Niewiele jest tytułów, które na stałe zapisały się w umysłach graczy. Jedną z takich pozycji jest według mnie Beyond Good & Evil. W momencie premiery produkcja co prawda zdobyła uznanie krytyków i odbiorców, ale nie można tu było mówić o sukcesie komercyjnym. Dopiero po latach tytuł ten został doceniony i zasłużył na istotne miejsce na kartach historii.
Zaczyna się powoli
Za całym pomysłem stał Michel Ancel, znany, chociażby z serii o Raymanie. Jednak Beyond Good & Evil miało być czymś nieco innym. Akcja gry przenosi nas do roku 2435, na planetę Hillys. Świat ma kłopoty, bowiem jest nękany przez obcych zwanych DomZ.
Wcielamy się w Jade, reporterkę, która mieszka wraz ze swoim wujkiem Pey’j w latarni i zajmuje się sierotami. Naszym zadaniem będzie oczywiście w dużym uproszczeniu uratowanie świata przed katastrofą i udowodnić, że siła militarna zwana Sekcją Alfa, współpracuje z wrogiem. Fabuła nie należy tutaj do wybitnych, jest dobrze napisana i poprowadzona, ale te dwadzieścia lat po premierze, raczej nie zrobi na nikim wrażenia.
Świat jest interesujący i przedstawiony z polotem. Jednym z moich ulubionych motywów są antropomorficzne nosorożce, utrzymane w kulturze rastafarian. To świat gdzie fantastyka łączy się z zaawansowaną technologią. Spodobała mi się ta koncepcja i aż chciałoby się tego wszystkiego więcej. Postaci są również sympatyczne i łatwe do zapamiętania, zwłaszcza bohaterowie, którzy będą nam towarzyszyć w podróży.
Zachwycająca oprawa
Beyond Good & Evil – 20th Anniversary Edition może pochwalić się dużo lepszymi modelami postaci i teksturami niż wersja z HD z 2011 roku, o swoim klasycznym odpowiedniku nie wspominając. Zadbano nawet o nową reprezentację nieba. Największe wrażenie robią jednak nowe tekstury skóry na postaciach, szczególnie tych antropomorficznych, jakich jak właśnie Pej’y.
To dalej tytuł, który ma w swoim DNA konsole piątej generacji, ale nie straszy tak bardzo grafiką, a wszystko dzięki odpowiedniej stylizacji. Tytuł na PlayStation 5 działa w dwóch trybach: wydajnościowym i wizualnym. W tym pierwszym otrzymujemy 1440p i 60 klatek na sekundę, a w tym drugim 4k i 60 fps.
Do produkcji dodano również materiały bonusowe, ciekawostki z tworzenia gry, zwiastuny, czy też materiały koncepcyjne, a nawet wideo z usuniętych poziomów. Co stanowi spory kawałek growej historii i może pomóc odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Beyond Good & Evil to produkcja dzisiaj tak kultowa. Na koniec tryb do speedrunu, który dodaje nam licznik z prawej dolnej strony ekranu. Ciekawa rzecz, chociaż dla mnie była kompletnie zbędna.
Ambicja
Na swoje czasy była to produkcja bardzo ambitna. Otwarty świat, po którym mogliśmy się poruszać na poduszkowcu, dodatkowo prosty system sklepów i ekonomii, walka czy też skradanie się i zagadki logiczne.
Akcje obserwujemy z trzeciej osoby i lwią część rozgrywki stanowi eksploracja i zbieranie pereł. Zazwyczaj dostajemy zadanie w jakiejś lokacji, a żeby się tam dostać, potrzebujemy ulepszyć nasz poduszkowiec, więc udajemy się do nosorożców mechaników i za określoną liczbę “surowców”, usprawniają nasz pojazd. Pod koniec gry zbieranie samych pereł było już dość upierdliwe, i wyglądało tak, jakby ktoś chciał nam sztucznie wydłużyć rozgrywkę.
Warto zaznaczyć, że tytuł w żaden sposób nie został zmieniony pod względem poziomu trudności, co prawda Beyond Good & Evil nie należy do produkcji trudnych, ale jest kilka irytujących, głównie skradankowych momentów. No i jednego z najgorszych finałowych bossów w dziejach gier.
Do samego skradania również można by się przeczepić, bo jest niezwykle proste, zresztą tak samo jak i walka. Nie zmienia to faktu, że jak na rok 2003, był toł bardzo ciekawy projekt, no i żaden z wyżej wymienionych elementów nie jest zrobiony źle.
Zachwycająca muzyka
Na osobny akapit zasługuje muzyka, bo ta jest wybitna. Jedna z lepszych, jakie można było usłyszeć. Gdy po raz pierwszy uruchomiłem edycję rocznicową, to przypomniałem sobie, za co uwielbiam ten tytuł. Christophe Héral, który odpowiada za soundtrack, wykonał świetną robotę. Wiele mamy tutaj motów przypominającą baśń, bo Beyond Good & Evil właśnie tym próbuje być, baśnią.
Trudno jest mi wybrać jeden konkretny utwór, ale naprawdę polecam przesłuchać ścieżkę dźwiękową, pełną różnych gatunków. Od utworów orkiestrowych z wykonaniem chóru, po melancholijne melodie, a na motywach reggae i heroicznych ambientach kończąc. Rozstrzał robi tutaj wrażenie.
Podsumowanie
Beyond Good & Evil – 20th Anniversary Edition to klasyk, w który trzeba zagrać. Pozycja całkowicie obowiązkowa. Tytuł na swój sposób unikalny, w który włożono sporo serca i to widać. Wszystko jest tutaj wykonane poprawie, tworząc zgrabną całość. W tych czasach produkcja co prawda może już trochę sfrustrować, szczególnie tych przyzwyczajonych do tych nowszych produkcji, ale i tak uważam, że warto ten tytuł poznać. Dla mnie było to wspaniały powrót.
Jeszcze pozwolę sobie na małą dygresję. Gra przypomniała mi Ubisoft, który tak bardzo uwielbiałem, tworzący ciekawe światy pełne pasji. Niestety przyrównując to, do ich obecnych działań i tworzenia gier jako usług jest mi przykro. Najpewniej nigdy nie zobaczymy Beyond Good & Evil 2. Strona gry co prawda dalej funkcjonuje, ale ostatnie informacje pochodzą z 2020 roku, tego samego, w którym Michel Ancel zakończył tworzenie gier.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.