Pomimo swoich początkowych problemów, premiera Cyberpunk 2077 była jednym z największych wydarzeń dekady – a przede wszystkim – otwarciem dla nowej generacji gier. Wersja na PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S sprawia, że tytuł nareszcie zadowoli konsolowych graczy tak, jak powinien to zrobić w grudniu 2020 roku.
Sukces, jaki maszyna marketingowa CD Projekt RED osiągnęła w latach 2018-2020, niewątpliwie zostanie zapisany w annałach historii branży gier. Polskie studio wiedziało doskonale co, kiedy, i jak często pokazywać graczom, by ci nieustannie odczuwali niedosyt. Pomimo kilku poślizgów, wizja gry oraz Keanu Reeves byli dla mnie breathtaking. Jedno jest zabawne. W moim uniwersum, Cyberpunk 2077 naprawdę dowiózł. Oślepiony bajerami i promieniami, wybrałem, jak się okazało, jedyną słuszną, wersję na PC. Mogłem sobie na to pozwolić tylko dzięki chmurze Nvidia GeForce NOW.
W międzyczasie, na konsolach starej generacji rozgrywał się dramat. Losowe zamknięcia aplikacji, wiecznie doczytujące się tekstury, parada błędów fizyki i postaci, jakie nie śniły się największym sceptykom. 10 grudnia 2020 roku, Cyberpunk 2077 nie był gotowy na konsolową premierę. Szybko zdali sobie sprawę z tego nawet Microsoft oraz Sony. Budowana latami reputacja studia dla graczy, legła w gruzach, wraz z cenami akcji studia na giełdzie.
Dlatego też naprawdę cieszy mnie fakt, że CD Projekt RED postanowiło zawalczyć o swoją markę raz jeszcze. Prace nad Cyberpunk 2077 były kontynuowane. Ich punktem kulminacyjnym jest niewątpliwie wydana 15 lutego 2022 roku łatka 1.5. Ta jest jednocześnie premierą gry na konsolach obecnej generacji – PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S. Z dumą mogę stwierdzić, że tytuł nareszcie dojrzał.
Dzieeeeeń dobry, Night City!
Ostatnie godziny z Cyberpunk 2077 przypomniały mi wiele zalet tej produkcji. Na przykład, to jak świetnie CD Projekt RED potrafi rozpisywać postacie oraz dialogi w grach. Dyskusje są naprawdę naturalne, a złudne wybory sprawiają, że te rozmowy zyskują na dynamice. Zwłaszcza, że bohaterowie nie są robotami, oj nie. Dopiero po półtora roku, gracze na konsolach mogą również zobaczyć żywe Night City. Gdy tylko wszedłem do klubu Afterlife, przypomniałem sobie jaki ogrom pracy został włożony w dopracowanie lokacji. Spójność projektów plakatów, audycji radiowo-telewizyjnych, czy wreszcie towarzyszących V postaci. To wszystko daje jeden, kompletny obraz świata przedstawionego w grze.
Cyberpunk 2077 nowej generacji to animacja w 60 klatkach na sekundę, z wyłączonym trybem śledzenia promieni. Można go oczywiście aktywować, lecz wracamy tutaj do filmowych 30 ramek. Muszę jednak przyznać, że produkcja CD Projekt RED prezentuje się fantastycznie i bez tych fajerwerków. Tylko nie mówcie nikomu w Nvidii, bo jeszcze sprzedaż RTX-ów może spaść.
Gdy nie musimy się przejmować błędami, gra potrafi zaimponować na poziomie audio-wizualnym nawet dziś. Od początku byłem pod wrażeniem projektu Night City. Ogromne wieżowce, pełne neonów i ruchomych plakatów, wymieszane z dzielnicami przemysłowymi i pustyniami, na których nomadzi prowadzą własne osady, psując przy tym wielkie plany agentów korporacji.
Cyberpunk 2077 zaczął mi imponować jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem jak leniwy okazał się najnowszy port GTA V. Mając takie porównanie, dopiero dostrzegasz jak świetny tytuł dostarczyło polskie studio. Zwłaszcza teraz, gdy wszystko działa jak powinno. Nawet model prowadzenia pojazdów. Nie aż tak automatowy, działa tutaj nareszcie dobrze. Pojazdy mają swój ciężar, przez co nie prowadzisz kartonu. Pościgami za to się nie przejmuję – traktuję je raczej jako zbędny zapychacz, powstrzymujący mnie przed dalszą progresją. Interakcje z NPCD oraz MaxTac wolę sobie zostawić na segmenty fabularne.
Tańcz, głupia tańcz
Przejdźmy jednak może do konkretów w rozgrywce. Mówimy tutaj o dokładnym przetasowaniu rozwoju postaci. Tym razem, poszedłem mocno w obsługę broni długich i krótkich, dość szybko ułatwiając sobie grę na poziomie artylerii. Nie zrobiłem tego bez powodu, ponieważ chciałem jak najdokładniej sprawdzić działanie adaptacyjnych triggerów na Dual Sense. Muszę przyznać – nie zawiodłem się. Niezależnie od typu broni, strzelanie daje teraz ogrom frajdy. Opór stawiany przez kontroler przypomina mi o Deathloop, gdzie to był jeden z niewielu świetnych elementów gry.
Teraz jednak, Dual Sense jest wisienką na torcie pełnym szalonych strzelanin oraz skradankowych momentów, gdzie skrytobójcy i hakerzy mają największe pole do popisu. Pomijając fenomenalny wątek fabularny z uwięzioną w chipie duszą Johnny’ego Silverhand, mięsista rozgrywka Cyberpunk 2077 naprawdę teraz dowozi. I to jest zabawne, bo oryginalnie nie byłem przekonany do wytwarzania, ulepszania, czy też segregowania rang przedmiotów jak w Fortnite. A jednak, schemat gąbki działa, a poznawanie kolejnych typów broni to niesamowita przyjemność.
Przypomniałem sobie również, jak świetną zabawą w detektywa są segmenty braindance. Za pomocą tych interaktywnych filmów, odkrywamy najmroczniejsze tajemnice Night City, dokładnie analizując każdy fragment taśmy w trzech warstwach – wizualnej, dźwiękowej i termalnej. Bardzo ucieszyło mnie, że mogłem tutaj pominąć zbędny tutorial. W końcu wracałem już z dziesiątek godzin spędzonych w pecetowym wydaniu gry.
Cyberpunk 2077, czyli nadzieja na DLC
Obecność gry CD Projekt RED na PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S niewątpliwie cieszy. Mamy do czynienia z gotowym produktem, który przeszedł bardzo długą drogę od grudnia 2020 roku. Tylko właśnie. Jeżeli jakimś cudem przemęczyliście się przez Cyberpunk 2077 na starych konsolach, to nie ma zbyt wiele nowych atrakcji dla Was. Nie pojawiły się dodatkowe misje, a zakupy apartamentów czy możliwość zmiany wyglądu postaci w trakcie rozgrywki, nie są walorami które przyciągną rzesze na kolejne podejście.
Jednocześnie, coraz więcej graczy decyduje się zagrać w Cyberpunk 2077 po raz pierwszy. Tytuł zyskuje lepsze notowania chociażby na platformie Steam. A to oznacza, że zmiany wpływają na rzeczywisty odbiór produkcji. Mimo wszystkich krytyków, CD Projekt RED odrobiło pracę domową. Nieustannie wyczekuję jednak jakiegokolwiek fabularnego rozszerzenia. Dopiero wtedy będę w stanie zarekomendować powrót do Night City każdemu. Jeżeli macie w swoich bibliotekach tę pozycję, warto jednak rzucić okiem na wersję nowej generacji. W końcu dla wszystkich posiadaczy produkcji, jest ona bezpłatna.