywaniu lewego przycisku myszy i wykonywaniu pojedynczych kliknięć, wypada rzeczywiście wygodnie.
Rozkosz dla oczu i coś miłego dla ucha
Pod względem audiowizualnym, Behind the Frame zasługuje na miano artystycznej perełki. Pełna uroku grafika elegancko brata malarski styl z silnym wpływem Studia Ghibli, które odpowiada za takie filmy animowane jak np. „Spirited Away: W krainie bogów” czy „Mój sąsiad Totoro”. Inspiracje produkcjami od słynnej japońskiej wytwórni, z czego, swoją drogą, deweloperzy nie robią tajemnicy, odzywają się głównie w cutscenkach, potęgując wrażenie śledzenia interaktywnej animacji. Ba, nawet kadr ze zbliżeniem na filiżankę gorącej kawy to sama przyjemność. Pozytywnym odczuciom sprzyjają też płynne przejścia pomiędzy przerywnikami filmowymi a właściwą częścią gry. Dodam, że mieszkanko protagonistki jawi się jako przytulny kącik, odgrywając kluczową rolę w budowaniu intymnego klimatu. A co do muzycznego tła, ono także nie zawodzi. Nastrojowy soundtrack cieszy uszy mieszanką jazzowych rytmów, walca i typowo sentymentalnych melodii. Jego zacnym zwieńczeniem jest zaś liryczna piosenka „The Color You Love the Most”, która leci na napisach końcowych.
Summa summarum
Artystycznie, kameralnie i z duszą… Tak w maksymalnym skrócie podsumowałabym moją przygodę z Behind the Frame: The Finest Scenery. Wprawdzie ta niezależna produkcja – jak już wspominałam – jest krótką grą, lecz nadrabia innymi zaletami. Owoc prac Silver Lining Studio z gracją łączy delikatność, emocjonalny wydźwięk, dużą wrażliwość estetyczną i atrakcyjne opakowanie, a także serwuje graczom odpoczynek w kwestii mechanizmów rozgrywki. Tytuł ten umie więc umilić wolny wieczór i zaangażować, zapewniając jednocześnie ukojenie. Czy to w trakcie sesji przy komputerze. Czy to na urządzeniu mobilnym, bo takie przenośne edycje również się ukazały.