Nie pamiętam dokładnie, kiedy ostatni raz miałem styczność z Heroes of Might and Magic: A Strategic Quest. Zapewne było to jeszcze w czasach, gdy na pirackie egzemplarze z giełdy mówiło się kopie zapasowe. Pamiętam natomiast fakt, że od samego początku zakochałem się w tej serii. Oczywiście, swojej ówczesnej kopii zapasowej już nie posiadam, ale dzięki uprzejmości GOG mam możliwość ponownie zanurzyć się w chwilach nostalgii i z perspektywy czasu opowiedzieć wam o tym, czy warto sięgnąć po, jakby nie patrzeć, dość leciwy tytuł, który swoją premierę miał w 1995 roku.
O czym opowiada historia w pierwszych Heroes’ach?
Główna oś fabularna gry dotyczy Lorda Morglina Ironfista, znanego nam z szóstej odsłony Might and Magic, tworząc w ten sposób niejako rozszerzenie tegoż właśnie uniwersum. Ów lord zdradzony przez swojego wuja oraz kuzyna musi posiłkować się ucieczką. Za sprawą magicznego portalu Morglin Ironfist przenosi się do fantastycznej krainy Enroth, w której spotyka pozostałych bohaterów:
- Lorda Slayera – barbarzyńcę
- Królową Lamandę – czarodziejkę
- Lorda Alamara – czarnoksiężnika
To oni rywalizują między sobą o władzę nad światem. A jako gracz stajemy po stronie jednego z czworga przywódców, mając za zadanie wyeliminować pozostałych konkurentów i przejąć kontrolę nad Enroth.
Rozgrywka w Heroes of Might and Magic: A Strategic Quest
Może Was zaskoczę, ale Heroes of Might and Magic nie było pierwszą grą w swoim “gatunku”. Tym tytułem było King’s Bounty, wyprodukowane przez New World Computing, które to właśnie kilka lat później stworzyło markę Heroes’ów. Założeniem rozgrywki jest zarządzanie naszym królestwem w rozgrywce turowej, zarówno pod kątem rozwoju miast, jak i walki. Oczywiście, w przypadku pierwszej odsłony serii, ze względu na upływ czasu, nie ma co liczyć na czytelność rozgrywki. Przynajmniej nie w takim stopniu, z jakiego słyną dzisiejsze gry, gdzie tak naprawdę, jedynie walka sprawiała mi pod tym kątem problemy.
Wyobraźcie sobie sytuację, w której mapa bitewna nie posiada żadnej siatki ruchu, a wszystko musicie robić na czuja. Tak właśnie prezentował się wówczas, jak również i w obecnej wersji gry, rzut kamery na polu bitwy. Przez to ciężko czasem znaleźć odpowiedni zasięg dla naszego wojska względem przeciwnika. Sprawa ma się oczywiście nieco lepiej, jeśli chodzi o ruch naszego bohatera podczas eksploracji krainy. Tutaj wszystko jest czytelne, na ile oczywiście pozwala grafika. Summa summarum, gra ogólnie pod kątem gameplayu nie straciła niczego ze swojego uroku, czego obawiałem się tak naprawdę najbardziej.
Oprawa audiowizualna w Heroes of Might and Magic: A Strategic Quest
Wiadome jest, że tutaj nie można oczekiwać wodotrysków. Gra ma swoje lata, ale mimo wszystko zestarzała się z godnością. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że jest to istotny element gry dla wielu graczy, tak uważam, że w tej serii jest ona jedynie tłem do wspaniałego game loop, gdzie należy też wspomnieć o tym, że oprawa wizualna była ręcznie rysowana. Dzięki temu odznacza się ona wręcz baśniowym klimatem. Jeśli chodzi natomiast o warstwę audio, to odpowiada za nią Paul Romero, który stworzył również ścieżkę do pozostałych odsłon serii oraz gier serii EverQuest.
Czy warto wrócić do Heroes of Might and Magic: A Strategic Quest?
Zawsze mam pewien problem z odpowiedzią na tego typu pytanie, albowiem wszystko zależy od naszych oczekiwań. Nie mniej, jeśli komuś miałbym polecić ten tytuł, to przede wszystkim tym, którzy nie grali, a zawsze chcieli spróbować. Po prostu warto dla samego doświadczenia tego, jak wyglądały gry kiedyś. Być może i wy będziecie mieć tyle szczęścia, by zakochać się w tej serii niczym ja przed laty. Sięgając w ten sposób po kolejne odsłony, spędzicie w ten sposób setki, jeśli nie tysiące, godzin w świecie Might & Magic.
Gameplay
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!