Elden Ring: Shadow of the Erdtree – recenzja (PC). Dodatek wysokiej klasy

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
Grafika przedstawiająca jedną z krain Elden Ring: Shadow of the Erdtree.

Wszyscy fani Elden Ringa z wypiekami na twarzy czekali na premierę zapowiedzianego dodatku. Ten w końcu ujrzał światło i zaskoczył wielu graczy. Zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Problemy techniczne na PC, brak osiągnięć, wysoki poziom trudności, to raptem kilka elementów, które nieco rozgoryczyły odbiorców. Z drugiej strony, całość oferuje dziesiątki godzin wspaniałej rozrywki, świetnych bossów, więcej fabuły i masę nowych rzeczy. Jak jednak wypada jako całość? Chociaż nie zajrzałem w każdy kąt i wiem, że DLC ma jeszcze sporo tajemnic, to jednak pokonałem ostatniego oponenta i zobaczyłem napisy końcowe. Czuję więc, że mam podstawy, aby dać Wam odpowiednią opinię o tym rozszerzeniu. Zapraszam!

Szorstki początek

Jeżeli ktoś nie miał styczności z poprzednimi dziełami studia FromSoftware, to na pewno mocno się zdziwił przy okazji Shadow of the Erdtree. Żeby w ogóle dostać się do nowej zawartości, trzeba pokonać zarówno Radahna, jak i Mohga. Żaden z nich do prostych nie należy, szczególnie przy pierwszym spotkaniu. Dodatkowo ten drugi jest w pełni opcjonalny i w dniu premiery jedynie nieco ponad 30% graczy dało mu radę. Dopiero mając obu odhaczonych z listy, można udać się do The Land of Shadow. Tam jednak też czeka nie lada niespodzianka.

Postać gracza jadąca na koniu w kierunku ogromnego, zrujnowanego zamku w tle, otoczona ciemnym, ponurym krajobrazem. Wokół widoczne są drewniane barykady i zniszczenia.

Istnieje duża szansa, że po przejściu do tej krainy napotkanie wroga, który da Wam w kość. Wiele oczywiście zależy od stylu gry, builda postaci, a także po części poziomu bohatera lub bohaterki. Nie mniej, jegomość jest szybki, wyprowadza długie i bardzo silne serie ataków, które w mgnieniu oka zerują pasek życia. Wiecie, „dobre wrażenie” można zrobić tylko raz, więc deweloper zadbał, aby powitanie było godne zapamiętania. Mnie się udało go pokonać, ale moja heroina działa na średni dystans, więc nie dałem mu po prostu pola do popisu. Inaczej było z opcjonalnym bossem, którego można spotkać nieopodal.

Historia Shadow of the Erdtree

Mając zaliczoną podstawkę, powinniście kojarzyć, kim była królowa Marika, a także jej dzieci. Jest to dość istotne, gdyż fabuła dodatku skupia się głównie na jednej z jej pociech. Syn Miquella, brat Malenii, udał się do Krainy Cienia w celu odnalezienia „Obiecanego Władcy”. Niby nie brzmi to jakoś groźne, ale mając na uwadze wszystko, co działo się na Ziemiach Pomiędzy, możecie być pewni, że diabeł tkwi w szczegółach. Sama główna opowieść jest jedynie w pewnym stopniu przedstawiona wprost. Nadal jednak trzeba zwiedzać, czytać opisy przedmiotów, rozmawiać z enpecami, aby móc lepiej zrozumieć, o co naprawdę tutaj chodzi. W tej materii Shadow of the Erdtree nie zmienia nic względem Elden Ringa i powinno być to oczywiste. Wspominam o tym jednak, gdybym ktoś liczyć na jakąś zmianę.

Potężna postać z płonącą kulą ognia w rękach, otoczona mackami, stojąca przed wielkim drzewem. W tle panuje ciemność, a na ziemi ustawione są zapalone świece.

Przeczytaj również: Zrozumieć Soulsy. “Elden Ring – Part I: Najłatwiejsze Soulsy”

Forma opowiadania fabuły wymaga od odbiorcy naprawdę wiele i, według mojej opinii, jest warta całego zachodu. Nie mniej, nie wszyscy muszą ją akceptować czy w ogóle lubić. Plus jest taki, że ogólny kontekst nie wymaga aż tak wiele od gracza i nawet z tym „minimum” można wyciągnąć dostateczną esencję i być zadowolonym. Jeżeli chodzi o ocenę samej historii, to nie mam się do czego przyczepić, jest lepiej niż dobrze. Są tutaj poruszane różne wątki, gdzie wiele z nich miało zaledwie swój początek w podstawce. Nie brakuje też zupełnie nowych i równie ciekawych opowieści. Mnie przypadła do gustu ta powiązana z pradawnym smokiem żyjącym na dość niebezpiecznej górze. Tę jednak, jak i wiele innych warto będzie, jak odkryjecie sami.

Co nowego w The Land of Shadow?

Co oferuje omawiane rozszerzenie od strony rozgrywki? Nowości jest całkiem sporo. Zaczynając od broni, poprzez czary, aż po świeżych i wymagających bossów. Dodajmy do tego dziesiątki szalonych i przepięknych lokacji, masę sekretów, ukrytych miejsc i jeszcze nieodkrytych tajemnic. Jest tego naprawdę dużo. Człowiek nie czuje, że twórcy poszli po najmniejszej linii oporu, powielając jedynie to, co znaliśmy w podstawowej wersji gry. Każdy kolejny skrawek terenu wydaje się niezbadany i unikalny na swój sposób. Cała nowa kraina to bardzo wysokie tereny, podziemia, lasy, ruiny, zamki, wioski i wiele więcej. To kaliber DLC rodem z Wiedźmina, gdzie takowe równie dobrze można by traktować jako odrębny byt.

Postać gracza stojąca naprzeciwko ogromnego, martwego drzewa, przygotowująca się do walki z Ghostflame Dragonem. W tle gęsty las i ciemne, tajemnicze otoczenie.

Trzeba się uczyć nowych przeciwników, uważać na każdym kroku na pułapki, szukać nieoczywistych ścieżek i mieć oczy szeroko otwarte. Bo zagrożenie widoczne z kilometra, to najczęściej nie jest to, którego należy najbardziej się obawiać. W Shadow of the Erdtree nie ma też takiego recyklingu, szczególnie mówiąc od opcjonalnych lochach, czy bosach. Oczywiście, skala świata też jest inna, ale chyba FromSoftware wzięło do serca opinie graczy, dając od siebie więcej różnorodnej zawartości. Bardzo możliwe, że też nie trafiłem na kolejne “klony”, ale jednak licznik przekroczył 50 godzin i dotarłem do wielu miejsc. W tym też do tych mniej oczywistych. Nie mniej, czuć trochę tutaj „więcej i lepiej”, ale nie tylko „tego samego”. Dodatek opiera się na schemacie Elden Ringa, ale jest niczym kontynuacja przygody w formie rozszerzenia.

Wizualnie i technicznie jest nierówno

Doczytujące się elementy otoczenia, nieprzewidziane spadki FPS-ów, zapadający się pod ziemię wrogowie. Premiera Shadow of the Erdtree na PC była mocno podobna do podstawki. Nic więc dziwnego, że wiele recenzji na Steam nie była zbyt przychylna i nie chodziło tutaj wcale o poziom trudności. Na szczęście gra doczekała się stosownych poprawek i choć błędy się zdarzają, to technicznie działa u mnie naprawdę dobrze. Nawet z tymi początkowymi problemami, ciężko by było powiedzieć coś negatywnego o stronie artystycznej. Te majestatyczne, ale też bardzo mroczne lokacje. Świetne animacje wrogów, nowych czarów, broni i bossów. Prawdziwa uczta dla oka. Często zatrzymywałem się, aby podziwiać widoki — co czasami kończyło się moim zgonem. DLC jest przepiękne i śmiem twierdzić, że kilka miejsc bije na głowę te z podstawki, a to naprawdę trudne zadanie!

Przerażający, duży potwór o wyglądzie lwa z ciemnymi, świecącymi oczami i długimi włosami. Potwór nosi ciężką zbroję i ozdoby, stojąc w ciemnym, złowrogim otoczeniu.

Trochę gorzej wypadają niektóre tekstury, jeżeli zaczniemy im się nieco baczniej przyglądać. Nie mówię wcale o 10-krotnym przybliżeniu i liczenie pikseli. Czuć, że w pewnych miejscach działa zasada „piękne jako całość”, ale pojedyncze elementy zyskują, bo inne je trochę maskują. Ogólny design to wysoka półka, ale od strony technicznej już bywa dość nierówno, trochę szkoda. Takich problemów nie ma natomiast udźwiękowienie. Muzyka bez trudu wywołuje ciarki na całym ciele, w czasie starć odpowiednio podnosi wagę całego wydarzenia, a gdy ma być spokojnie, ale mrocznie, to w pełni spełnia swoją rolę. Dzięki takim artystom, jak Shoi Miyazawa, Yuka Kitamura, Tai Tomisawa i kilku innych, ciężko się obawiać o jakość oprawy audio. Większość utworów zapada w pamięć, a jeżeli miałbym wybrać mój lubiony, to byłby to The Lord of Frenzied Flame.

Ten „Elden Ring” jest za trudny!

Nie, nie jest. Na pewno mogę go określić, jako wymagający. Taki, gdzie nie wszystkie znane dotąd metody się sprawdzą. Sam doszedłem do końca na jednym buildzie, a do pokonania ostatniego złola musiałem przerobić swoją podstać dwukrotnie. W kilku przypadkach ratowałem się summonami, ale do wezwania znajomego nigdy nie doszło, więc zawsze miałem jeszcze jedno koło ratunkowe. Tych w końcu mamy kilka. Oprócz wymienionych są jeszcze wprowadzone w dodatku “Scadutree Fragments”. Dzięki nim mamy specjalne błogosławieństwo, które zwiększa nasze statystyki oraz obniża otrzymywane obrażenia. Trochę szkoda, że nie mamy kontroli, na co dokładnie działają, ale i tak mocno wpływają na „moc” naszej postaci oraz jej wytrzymałość.

Postać gracza patrząca na ponury, deszczowy krajobraz, otoczona czerwoną aurą ochronną. W tle widoczne są drzewa i góry pokryte mgłą.

Zebranie wszystkich wymaga jednak sporej eksploracji, bycia bardzo uważanym, bo część trzymają przy sobie różni przeciwnicy, a inne dość dobre uryto w Krainach Cenia. Dla szukających wyzwań to nie problem, bo nie będą ich zbierać i tyle. Świat już udowodnił, że wystarczą dwa palce, banan i zawiązane oczy, aby przejść to rozszerzenie. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że czeka Was trochę nauki, jeżeli chodzi o samych bossów. Na wszystkich jednak jest metoda i nie istnieje „zła” czy „dobra”. Wszystkie się liczą, zależnie od dziwnych opinii w sieci. Nie warto się poddawać, tylko kombinować, próbować i podejmować kolejne próby. Pamiętajcie, że macie też do dyspozycji zupełnie nowe itemy i nie wiecie, czy te nie okażą się o niebo lepsze od tych z podstawki. Jedna rada ode mnie, czasami lepiej skakać niż turlać się po podłodze. Potem podziękujecie!

Najlepszy dodatek FromSoftware?

Dla mnie tak, ale miejcie na uwadze, że ja naprawdę lubię Eldena, a Shadow of the Erdtree dostarczył mi więcej wszystkiego i to na odpowiednim poziomie. Dla innych królem będzie rozszerzenie do Dark Souls III, bądź Bloodborne czy nawet Dark Souls II. Ciekawie poprowadzono wątek Miquella, rozszerzono ten związany z Mohgiem, a także… tego Wam nie powiem. Świetni bossowie, których może nie ma aż tylu, ale wszystkich zapamiętałem, a to już dobry znak. Kolejne buildy, genialna oprawa A/V, interesujący świat do zwiedzenia. Czego tu nie lubić? Jeżeli ktoś jednak miał “ale” do podstawki, to nie wiem, czy dodatek cokolwiek tutaj zmieni. W pewnych aspektach jest lepiej, ale brak tutaj rewolucji. Na tę trzeba poczekać lub szukać w innych tytułach. Czy jednak wszystko w tym DLC mi się podoba?

Postać gracza w pełnej zbroi, trzymająca długi, czerwony miecz, stojąca przed zrujnowanym budynkiem z dużymi, uschniętymi drzewami w tle.

Przeczytaj również: Zrozumieć Soulsy. “Soulslike – Part III: Gra dla wszystkich”

Nie licząc wpadek technicznych i mocnego nastawienia na przeagresywnych oponentów to chyba tylko ten niewykorzystany potencjał nowych fragmentów. Świetnie, że je dodano, bo te działają jedynie w Krainach Cenia, ale brakuje im jakiejkolwiek głębi od strony rozgrywki. Fabularnie może i się bronią, ale poza tym dość szybko stają się zwykłym przedmiotem. Niby istotnym, ale jednak mocno ograniczonym. Jeszcze smoki! Tych w dodatku jest naprawdę wiele, ale niestety mimo kilku świeżych ruchów zachowują się tak samo. Pokonanie ich z reguły wymaga tej samej taktyki i trochę szkoda, że nie otrzymały więcej troski od deweloperów. Wiem, że inni gracze mają więcej do zarzucenia tej produkcji, ale skłamałbym, gdybym podzielał ich zdanie. Ja z miłą chęcią wrócę, sprawdzę kolejne przedmioty, buildy, postaram się odkryć jak najwięcej tego, co twórcy przede mną ukryli i pewnie spędzę tam kolejne 50 godzin, dobrze się przy tym bawiąc.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Elden Ring: Shadow of the Erdtree (PC)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top