Calico – recenzja (PC). Obudź swoją furrsonę

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
SWITCH
MAC
Calico - grafika główna

Symulatory życia to kompletnie nie moja bajka. Próbowałem już Animal Crossing, chwytałem też za motykę w Harvest Moon, ale za każdym razem dość szybko się odbijałem. Skłamałbym jednak, mówiąc, że mnie do nich nie ciągnie. Z jakiegoś dziwnego powodu za każdym razem, kiedy na rynku pojawia się kolejny z nich, czuję ogromną ochotę, by dać im jeszcze jedną szansę, nawet mimo tego, że prawdopodobnie ponownie szybko znudzę się rutyną wirtualnego życia. Tym razem postanowiłem dać szansę trzyletniemu już Calico i okazało się, że może nie wszystko jeszcze stracone.

Furrrasy!

Olbrzymią zaletą gry Peachy Keen Games są bez dwóch zdań jego założenia. Obejmujemy bowiem rolę właściciela kociej kawiarni na magicznej wysepce, zamieszkiwanej przez ludzi ze zwierzęcymi cechami, humanoidalne zwierzętami, a także całą masę regularnych futrzaków. Cel Calico jest wybitnie prosty – prowadzić swój przybytek, poznać okolicznych mieszkańców i pomagać im w prostych zadaniach, a przy okazji odkryć całą wyspę i zaadoptować tyle zwierzaków, ile tylko damy radę. Projekt świata jest przy tym nie tylko przesłodki, ale też całkiem zróżnicowany, oferując możliwość zwiedzenia malutkiej wioski w centrum wyspy, pokrytych śniegiem gór, pełnego wieżowców miasta, a także kwiecistej polany i magicznych lasów.

Calico - kocurek
Na większych zwierzętach można jeździć. To samo tyczy się tych powiększonych przy pomocy magii.

Kocurkowa słodycz!

Calico perfekcyjnie wpisuje się w nurt „cozy games”, w których nie musimy przejmować się tak naprawdę niczym. Nadrzędnym celem gry jest relaks i pod tym względem sprawdza się ona perfekcyjnie. Miła dla oka oprawa graficzna i łagodna, plumkająca w tle muzyka cieszą, a całkiem różnorodne lokacje aż proszą się o spacery. Bawi również mechanika zarządzania swoją własną kawiarnią, pozwalając na dowolne jej udekorowanie zakupionymi lub otrzymanymi meblami, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, oraz upieczenie różnorakich ciast, drożdżówek i innych smakołyków w prostej, acz przyjemnej minigrze, przypominającej nieco film „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki”. Finalnie zabawa z adoptowanymi pieskami, kocurkami oraz pozostałymi przedstawicielami lokalnej fauny sprawia sporo głupkowatej radości, a możliwość utworzenia swojej własnej kociej świty, przyodzianej w fikuśne czapeczki jest zwyczajnie genialna.

Miło, mało

Problem w tym, że Calico stanowi bardzo małą produkcję. Wszystkie jej elementy składowe prezentują się zacnie, ale w dłuższej perspektywie tytuł ten zacznie nudzić nawet największych fanów gatunku. Brakuje chociażby możliwości rozbudowania lub przebudowania kawiarni, a poza pieczeniem smakołyków i robieniem zadań dla bohaterów niezależnych, Calico nie oferuje w zasadzie nic więcej. Toteż jeżeli skończymy wszystkie zlecenia (a nie jest ich zbyt dużo), pozostanie nam jedynie szwendanie się bez celu i pichcenie.

Calico - gotowania

Obudź swoją furrsonę

Calico zdecydowanie przydałaby się duża aktualizacja. Nie musi być to nic rewolucyjnego, trzęsącego grą w posadach, ale nie obraziłbym się o dorzucenie możliwości wędkowania, sadzenia roślinek, łapania owadów czy czegokolwiek, co sprawiałoby, że po wykonaniu wszystkich zadań będę miał jeszcze po co do tego tytułu wracać. W obecnym stanie Calico, choć pełne jest uroku i bawiłem się przy nim zaskakująco dobrze, jest produkcją na raz. Wciąż warto ją sprawdzić, ale nie spodziewajcie się, że spędzicie w jej świecie dziesiątki godzin.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top