Z reguły nie przepadam za karciankami. Hearthstone (2014) mnie nie zachwycił, Gwinta w Wiedźminie 3 (2015) ominąłem niemal całkowicie, o osobnej grze nawet nie wspominając, a Marvel Snap (2022) odinstalowałem po tygodniu. A jednak Fights in Tight Spaces (2020) mnie wciągnęło, choć w zasadzie też jest karcianką. Może niekoniecznie mnie zachwyciło, ale mimo wszystko wsiąknąłem na kilka dłuższych sesji. Nie ukrywam, bycie grą, w której głównie okładamy przeciwników po twarzach, na pewno działa u mnie na jej korzyść.
Nie ma czasu na wyjaśnienia, chodź się bić!
Fabułę stanowi tutaj kilka zdań wprowadzenia przed każdym odcinkiem kampanii, a zdania te zazwyczaj sprowadzają się do “pojawił się problem w X z Y, potrzebujemy kogoś, kto zaprowadzi tam porządek”. Wtedy do akcji wkraczamy my, jako Agent bądź Agentka, których największą zaletą jest to, że potrafią się naprawdę dobrze bić. I to tyle. Każda z kampanii to tak naprawdę zbiór map, na których lądujemy w towarzystwie kilku niemilców. Czasami mamy odrobinę wyboru, który polega na wybraniu jednej z dwóch ścieżek. Prowadzą one do innych map, ale także do miejsc specjalnych, gdzie można się podleczyć bądź ulepszyć talię kart. Wszędzie jednak mamy przed sobą tylko jedno zadanie: porozmawiać z przeciwnikami za pomocą języka przemocy.
Ten jest w tej grze zaskakująco widowiskowy i przyjemny w odbiorze, jakkolwiek zwyrodnialczo by to nie brzmiało. Wykorzystanie jednak do tego mechanik z gry karcianej sprawia, że walka nabiera nieco więcej finezji. Wymuszaj na graczu nieco taktyki i myślenia, niczym bardzo brutalna gra w szachy. Główną trudnością jest tutaj to, że nasza postać może w trakcie swojej tury wykonać tylko kilka akcji, a niemal zawsze staje do starcia z przeważającą liczbą przeciwników. To zaś, jakie akcje może ona wykonać uzależnione jest od talii, którą wybraliśmy. Dostępnych jest ich kilka, od skupiających się na atakach, przez defensywne i zbalansowane, a nawet takie, w których skupiamy się na sztuczkach i walce nożem. Każda talia składa się z piętnastu kart, ale w jednej turze możemy wykorzystać tylko część z nich. To wymusza kombinowanie i, przede wszystkim, także dbanie o swoją postać.
Fights in Tight Spaces to nie tylko rozwałka
Walka nie jest więc bezmyślna, przez co potrafi wciągnąć, ale też nieco przytłoczyć. Trzeba patrzeć na wartość kart, niektóre mogą mieć jakieś cechy specjalne, a i przeciwnicy mogą mieć swoje modyfikatory. Do tego jeśli trafią nam się kiepskie karty w ręce, może się okazać, że niektórych etapów nie da się wygrać. Trzeba wtedy będzie rozpocząć wszystko od początku. To, na szczęście, nie jest aż takie frustrujące. Każde, nawet nieudane przejście zwiększa nasz poziom, co z kolei odblokowuje nowe karty. Dzięki temu powtarzanie tych samych pięciu kampanii nie nuży tak bardzo.
A powtarzać je będziecie na pewno. Jeżeli nie przez to, że przegracie walkę, to też dlatego, że przechodzenie ich wszystkich po kolei, a nie wybiórczo, jest zwyczajnie korzystniejsze. Postać, która przechodzi, na przykład, do trzeciej kampanii po rozegraniu dwóch poprzednich będzie miała na swoim koncie więcej ulepszonych kart, a także może zyskać kilka przyjemnych bonusów typu zwiększonej liczby punktów życia. Sprawia to, że przy odpowiednim rozegraniu walk późniejsze kampanie są zdecydowanie łatwiejsze, niż gdybyśmy zaczynali je od zera gołą postacią.
Dla tych, których jednak znuży przechodzenie tych etapów twórcy przygotowali dodatkowy tryb “Daily Play”. To zestaw map z losowymi przeciwnikami różnych gangów, który zmienia się, nomen omen, codziennie. Tutaj także mogą pojawić się dodatkowe modyfikatory w postaci restrykcji, co do używanych kart, przypadkowe wzmocnienia naszej postaci bądź też przeciwników. To dość dobry powód, by do gry wracać nawet po ukończeniu głównego wyzwania. Powinno nam ono zająć z górą kilkanaście godzin. Dodatkowym motywatorem jest to, że “Daily Play” posiada tablicę z wynikami, więc możemy sprawdzić, jak dobrze nam poszło zarówno na tle naszych znajomych, jak i wszystkich graczy na świecie.
Ascetycznie i generycznie
Najmniej można tutaj napisać o warstwie audiowizualnej gry. Graficznie jest ładnie, ale bez fajerwerków, niemalże dosłownie. Nasza postać jest czarno-biała, tło i otoczenie są szare, a jedynie przeciwnicy oznaczeni są żywymi kolorami. Dzięki temu możemy zarówno rozpoznać ich przynależność do gangów, więc wiemy, czego się po nich spodziewać, a także typ przeciwnika. Bo choć paleta barw jest mocno uboga, jest jednocześnie bardzo przejrzysta. Największą bolączkę sprawia kamera, bo choć można ją obrócić o 90 stopni, nie da się jej swobodnie przesunąć czy choćby oddalić. Czasami ciężko jest więc utrzymać to, co najważniejsze, na środku ekranu.
Muzyka jest, niestety, nijaka. Pasuje do gry w tym sensie, że stanowi dobre tło do klikania i walki, jest wystarczająco energetyczna, by podtrzymywać napięcie i emocje, ale jednocześnie nie jest w tym wszystkim jakoś wyróżniająca się. Po zamknięciu gry nie potrafię sobie nawet przypomnieć żadnej linii melodycznej. Poza muzyką gra posiada tylko ograniczony zestaw odgłosów walki, a szczątkowe dialogi są przedstawione tutaj w formie napisów. Szału nie ma, ale też nie jest on jakoś szczególnie potrzebny.
Satysfakcjonujące, ale nic ponad to
Fights in Tight Spaces jest mimo wszystko grą, która potrafi wciągnąć na dłuższą chwilę. Ewentualne niedociągnięcia w warstwie dźwiękowej można swobodnie zignorować. Zwłaszcza, że technicznie tytuł jest dobrze dopracowany i w trakcie kilkunastu godzin zabawy nie zauważyłem absolutnie niczego, co nie powinno mieć miejsca. Żadnych błędów, usterek, czy problemów technicznych. Tutaj zwyczajnie nie ma na co narzekać. Dzięki temu nic nie odrywało mnie od rozgrywki, która naprawdę jest najmocniejszą stroną tego tytułu. Nie znajdziecie tutaj wielowątkowej fabuły, głębokich relacji między postaciami ani efektownej grafiki. Za to jeśli szukacie dobrej zabawy, to może to być dobre miejsce, aby rozpocząć poszukiwania. Zwłaszcza, że na Steam gra posiada wersję demonstracyjną, która pozwala ukończyć cały prolog, co w zupełności wystarczy, by dowiedzieć się, czy warto wydawać swoje ciężko zarobione pieniądze na Fights in Tight Spaces.