Z Jeffa Mintera był naprawdę niezły jajcarz. Pomimo rzymskiej piątki w tytule, Deflex V wcale nie jest piątą częścią serii. Skąd więc ta litera? Co ona oznacza? Nikt tego nie wie. W tym miejscu kończy się w zasadzie jedyny ciekawy motyw, związany z tą produkcją. To wyjątkowo prosta gra, która, choć powstała na nieco bardziej zaawansowany komputer Commode VIC-20 (Minter wcześniej tworzyłem gry na budżetowego Sinclaira ZX81), stanowi pewien regres względem poprzednich dzieł twórcy.
Odbijanie piłeczki
Rozgrywka jest wyjątkowo prosta. Celem gracza jest stawianie paletek w taki sposób, by śmigająca po ekranie piłeczka trafiła w symbolizowany przez cyfry i litery cel. Jeżeli tytuł ten kojarzy Wam się z Deflection z 1978 roku, to trafiliście w punkt, bo Deflex V to w pewnym sensie nieco bardziej rozbudowany klon tejże produkcji. Różnice są naprawdę drobne. Ot, piłeczka po dotarciu do krańca ekranu odbija się od niego, zamiast pojawiać się z drugiej strony, a rozstawiane paletki po odbiciu piłeczki się odwracają. Nie ma tu tak naprawdę nic ponadto.
Mimo to jest w Deflex V coś zaskakująco wciągającego. Śledzenie sunącej po ekranie i odbijającej się od rozstawionych paletek piłeczki relaksuje, a całości towarzyszy odrobina przyjemnego chaosu. Piłkę odbijać może zarówno w lewo, jak i w prawo, ale wybranie odpowiedniego momentu i zapamiętanie, który przycisk pośle ją w odpowiednim kierunku, jest dość trudne. Co ciekawe, Deflex V oferuje dwa tryby zabawy – ze statycznymi bądź ruchomymi celami – i paradoksalnie, to ten drugi okazuje się łatwiejszy, bo często zdarza się, że pląsająca po planszy cyfra bądź litera przypadkowo sama wskoczy pod pędzącą piłkę.
Bardzo dziwny ping pong
Nie ma się natomiast co łudzić, że Deflex V zagwarantuje Wam zabawę na długie godziny. Po kilku partiach zabawa zaczyna się dość szybko nudzić i bynajmniej w utrzymaniu ekscytacji nie pomaga ascetyczna oprawa graficzna i skąpe udźwiękowienie (zdecydowanie lepiej prezentuje się wydany nieco później Super Deflex na ZX Spectrum, będący swoistym remasterem Deflex V). To powiedziawszy, podobnie jak w przypadku większości najlepszych gier z tamtego okresu, jego prostota pozwoliła mu zachować ponadczasowość i nawet dzisiaj nie tylko gra się niego zupełnie bezproblemowo, ale też można z Deflex V czerpać sporo przyjemności, o ile robić to będziecie w trakcie krótkich sesji.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.