Everspace 2 – recenzja (XSX). Praca w kosmosie

Gra dostępna na:
PC
PS5
XSX
Everspace 2 - grafika główna

Everspace 2 parę miesięcy temu kompletnie znikąd pojawił się na moim radarze. Nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo, bo choć z latadełek czerpię sporo radości, to nie śledzę zbytnio ich premier. Wiem, że nie jestem w tym jedyny, bo jest, jakby nie było, mocno niszowy gatunek. Tymczasem ni stąd, ni zowąd w Sieci zaczęła pojawiać się masa nad wyraz pozytywnych opinii o Everspace 2 i dziesiątki, jeśli nie setki pokazujących jego piękno zdjęć. Ostatnio podobną burzę wywołał kapitalny Chorus, więc powiedzieć, że byłem kupiony, to jak nic nie powiedzieć. Gra wylądowała w końcu na dysku mojej konsoli, ale gdy pełen oczekiwań ją odpaliłem, okazało się, że to chyba nie jest tytuł dla mnie.

Metamorfoza

Widzicie, Everspace 2 jest stosunkowo dziwną produkcją. To mariaż kosmicznego latadełka z pełnoprawną grą RPG, który – co najciekawsze – stanowi bezpośrednią kontynuację roguelike’a. Twórcy obrali zatem drastycznie inny kierunek, porzucając błyskawiczną akcję na rzecz spokojniejszej, stawiającej bardzo mocno na eksplorację produkcji. Nie jest to problem sam w sobie, ba, jest to coś, co jak najbardziej ma prawo się podobać, ale mam wrażenie, że ekipa z Rockfish Games nie do końca przemyślała to, jak Everspace 2 ma wyglądać. W efekcie otrzymaliśmy solidną produkcję, która pod wieloma względami niestety niedomaga, a w niektórych momentach wręcz frustruje.

Everspace 2 - asteroida
Lokacje potrafią zachwycić zarówno rozmachem, jak i minimalizmem.

Galaktyczna turystyka

Zacznijmy jednak od tego, co wykonano dobrze – eksploracji. Fani zwiedzania i podziwiania widoczków poczują się tu jak w raju. Everspace 2 oferuje bowiem masę różnorodnych lokacji do odwiedzenia. Mowa tu zarówno o orbitach planet, jak i ich powierzchniach. Niemalże każda z nich to wizualny cukiereczek, który wręcz zmusza do przystanięcia na chwilę i chłonięcia widoków. Kolosalne wrażenie robią chociażby rozerwane na pół planety czy otaczające je pasy asteroid. Spora w tym zasługa między innymi świetnej i jakże żywej kolorystyki. Czas poświęcony na eksplorację wynagrodzą nam ponadto odnalezione skrytki z fantami, złoża minerałów, czy dodatkowe, dostępne wyłącznie w tej konkretnej lokacji, wyzwania.

Psikus polega jednak na tym, że eksploracja jest tutaj absolutnie wymagana, by mieć jakiekolwiek szanse na ukończenie wątku fabularnego. Ilość doświadczenia płynącego z zaliczania misji głównych i zaskakująco skromna liczba zadań pobocznych sprawiają, że by uzyskać optymalny do podjęcia kolejnej misji poziom, zdecydowanie zbyt często trzeba poświęcić się mozolnemu grindowaniu powtarzalnych zleceń kontraktowych, wspomnianych wcześniej wyzwań czy po prostu szukaniu przeciwników i mordowaniu ich. Przypomina to raczej niezbyt ambitne MMO, aniżeli sensownie zaprojektowanego RPG-a dla pojedynczego gracza.

Everspace 2 - walka
W trakcie walki możemy korzystać z szeregu różnorodnych umiejętności.

Panie Astroareczku…

Olbrzymia szkoda, bo w przyszłości będzie to jedno z moich głównych skojarzeń z Everspace 2. Nieustający grind kompletnie przyćmiewa wszystkie inne elementy gry. Solidnie wykonana warstwa eksploracyjna chociażby staje się smutną codziennością, a walka albo dość szybko zaczyna frustrować z powodu na wyższy poziom przeciwników, albo nudzi swoją banalnością, jeśli zdecydujemy się na zmniejszenie poziomu trudności. To coś, czego naprawdę łatwo można byłoby uniknąć, zwiększając ilość doświadczenia zdobywanego za wykonanie misji lub zwyczajnie oferując więcej fabularnych zadań pobocznych, które skutecznie uprzyjemniłyby wbijanie kolejnych poziomów, kamuflując grind przy pomocy ciekawych opowieści. Zwłaszcza że wątki poboczne w Everspace 2 często są zaskakująco rozbudowane i scenariuszowo stoją na więcej niż przyzwoitym poziomie.

Kto? Co? Dlaczego?

Tego samego nie mogę powiedzieć niestety o głównej linii fabularnej, która jest kompletnie nijaka. Mało tego, trudno tutaj mówić o jakiejś sensownej opowieści. Pozornie ma to wszystko sens. Wcielamy się w jednego z ostatnich, znanych z pierwowzoru klonów Adama Roslina, który obecnie ukrywa swoją tożsamość przed resztą świata. Jego spokojny żywot nie trwa jednak zbyt długo, bo już wkrótce wpada w sam środek niemałej kabały. Problem w tym, że cała ta historia pozbawiona jest poczucia jakiejkolwiek celowości. W efekcie latamy od punktu do punktu, gadamy z różnymi, kompletnie niezapadających w pamięci bohaterami i niby faktycznie wykonujemy całkiem zróżnicowane misje, ale tak naprawdę nie wiemy do końca po co. Niby w pewnym momencie całość nabiera rumieńców i faktycznie robi się interesująco, ale hasło „rozkręca się po dwudziestu godzinach” byłoby raczej słabą rekomendacją.

Everspace 2 - nietoperz

Praca w kosmosie

Wyraźnie czuć, że tytuł ten stworzono z myślą o eksploracji i to w zasadzie wyłącznie dla niej warto jest po niego sięgnąć. Fabuła uleci Wam z pamięci jeszcze w trakcie jej poznawania, a walce – choć kompetentnej – daleko jest do widowiskowości i frajdogenności Chorusa. Jeżeli zatem macie po Everspace 2 sięgnąć, to zróbcie to świadomie i grajcie w niego powoli. Zwiedzajcie świat, pozyskujcie surowce, handlujcie z mieszkańcami, rozbudowujcie flotę swoich statków i dopakowujcie je szeregiem broni, akcesoriów i przedmiotów jednorazowych. W końcu rozwijajcie własne umiejętności i ulepszajcie statki Waszych towarzyszy (ci od czasu do czasu mogą wspomóc nas w walce). Jeżeli w ten sposób podejdziecie do gry, jestem przekonany, że będziecie bawić się kapitalnie. W przeciwnym razie czeka Was olbrzymie rozczarowanie.

Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, to koniecznie sprawdźcie recenzje Everspace 2 autorstwa Patalke i tę w TrójKast #050 – Też mi Jubileusz.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy agencji Kool Things.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Everspace 2 (XSX)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top