Cult of the Lamb – recenzja (PC). Animal crossing spotyka Dead Cells

Cult of the Lamb Banner

Nie przepadam za niekończącymi się grami. A tego powodu tytuły jak Animal Crossing czy Binding of Isaac omijam szerokim łukiem. Głównym powodem jest ilość czasu, który należy poświęcić, aby cokolwiek sensownego w tych produkcjach uzyskać. Kiedy w zeszłym roku zobaczyłem pierwszy zwiastun Cult of the Lamb, trochę się obawiałem. Z jednej strony od razu zostałem zachęcony bardzo ładną grafiką. Z drugiej połączenie rogulelite dungeon crawlera oraz city sima od razu wzbudziło moją obawę. Przestraszyłem się, że będzie to gra na wiele godzin i nie znajdę czasu, żeby w nią zagrać. Pomimo tego wszystkiego byłem bardzo ciekaw czy z mieszanki wymyślonej przez studio Massive Monster powstanie hit. Właśnie dlatego, gdy tylko nadarzyła się okazja zrecenzowania Kultu Owcy, od razu zgłosiłem się na ochotnika.

Cult of the Lamb Screen 01

Z deszczu pod rynnę

Naszą przygodę zaczynamy jako Owca, idąc na rzeź. Będąc ostatnim przedstawicielem swojego gatunku, zostajemy złożeni w ofierze ku czci Starej Wiary. Jednak, zamiast udać się na wieczny spoczynek, stajemy przed obliczem Tego Który Czeka. Zdradzone i zakute w kajdany bóstwo oferuje nam powrót do świata żywych. W zamian oczekuje od nas pomocy. Jako jego akolita wracamy na ziemski padół, by zemścić się na swoich oprawcach, a przy okazji zwrócić mu wolność. Do osiągnięcia celu potrzebujemy zwolenników, więc tworzymy kult, zakasujemy rękawy i bierzemy się do roboty.

Tak właśnie zaczyna się ta zwariowana opowieść trwająca około szesnastu godzin. Tyle zajęło mi ukończenie głównego wątku fabularnego. Mających nadzieję na głębokie przesłanie i nieoczekiwane zwroty akcji muszę rozczarować. Historia opowiedziana w Cult of the Lamb jest prostolinijna do bólu. Nie uważam jednak tego w żadnym wypadku za minus i nie przeszkadza to w czerpaniu radości z każdej minuty spędzonej w świecie wykreowanym przez zespół Massive Monster.

Cult of the Lamb Screen 02

Podstawa rozgrywki w Cult of the Lamb

Cult of the Lamb jest podzielony na dwie przeplatające się ze sobą części. Jedna z nich to typowy dungeon crawler, gdzie walczymy z przeciwnikami, otwieramy skrzynie i pokonujemy bossów. Druga to city sim skupiony na zarządzaniu naszą grupką popleczników. Zacznę od przybliżenia każdej z nich.

Krucjatę czas zacząć

Krucjata to nic więcej jak wyprawa do jednego z czterech dostępnych biomów w poszukiwaniu nowych duszyczek oraz potrzebnych materiałów. Każda taka wycieczka rozpoczyna się od losowego przydziału broni oraz zdolności specjalnej. Oba narzędzia zagłady występują w kilku rodzajach. W przypadku broni możemy trafić na sztylet, miecz, topór, rękawice lub — mój ulubiony — młot. Umiejętności jest ciut więcej, a wśród nich są takie klasyki jak kula ognia czy zamrażające kolce. Trochę szkoda, że twórcy nie wprowadzili żadnych synergii między jednym i drugim. Nie zmienia to jednak faktu, że walczy się bardzo przyjemnie. Postać jest responsywna, a animacje ataku można w dowolnej chwili przerwać unikiem. Przeciwników jest sporo, ale nigdy nie miałem wrażenia, żeby było ich za dużo. Wisienką na torcie są naprawdę widowiskowi bossowie kończący każdą wyprawę. Wszystkie potyczki urozmaica również wybór kart z dodatkowymi wzmocnieniami pojawiający się przynajmniej raz na krucjatę.

Cult of the Lamb Screen 03

Zajęte życie farmera

Gdy już ukończymy wycieczkę i zbierzemy wszystkie nagrody, przychodzi czas na zarządzanie naszą małą organizacją religijną. Aby zwolennicy Owcy byli szczęśliwi, musimy zapewnić im dach nad głową, sanitarne warunki oraz coś do jedzenia. Z początku sami musimy ogarniać te potrzeby życia codziennego. W miarę odblokowywania kolejnych budowli oraz zwiększającego się przypływu członków kultu możemy cały ciężar prac zwalić na nich. Nie powinniśmy jednak przeginać, ponieważ zbuntują się i opuszczą obozowisko bez oglądania się za siebie. W ekstremalnych przypadkach mogą nawet przekonać innych, aby do nich dołączyli.

Cult of the Lamb Screen 04

Walka kontra zarządzanie

Największą zaletą Cult of the Lamb jest połączenie tych dwóch mechanik opisanych powyżej. Osobno nie wyróżniają się one niczym szczególnym, ale razem stanowią świetnie zaprojektowaną pętlę. Budynki wymagają materiałów, które zdobywamy tylko i wyłącznie podczas krucjat. Aby zdobyć dostęp do lepszych broni oraz zdolności pozwalających nam na robienie coraz to dłuższych i cięższych wypraw, musimy podtrzymywać zadowolenie naszego stada. Dzięki temu będą również generowali więcej Oddania służącego do odkrywania coraz to nowych budynków. Dłuższe wycieczki pozwalają nam zebrać więcej lepszych zasobów. Kolejnym dużym plusem jest to, w jaki sposób deweloper zaprojektował czas, który poświęcamy na opisane czynności. Zarówno jedna krucjata, jak i jedno zaspokojenie potrzeb podwładnych nigdy nie trwa za długo.

Cult of the Lamb Screen 05

Rytuały ku czci Cult of the Lamb

Na osobny akapit zasługują doktryny oraz rytuały. Obie te czynności to narzędzia do kontrolowania popleczników i upewniania się, żeby ich poziom wiary nie spadał. Doktryny pozwalają nam wprowadzać prawa, dzięki którym odkrywamy nowe obrzędy i modyfikujemy statusy zwolenników. Możemy na przykład opracować dogmat, który powoduje, że nasi podopieczni zyskują wiarę w momencie, gdy kogoś poświęcimy. Nie dość, że dostajemy dodatkowe zasoby do wzmocnienia swoich broni, to jeszcze wszyscy cieszą się, kiedy wielka macka wciąga nieszczęśnika w otchłań. Przykładów takich jest mnóstwo, ale pozostawię je Wam do odkrycia.

Cult of the Lamb Screen 06

W kupie siła

Wszystko to, co pisałem wcześniej, kręci się oczywiście wokół naszego stada bezbronnych i oddanych owieczek. Kimże byśmy byli, gdyby nie oni? Bardzo podoba mi się fakt, że każdy z nich jest losowo generowanym stworzeniem posiadającym własny wygląd oraz cechy. O ile to pierwsze można dowolnie zmieniać to, to drugie jest z góry ustalone. Warto jest się tym cechom przyglądać, ponieważ często powiedzą nam czym najlepiej milusińskiego zająć.

Cult of the Lamb Screen 07

Boskie lico

Na zakończenie chciałbym jeszcze wspomnieć o szacie graficznej gry. Uważam, że studio stojące za tą produkcją trafiło w dziesiątkę. Śliczne kolorowe otoczenia i kreskówkowy przesłodzony wygląd bohatera oraz zwolenników przypomina mi kreskówkę Happy Tree Friends. Jestem przekonany, że gdyby deweloper poszedł w inną stronę ze stylem graficznym, gra nie byłaby tak dobra, jak jest. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to wygląd biomów, które są do siebie bardzo podobne. Nie licząc kolorystyki, bardzo mało się w nich zmienia. Nie przeszkadza to jednak ani trochę w rozgrywce. Ścieżka dźwiękowa także doskonale pasuje do całości. Do gustu przypadły mi zarówno utwory w tle, jak i zabawne głosy postaci.

Od storny technicznej nie napotkałem żadnych poważnych problemów. Podobno wersja konsolowa miała swoje niedociągnięcia, ale liczne łatki to złagodziły.

Koniecznie zagrajcie w Cult of the Lamb

Na papierze połączenie dwóch gatunków, na których bazuje rozgrywka w Cult of the Lamb, nie brzmi najlepiej. Jednak spece z Massive Monster podołali tematowi i należy im się za to szóstka z plusem. Do tej i tak już ciekawej mieszanki dorzucili szczyptę humoru i mnóstwo uroku. Wszystko się tu ze sobą doskonale przeplata i dzięki temu cały czas jest co robić. Warto jeszcze wspomnieć o kilku dodatkowych minigrach oraz postaciach spotykanych podczas krucjat. Każda z nich ma swoją historię do opowiedzenia i dodatkowe zadania dla nas. Co chwila dostajemy nowe rzeczy do odblokowania. Jeżeli ktoś chciałby się skupić na zbudowaniu najpiękniejszego obozowiska, może to zrobić dzięki ogromnej ilości budynków kosmetycznych. Lubię produkcje, w których za każdym rogiem czeka na nas coś nowego. Taką właśnie grą jest Cult of the Lamb. Pęka w szwach od zawartości i cieszy każdą chwilą z nią spędzoną. Szkoda nie zagrać w taki tytuł.

Na zakończenie wspomnę jeszcze o tym, że Cult of the Lamb jest dostępne w cenie około 100 złotych na wszystkich znanych platformach.

Cult of the Lamb Screen 07

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Cosmocover.

Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.

Gameplay


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Gra dostępna na platformie Steam:

Avatar photo
Gram w gry odkąd pamiętam. Jako mały brzdąc właziłem na stołek, żeby pograć na automatach w salonie dziadka. Teraz rozsiadam się wygodnie w zaciszu własnego domu i z padem w rękach oddaję się swojemu ulubionemu hobby. Zawsze chciałem dzielić się swoimi wrażeniami ze wspaniałego świata wirtualnej rozrywki. Pamiętajcie, że czas spędzony na czytaniu nigdy nie jest czasem zmarnowanym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top