Przechodzenie pierwszych odsłon jedna po drugiej to szalenie przyjemna sprawa. Doskonale widać wszystkie zmiany, co ewoluowało, czego zabrakło i tak dalej. Final Fantasy II Pixel Remaster to wspaniały jRPG, w którym przeprowadzono szereg różnych eksperymentów. Nie wszystkie okazały się trafione, natomiast szkoda, że część z nich występuje tylko w tej produkcji. Zapraszam do świata, gdzie gracz uczestniczy w wydarzeniach członków ruchu oporu i musi stawić czoła złemu imperium.
Niby podobny, a jednak inny
Kontynuacja pierwszego Final Fantasy okazała się nie lada ewolucją. Starcia nadal są turowe, ale nie mamy już postaci bez imion i własnej historii. Levelowanie odbywa się na innych zasadach, a system klas został porzucony. Do tego większość świata jest dla nas w pełni dostępna, ale wybranie się w złe rejony, to proszenie się o śmierć. Dodano natomiast mechanikę „haseł”, dzięki którym możemy nie tylko pchać fabułę do przodu, ale również poznać wątki poboczne. Z boku to wszystko może wydawać się mało znaczące, ale przechodząc z jedynki do dwójki, czuć te wszystkie różnice.
Zresztą na tym zmiany się nie kończą. Poprzedniczka miała dość symetryczne lokacje, rodem z RPG Makera, gdzie omawiana produkcja, takich nie ma. Włożono więcej pracy w design jaskiń, zamków, świątyń i innych miejsc. Wraz z upływem czasu NPC mają inne kwestie dialogowe i starają się reagować na wydarzenia, które miały miejsce. To sprawia, że „świat”, jak na tamte czasy, naprawdę żyje i nawet w czwórce nie udało się przeskoczyć tak wysoko postawionej poprzeczki.
Historia w Final Fantasy II
Fabuła wypadała tutaj naprawdę dobrze. Nie brakuje zwrotów akcji, momentów pełnych radości, smutku, a nawet straty. To już nie jest “czwórka bohaterów, która ratuje świat”. Rozpoczynamy od ataku Imperium na królestwo, potem musimy udowodnić swoją wartość przed ruchem oporu, ratować ważne persony z opresji, sprawdzać, czy mity i legendy mają w sobie ziarno prawdy, walczyć z magicznymi stworami, a nawet uwolnić się z wnętrza… To już musicie odkryć sami.
Fantasy w tytule nie jest tutaj bez powodu, to ciekawa przygoda, która potrafi trzymać w napięciu, o ile nie przeszkadza Wam duża ilość starć i retro klimatu. W końcu to jedynie remaster starego jRPG-a, gdzie wszystko trzeba czytać, więc jeżeli ktoś nie lubi tego typu gier, to Final Fantasy II Pixel Remaster tego nie zmieni. Cieszy fakt, że podobnie jak w poprzedniej grze, tak i tutaj poziom trudności został dobrze przemyślany, przez co “grindowania” tutaj praktycznie nie ma. Problematyczną są jedynie dwie ostatnie lokacje, ponieważ można w nich spotkać przeciwników, którzy zabijają nas jednym atakiem. Nie da się przed tym za bardzo obronić. Tutaj ratuje nas opcja Quick Save, z której naprawdę warto korzystać.
Jeszcze jeden cios!
Wspominałem, że w dwójce nie mamy klasycznych levelów. Teraz wszystkie statystyki rosną wraz z doświadczeniem na polu walki. Jeżeli otrzymujemy obrażenia, wzrasta nam życie i defensywa, jeżeli ktoś ciska w nas czarami, to budujemy magiczną odporność. Kiedy my posługujemy się zwykłą bronią, stajemy się coraz sprawniejsi w korzystaniu z niej. Co za tym idzie, nasze ataki zadają coraz to większy “damage”. To samo tyczy się zaklęć. Nie ma tutaj ograniczeń, każdy może posługiwać się, czym tylko chce, ale od nas zależy, w czym się wyspecjalizuje. Po bazowych wartościach widać jednak, komu bliżej do bycia czarodziejem, a komu do “klepania potworów”. Nie oznacza to jednak, że nie można zrobić inaczej.
Trzeba jednak pamiętać, że ulepszanie czarów czy nauka walki na przykład mieczem, wymaga czasu i doświadczenia w boju. Ciężko więc, aby ktoś był dobry w obu, jeżeli nie planujemy spędzić większości czasu na samych pojedynkach. Magia jest szalenie istotna, gdyż pewnych oponentów bez niej nie pokonamy, a leczenie samymi przedmiotami nie zda egzaminu na dłuższą metę. Sporym minusem jest grupowe działanie zaklęć. Niby można rzucać FIRE na całą bandę przeciwników, ale szybko wyjdzie na jaw, jakie jest to nieefektywne. Nawet z upływem czasu, mechanika pozostaje dalej mało użyteczna. Ten aspekt został naprawiony dopiero w FFIV, a szkoda, bo bezsensu wydłuża całą zabawę.
Final Fantasy II Pixel Remaster jest taki, jak powinien
Od strony A/V ciężko się tutaj do czegoś przyczepić. Widać, że seria doczekała się ciekawych zmian i całość wypada lepiej niż w jedynce. Muzyka jak zawsze zachwyca, ale stare utwory w nowej aranżacji to coś wspaniałego. Pixel Remaster nie wziął się znikąd, ale czuć, że studio bazowało nie tylko na wersji z NES, ale i PSONE/GBA, co daje nam w sumie najlepszą dwójkę na rynku.
Z rzeczy, które mnie zabolały przy ogrywaniu trójki, to częsta rotacja czwartej postaci. Ponieważ poświęcamy jej czas, przyzwyczajamy się do niej, a ta potem opuszcza grupę i to zdarza się kilka razy przez całą grę. Denerwuje również, że do zdobycia wszystkich osiągnięć tak naprawdę najlepiej grać z poradnikiem, bo bardzo łatwo coś przeoczyć, a pewne miejsca lub wydarzenia zablokują nam odwiedziny starych lokacji. Pewnym mankamentem są też fundusze, które dopiero po kilku godzinach przestają być problemem. Wcześniej natomiast, możemy kupić naprawdę niewiele rzeczy. Na szczęście, przychodzi w końcu moment, gdy „złota” już nie brakuje.
Podsumowanie
Dwójka to naprawdę interesująca pozycja, przy której bawiłem się najlepiej z pierwszej trójki. Fabuła, która może mierzyć się z kilkoma innymi odsłonami. Ciekawy system rozwoju postaci, „żyjący”, jak na tamte czasy, świat i do tego zabawa z hasłami. Mroczniejsza od jedynki, ale nie pozbawiona wad. Szkoda tylko, że ostatnie dwie lokacje są takim utrapieniem, ale za sprawą szybkich zapisów nie stanowią takiego wyzwania, jak kiedyś.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!