Borderlands – recenzja filmu. Słaby chaos!

Film oparty na szalonej serii gier Borderlands od Gearbox Studios jest tym, czym można się spodziewać po jego trailerze. Dowodem na to, że niektóre produkcje nie powinny powstawać.

Fabularnie nawet ma jakiś sens!

Prawie cała akcja dzieje się na planecie Pandora. Miejscu, gdzie rządzą szumowiny, bandyci i korporacje. A do tego wszystkiego gdzieś jeszcze znajduje się tajemnicza krypta, w której można znaleźć artefakty dawnej cywilizacji Eridian.

Borderlands
Kadr z filmu Borderlands

Wszystko zaczyna się, kiedy łowczyni nagród imieniem Lilith, dostaje zlecenie na znalezienie córki właściciela korporacji Atlas. Brzmi jak proste zadanie, prawda? Jednak takie nie jest, ponieważ właśnie wszystko rozgrywa się o to, gdzie ta mała się znajduje. Na wspomnianej wcześniej planecie, a ta jest jednym wielkim śmietnikiem.

W tm filmie zbytnio niczego nie ma

Jestem osobą, która grała we wszystkie gry z serii Borderlands i z jednej strony jest to faktycznie film, który fabularnie trzyma jakiś ustalony punkt, do którego dąży, ale nie ma w nim zbytnio czegoś innego. Kiedy już na horyzoncie pojawiał się faktycznie ważny wątek poboczny, który można było wykorzystać do głębszej rozbudowy jakiejkolwiek z postaci – był on szybko ucinany albo pozostawiony bez rozwiązania. Jakby umieszczono go, bo ktoś w głowie miał go na swojej checkliście pomysłów.

To jeden wielki fan service

Największym problemem Borderlands jest to, że niezwykle schematyczna produkcja. Pokazuje to, że nie każdy materiał z gier nadaje się na to, by stać się kinową lub serialową adaptacją.

Borderlands
Kadr z filmu Borderlands

Tutaj właśnie mamy taki przypadek. Podczas oglądania faktycznie dostajemy wiele nawiązań i to tak nachalnych, że jeśli idzie na ten film ktoś, kto grał w gry, to będzie się śmiać. Może i nawet przez moment będzie chciał wrócić do tego świata, ale to nie jest produkcja dla nich.

Jednak, jeśli spojrzymy z perspektywy kogoś z czystą głową, dostanie produkcje będącą zlepkiem pomysłów z dziwnym akcentem na niektóre sytuacje czy postaci oraz teksty między nimi, a te (bez tego kontekstu) nie są zabawne, a wplecione tam na siłę.

Wizualnie jest ślicznie

Jednak jest jedna rzecz, za którą muszę tę produkcję pochwalić i robię to z czystym sumieniem. Otóż świat przedstawiony w filmie jest żywcem wyjęty z gry. Co niejako pokazuje, że ktoś miał jakiś sensowny pomysł na to, jak przenieść realia serii na duży ekran. I to by było na tyle.

Aktorsko też nie porywa

Mocnym argumentem (przynajmniej według marketingu) była Cate Blanchett jako Lilith oraz Kevin Hart w roli Rolanda. I tutaj pojawia się następny problem. Było widać dysproporcję między nimi. Lilith powinien zagrać ktoś młodszy, bardziej pasujący podejściem do tego całego chaosu i wariactwa. Ja rozumiem, na pewnym etapie swojego aktorskiego życia nie można wybrzydzać w kwestii ról, jakie się pojawiają i fakt, że grasz kogoś, kto nie chce być w danym miejscu to jedno, ale granie tego do tego stopnia jakby w ogóle nie chciałoby Ci się być w tym filmie to drugie.

Borderlands
Kadr z filmu Borderlands

Z kolei widać po postaci granej przez Kevina Harta, że niejako bawił się swoją rolą. Dostaliśmy wojaka zmęczonego życiem, ale na tyle doświadczonego by z łatwością przeżył na planecie będącej jednym wielkim śmietnikiem. Jednak przy tym widać było, że pewne żarty sprawiały mu radość, dzięki czemu efekt finalny nie jest taki jednowymiarowy.

Dla kogo faktycznie jest Borderlands?

Chciałoby się napisać, że dla graczy. Jednak tylko w momencie, gdy będą mieli w głowie podejście, że ten film to wyłącznie laurka w ich stronę. Poza ciekawie zrealizowanym światem (w kwestii wizualnej) i niektórych tekstów żywcem wziętych z gry – nie ma w tym filmie niczego, dlaczego warto by go polecić.

Nie mogę go też polecić z czystym sumieniem komuś, kto nie zna dzieła Gearbox Studios. I to nie jest tak, że czepiam się tej produkcji, ponieważ miałem względem niej jakieś wymagania. Po prostu nie ma w nim niczego wartego uwagi.

Jeśli jakimś cudem trafiliście na tę recenzję, a jeszcze nie wybraliście się do kina na tę produkcję, to tego nie róbcie. Szkoda czasu i pieniędzy na bilety. Zamiast tego idźcie i zagrajcie w którąś z gier z serii Borderlands. Więcej z tego doświadczenia wyciągniecie.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Niektórzy mówią, że wakacje spędza w Kaer Morhen grając w Gwinta i pijąc dobre wino. Inni powiedzą, że to człowiek, do którego dzwoni Rick, kiedy Morty nie może wyruszyć na przygodę i nie ma nic lepszego do roboty obok zadawania trudnych pytań ludziom, by mieć o czym potem opowiadać.
Scroll to top