Helldivers 2 – recenzja (PS5). Robalom i Robotom mówimy NIE!

Gra dostępna na:
PC
PS5
Główna grafika recenzji gry Helldivers 2.

Pierwszy Helldivers był intrygującą produkcją, do tego świeżą i oferującą opcję cross-buy na konsolach, a mimo to nie zyskał gigantycznego rozgłosu. Nie zrozumcie mnie źle, w tytuł zagrało wielu graczy, ale dziś mało kto go wspomina. Interesujący projekt, stworzony z duszą, ale jednak z tych mniejszych. Pojawiła się zapowiedź dwójki i nic nie wskazywało, że kontynuacja coś w tej materii zmieni. Inne perspektywa budziła pewien niepokój, ale to raczej z obawy, że marka straci swój urok. Premiera była coraz bliżej, hype w sieci rósł, ale nie do rozmiarów Cyberpunka i nagle, niczym zrzut z wielkiego statku na Ziemię, coś pękło. Wszyscy chcieli w to zagrać i nadal chcą, tylko w zasadzie dlaczego? Helldivers 2 nie jest krokiem milowym gamingu, a raczej nico zmienioną formułą tego, co już było. Dlaczego więc, mimo kolejek tyle osób chce się dostać do środka i grać ze znajomymi? Zaraz się dowiesz drogi czytelniku.

Fabuła? Cóż…

Nie ma co ukrywać, historia w tej produkcji to jedynie tło i daje nam pretekst do działania. Gracz wciela się w elitarnego żołnierza, który ma za zadanie szerzyć DEMOKRACJĘ. Tak, słowo demokracja pada tu równie często, co Chaos w Stranger of Paradise. Różnica polega na tym, że w tej grze jest to zabawne i w ogóle nie męczy. Jeżeli widzieliście film „Żołnierze kosmosu”, to poczujecie się w Helldivers 2 jak w domu. Władze Super Ziemi w iście patriotycznym tonie zachęcają do zaciągania się do wojska. Wszystko w imię honoru, dobra ludzkości i oczywiście szerzenia demokracji. Nie pozostaje nic innego, jak zgodzić się i sprawdzić, czy faktycznie idea najważniejszych głów znanego nam świata jest taka szlachetna.

Helldivers 2 - Istna kosmiczna Dżungla
Jakoś tu dziwnie, tak cicho…

Jak się pewnie domyślacie, nie jest. Każdy Helldiver to istne mięso armatnie. Kiedy jeden umiera, kolejny zostaje wysłany na jego miejsca. Liczba dostępnych jednostek wydaje się nieskończona, więc sztab główny nie ma problemu z dostarczaniem posiłków. Wszystko w dość propagandowym tonie, ale takim wręcz do przesady, że aż śmiesznym. Trzeba zaakceptować te realia i stać się prawdziwym żołnierzem kosmosu. Tylko wtedy można w pełni poczuć to, co przygotowali twórcy. Cała narracja jest tak przerysowana, że ciężko przestać się uśmiechać czytając raporty i szerzone przez władze komunikaty. Nie chciałbym żyć w takim świecie, ale w grze sprawdza się to świetnie. Próżno jednak szukać tu drugiego dna, lepiej założyć szaty oraz ekwipunek i wraz z drużyną przygotować się do manewrów.

Co-opowe El Dorado

Esencją zabawy jest tutaj sieciowy co-op. Można grać samotnie, ale nie licząc mniejszych misji, nie ma to większego sensu. Oczywiście, chętnych na pewno nie zabraknie, ale w ten sposób produkcja traci swój urok. To właśnie jako drużyna możemy wykonywać te wszystkie zadania główne oraz poboczne, przeżywać przygody, wspierać się lub „przypadkowo” eliminować. Tak, podobnie jak w jedynce, ogień sojuszniczy jest tu obecny. Warto więc uważać, gdzie strzelacie oraz odpowiednio planować manewry, jeżeli nie chcecie celowo wyrządzić komuś krzywdy. Z własnego doświadczenia powiem, że czasami jest to nie uniknione, a i Wam zdarzy się umrzeć od własnego pocisku.

Demokracja na 100%
ZA DEMOKRACJĘ!

Wspólna rozgrywka jest tutaj czymś zupełnie innym, czymś czego brakuje dziełom konkurencji. Trochę trudno to opisać, ale mimo wielu broni, różnych celów misji, dziesiątek przedmiotów do odblokowania, Helldivers 2 daje takie kanapowe uczucie. Rodem z dawnych lat, kiedy cała ekipa spotykała się w jednym pokoju i wsiąkała w wirtualny świat. Kluczem do sukcesu jest współpraca, komunikacja, a czasami totalny chaos. W teorii nic nie jest zabronione, ale presja czasu, bo każda wyprawa na daną planetę ma licznik, presja na polu walki oraz presja aby zdobyć co się da, skutecznie zachęcają do wspierania się i grania do jednej bramki. Szalenie przyjemne doświadczenie, niby znajome, podobne — w końcu gier online nie brakuje, a jednak na swój sposób mocno świeże. Na koniec tego tematu dodam, że można mieć sesję zamkniętą, tylko dla znajomych lub otwartą, gdzie każdy jest w stanie dołączyć, wszystko więc zależy od Was, jak chcecie się bawić.

Widzisz Robala? Zabijasz Robala!

Jesteście elitą, bawicie się ze znajomymi i wykonujecie jakieś misje. Co dalej? No właśnie, jakie są zasady gry? Całość jest przedstawiona w formie strzelanki TPP, gdzie głównie strzelamy do robali lub robotów. To jednak za dużo nam nie daje w kontekście nagród, nie ma doświadczenia za „tysiąc killi” i tym podobnych. Helldiversi muszą zbierać próbki — te podzielono na zwykłe, rzadkie i super — medale, kredyty i realizować konkretne cele na danej planecie. Te ostatnie są różne. Wysadzamy gniazda kosmicznych insektów, niszczymy ich jaja, ładujemy amunicje do potężnego działa, zdobywamy kody startowe do pocisku o dużej sile rażenia i tak dalej. Typów zadań nie ma szalenie wiele, ale to, jakie będą panować warunki, nie tylko te atmosferyczne, mocno wpływają na przebieg zabawy. Wykonanie zadania oznacza zebranie łupów ze sobą i nagrodę pieniężną w świecie gry.

Pocisk masowego rażenia.
Był robal. Nie ma robala.

Do dyspozycji mamy podstawowe bronie, a nowe nabywamy za zdobyte medale. Ta sama waluta pozwala odblokowywać też przedmioty kosmetyczne w przepustce. W ten sam sposób możemy zyskać super kredyty, które służą do odblokowania drugiej, ale „płatnej” przepustki. Dobrze przeczytaliście, w tej grze po prostu grając możecie mieć wszystko nie wydając ani złotówki. Oczywiście, jak komuś się nie chce zbierać, to szybki przelew jest możliwy, ale poprzez zwykłą rozgrywkę też zdobędziemy wszystko. Za próbki zyskujemy dostęp do manewrów, czyli nalotów, działek automatycznych, bomb i tym podobnych. Jest więc tego troche, ale spokojnie, szybkie złapiecie co i jak. Całość nie jest przekombinowana.

Bronie, manewry i chaos pola walki

Z każdego karabinu, pistoletu, strzelby i innych strzela się inaczej. Różna szybkość pocisków, zasięg, rozrzut, animacje czy prędkość przeładowania. Oprócz standardowych narzędzi zagłady, mamy też dodatkowe, czyli jeszcze silniejsze „pukawki” w postaci wyrzutni rakiet, granatnika, snajperki i wielu innych. Do tego dochodzą akcesoria, jak drony, a także manewry. Wszystko, czego nie możemy zabrać ze statku, musimy przyzwać. Tutaj pojawia się mechanika, polegająca na wklepaniu kodu składającego się z czterech kierunków. Od razu przypominają się czasy PSOne czy bijatyki. Formuła z początku może wydawać się dziwna, ale w praktyce wypada lepiej niż dobrze. W ten sposób wezwanie zwykłego nalotu, posiłków, czy paczki amunicji wymaga lekkiego wkładu, a nie wciśnięcia jednego przycisku.

Ciężkie warunki w Helldivers 2
Halo? Centralna? Przecież ja tu nic nie widzę!

W ten sam sposób przyzwiemy poległego sojusznika, ustawimy radar na mapie, czy wezwiemy statek ratunkowy. W ferworze walki taki mały wysiłek, aby aktywować manewr, jeszcze bardziej podsyca atmosferę. Każda z takich akcji ma swój cooldown, to samo tyczy się „reanimacji” innych Helldiverów, jeżeli jednak licznik główny wybije zero, to tracimy do nich dostęp i w wyznaczonym czasie musimy uciec z planety. W innym wypadku misja zakończy się niepowodzeniem, a cały trud pójdzie na marne. Czasami więc lepiej zrezygnować z jednego łupu lub questa pobocznego, niż stracić wszystko.

Grafika w Helldivers 2 ma małe znaczenie

Produkcja od Arrowhead Game Studios oferuje dwa tryby wizualne. Pierwszy to nic innego, jak 1080p i 60 klatek, zaś drugi celuje w 1728p (źródło) przy 30-fpsach. Mimo dość intensywnej rozgrywki można swobodnie grać w obu wariantach. Żaden nie jest jednak idealny. Performance mode potrafi gubić lekko klatki, a w Quality pojawiają się problemy z frame pacingiem. W opcjach znajdziemy jeszcze opcjonalne rzeczy, które można włączyć lub wyłączyć. Mowa tu o anti-aliasingu i większym wyostrzeniu. Jak jednak Helldivers 2 prezentuje się w ruchu? Naprawdę całkiem dobrze. Na ekranie dużo się dzieje, mapy zostały ciekawe zaprojektowane, zaś modeli postaci i wrogów nie można uznać za „biedne”. Chyba, że mówimy o twarzach NPC na naszym statku, wtedy jest źle, na szczęście to raptem dwie postaci, na które po prologu nikt nie zwróci uwagi. Tytuł nie wyznacza może nowych standardów, ale też nie ma się czego wstydzić.

Celowanie z rakietnicy.
Jeden za mamę, jeden za demokrację.

Nie ukrywam, że po pierwszych misjach, oprawa wizualna schodzi na drugi plan. Tak, jest to istotny element, ale nawet gdyby było trochę gorzej, albo o wiele ładniej, to za dużo by to nie zmieniło. Mimo to, twórcy włożyli tutaj sporo serca i trudno nie docenić zimowych lokacji, wszędobylskiej mgły, czy półmroku w czasie ulewy. Daje to solidnego kopa do klimatu i jeszcze potęguje wrażenia z zabawy. Jeżeli chodzi o muzykę, to tej nie ma tu zbyt wiele, na pewno nie wybija się ona na pierwszy plan. Nie ma w tym nic złego, taki był zamysł i chociaż brzmi to dziwnie, całość jest sprawdza. Natomiast w momencie zrzutu na planetę mamy krótki kawałek, który jest tak epicki, że od razu chce się wkroczyć do akcji. Chciałbym, aby więcej gier tak zagrzewało do walki. Bungie patrzę na Ciebie. Do efektów dźwiękowych broni, robali, automatów, wybuchów, palących się kreatur czy wybuchających granatów nie mogę się przyczepić. Klasa sama w sobie.

Nie ma Heldivera bez kuli sojusznika

Tutaj mogę Was zaskoczyć, ale omawiana gra nie jest dziełem wielkiego studia. Arrowhead Game Studios nie stworzyło tak naprawdę produkcji AAA, tylko AA. Spory marketing, obecność Sony i ogólny hype sprawiają jednak, że ludzie tego nie dostrzegają. Nic więc dziwnego, że twórcy nie byli w stanie przewidzieć ogromnego sukcesu, a co za tym idzie, przygotować zarówno serwerów, jak i całej infrastruktury pod setki tysięcy nowych osób. W ciągu tygodnia Helldivers 2 trafiło do miliona nabywców, a teraz szacuje się, że wynik ten jest dwa razy wyższy. Stąd też kolejki, problemy czysto sieciowe, przerwy w działaniu i inne tego typu problemy. Deweloper jednak komunikuje się ze światem, daje z siebie wszystko i zapewnia, że w końcu uda się wszystko wyprostować. Trzeba jednak czasu.

Statek Helldivera.
To naprawdę ładny statek. Taki kosmiczny i w ogóle.

Sama gra natomiast ma swoje mniejsze i większe błędy. Detekcja kolizji potrafi zrobić psikusa, postać się zbugguje, broń przestanie się ładować, jakiś element nie wczyta się poprawnie, a ragdolle to rzecz częsta. Nic jednak nie sprawia, że zabawa przestaje być przyjemna. Są to wady, których nie ma jak bronić. Trzeba liczyć na kolejne patche. Zarówno ja, jak i inni przymykamy na to oko, bo zabawa jest tak dobra, klimat gęsty, a akcje widowiskowe do granic możliwości. Czy to źle o nas świadczy? Czy akceptujemy „popsute gry”? Nie, bo nie da się jednoznacznie stwierdzić, że w tytule, gdzie sieć wpływa na każdy aspekt, dane rzeczy wynikają z błędnych decyzji dewelopera, czy przeciążonej infrastruktury. Nikt tu też nie czycha na nasze kolejne pieniądze, a studio jest w stałym kontakcie i cały czas pracuje nad poprawkami. Chciałbym, że chociaż raz tak samo ochoczo Blizzard usiadł do Diablo IV, naprawdę.

Polecam, ale nie teraz

Jeżeli sam szef Arrowhead Game Studios zachęca do tego, aby poczekać, to i ja powiem to samo. Gra jest świetna i nadal będzie, ale nie ma sensu, abyście tracili teraz czas, gdy nie ma gwarancji na natychmiastowe rozpoczęcie zabawy. Tydzień, może dwa i sprawa będzie zupełnie inna. Wy w tym czasie nadrobicie coś innego, deweloper ulepszy swoje dzieło, a potem ramię w ramię pójdziemy szerzyć demokrację. Nigdy nie myślałem, że to napiszę, ale szerzenie demokracji to naprawdę genialna sprawa, szczególnie z braćmi broni u boku.

Gameplay (PS5)


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie PlayStation Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Helldivers 2 (PS5)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Avatar photo
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top