Horizon Forbidden West Edycja Kompletna – recenzja (PC). Lepiej, ładniej i z rozmachem

Gra dostępna na:
PC
PS5
Zdjęcie przedstawia postać wojowniczki Aloy (Horizon Forbidden West) z czerwoną kreską na twarzy, trzymającą łuk, w futurystycznym, postapokaliptycznym świecie z widocznym mostem Golden Gate w tle.

Pierwsze przygody Aloy przeszedłem na PC. Nie, żebym nie miał Zero Dawn na PS4, ale na konsoli trochę źle podszedłem do tej produkcji. Jedynka, chociaż naprawdę dobra, porwała mnie dopiero wtedy, gdy skupiłem się tylko na wątku głównym. Cała reszta jedynie sztucznie zapychała wielki świat, nie dając mi zbyt wiele w zamian. W przypadku Horizon Forbidden West było już zupełnie inaczej. Twórcy wsłuchali się w opinie odbiorców i wyciągnęli odpowiednie wnioski. Efektem tego jest jeszcze lepsza gra, która deklasuje poprzednika na każdym polu. Warto jednak zaznaczyć, że to nadal “taka sama produkcja”, więc dwójka nie zmieni zdania tych, którzy odbili się od jedynki. To świetna ewolucja, ale nie rewolucja.

Wprowadzenie

Horizon Forbidden West jest kontynuacją, więc na pewno znajdą się osoby, które nie grały w pierwszą odsłonę. Czy jej znajomość jest niezbędna? Tak, natomiast nie trzeba w nią grać. Chociaż zawsze zachęcam do rozpoczęcia zabawy od początku, zdaje sobie sprawę, jak ciężko znaleźć czas na jeden, a co dopiero dwa tytuły. Dwójka oferuje małe podsumowanie tego, co wydarzyło się w Zero Dawn, natomiast podczas zabawy kilkukrotnie gra będzie wspominać pewne wydarzenia. To powinno wystarczyć, aby zrozumieć założenia fabuły i jej dalsze etapy, które mamy właśnie w sequelu. Jeżeli więc nie macie przestrzeni, aby nadrobić oryginał, to nie martwcie się, można dobrze wybrnąć z tej sytuacji. Jeżeli mimo wszystko będziecie czuli pewne braki, to koniecznie sprawdźcie streszczenie jedynki, aby wypełnić wszystkie luki. Takowych jest cała masa w formie tekstowej czy wideo.

Widok zza ramienia postaci, która przygląda się mglistej dolinie ze skalnymi formacjami i ruinami podczas jasnego wschodu słońca.

Podróż w nieznane

Aloy wychowywała się na terenach, gdzie Zachód jest uznawany za coś zakazanego. Bohaterka nie ma jednak innego wyjścia i musi się udać w te strony, aby znaleźć kopie systemu GAI, który odpowiada za proces terraformacji planety. Bez tego SI świat jest skazany na zagładę i z każdą chwilą chyli się ku upadkowi. Heroina nie ma jednak zbyt wielu poszlak, które jasno wskazałyby jej dokładny cel, musi więc się spieszyć i sprawdzać wszelkie ślady. W tym samym czasie Sylens ma własne plany i nie cofnie się przed niczym, aby je ziścić. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie będzie wodził Aloy za nos, aby ostatecznie… Tego Wam już nie zdradzę. To jedynie zalążek tego, co znajdziecie w grze, a historia jest zbyt dobra, aby odkrywać Wam jej karty. Twórcy prowadzą ją w odpowiedni sposób, stopniowo budując napięcie, dodając zwroty akcji, jednocześnie pozostawiają pewną aurę niedopowiedzenia.

Nocna scena, w której postać stoi na krawędzi klifu, z widokiem na dolinę z mgłą, mechanicznymi stworzeniami i niebem oświetlonym przez księżyc.

Fabuła to iść filmowe doświadczenie. Czuć, że studio podniosło poprzeczkę i stanęło obok najlepszych w branży. Doskonale wiedzą, jak targać naszymi emocjami, wprowadzać nas celowo w błąd, aby potem wyjawić kolejne niespodzianki. Gracz z ochotą brnie do przodu, aby przeżyć kolejne wydarzenia. Wszystko jest spójne, dobrze napisanie i szalenie wciągające. Wątek główny zahacza również o inne historie, ale tylko po to, aby zasugerować odbiorcy, że może warto zbadać dany temat samemu. Świetny zabieg, który zachęca do wykonywania zadań pobocznych i podróży po świecie. Pisarze dobrze to wykombinowali i sam wpadłem w ich sidła, czego efektem było wymaksowanie gry. Cóż, niczego nie żałuję!

Walcz o lepsze jutro

Cała zabawa w omawianej produkcji skupia się na elementach platformowych, walce, rozwiązywaniu prostych zagadek, lekkim craftingu i podróżowaniu po świecie. W dużym uproszczeniu oczywiście. Każda z tych składowych dzieli się na mniejsze kawałki. Pojedynki z mechanicznymi zwierzętami to szalenie rozbudowany aspekt, bo mamy przecież różne tereny, bogaty arsenał, a i same możliwości oponentów mocno wpływają na przebieg starcia. Wrogów można skanować, odkrywając tym samym ich słabe punkty, zastawiając na nich pułapki, atakować z daleka lub bliska, czy nawet z ukrycia.

Horizon Forbidden West: Postać naciąga łuk, celując w mechaniczne stworzenie wśród jaskrawoczerwonych kwiatów i skalistego terenu w świetle dziennym.

Każda z broni ma też dostępne różne rodzaje amunicji. Można więc podpalać, zatruwać, razić prądem, osłabiać czy dezorientować. Naprawdę warto testować nowo zdobyte przedmioty, eksperymentować i szukać najlepszych rozwiązań. Zwykła szarża dość często skończy się porażką, szczególnie na początku zabawy. Ludzcy wrogowie nie stanowią większego wzywania, a ich SI pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście większość batalii toczymy z maszynami i jest to wspaniałe przeżycie. Jeżeli są zbyt silne, obniżcie poziom, jeżeli za słabe, zwiększcie. Każdy może idealnie dostosować wyzwanie pod siebie, co też uważam za spory atut.

Odkrywaj świat Horizon Forbidden West Edycja

Dobrze zaprojektowany świat to podstawa. Dość ciężko jednak wypełnić olbrzymią przestrzeń czymś konkretnym. W przypadku tej gry taki zabieg się udał. Nie dość, że całość jest naprawdę spójna, to każdy region może się czymś wyróżnić. Odbiorca nie ma wrażenia, że zastosowano metodę kopiuj-wklej, tylko docenia włożony trud w każdy skrawek terenu. Środowisko jest bardzo bogate w detale. Odmienna roślinność, różne budowle, jaskinie, pagórki, skały, pustynie, czego tu nie ma. To także dotyczy plemion, które bardzo się od siebie różnią. Dotyczy to zwyczajów, czasami dialektu, ubiorów, pewnych czynności czy zachowań. Przyjemnie się to wszystko dostrzega i obserwuje.

Postać przygląda się dużemu mechanicznemu ptakopodobnemu stworzeniu pośród mglistej doliny z żywą czerwoną roślinnością i futurystycznymi elementami.

Jednocześnie nie brakuje w Horizon Forbidden West miejsc, których nikt nie odwiedzał, owianych aurą tajemnicy. Terenów bardzo niebezpiecznych, do których może udać się jedynie Aloy. Biorąc to wszystko pod uwagę, zwiedzanie mapy nie było dla mnie smutnym obowiązkiem, a pewnym wyzwaniem i przygodą. Czerpałem ogromną radość z odkrywania zapomnianych ruin, przemierzenia lasów, wspinania się na strome góry, jednocześnie zbierając surowce, sprzęt i stawiając czoła różnym przeciwnościom. Zawsze jednak towarzyszyło mi uczucie satysfakcji, a także wrażenia, że takie czynności mają jakiś sens, niżeli odhaczenie kolejnych znaczników na mapie.

Skacz Aloy, skacz!

Elementów czysto platformowych jest tutaj całkiem sporo. Heroina dość zgrabnie porusza się po skałach, zboczach, skacze nad przepaścią i stara się dotrzeć w wyznaczone miejsca. Bogate animacje cieszą oko, chociaż czasami sama Aloy potrafi się zachować w niespodziewany sposób. Tutaj nie złapie się krawędzi, tam minimalnie obróci w inną stronę i tak dalej. Na szczęście, nie zdarza się to nagminnie, przez co zabawa nie traci swego uroku.

Aloy w postawie bojowej, używająca urządzenia na swoim ramieniu przeciwko dużemu mechanicznemu stworzeniu w ciemnym, skalistym otoczeniu.

Wraz z postępami, bohaterka zyska kilka nowych ruchów oraz gadżetów, które pozwolą odkryć wcześniej niedostępne miejsca. W przypadku wielu gier nawet nie mam ochoty wracać i sprawdzać takowych lokacji, a tutaj nie było z tym problemu. Zawsze materiały do craftingu się przydadzą, a nierzadko to jedyny sposób, aby uzyskać najlepsze przedmioty. Niby nie są niezbędne do ukończenia gry, ale dają powód, by jeszcze bardziej wzmocnić Aloy.

Technikalia

W momencie zabawy z Horizon Forbidden West przeszedłem z jednej konfiguracji na drugą. Zarówno na i5-11400, RTX 3060 (12GB), 16GB DDR4, jak i Ryzen 7 7800X3D, RTX 4070Ti Super oraz 32GB DDR5 omawiana produkcja wypadła bardzo dobrze. Oczywiście, słabszy PC wymagał zejścia do średnich ustawień, abym mógł przez większość czasu mieć te 60 klatek przy rozdzielczości 1440p, ale ogólnie oprawa wizualna i tak była szalenie imponująca. Guerrilla Games jest studiem, które mocno dba nawet o najmniejsze detale, więc wykreowany przez nich świat to pieczołowicie przygotowana “plansza”, gdzie każdy metr kwadratowy otrzymał odpowiednią dawkę miłości. Środowisko żyje, reaguje na warunki pogodowe i nie tylko. To nie statyczna makieta rodem ze starych filmów o Godzilli. Przez taką formę aż chce się przemierzać świat i zaglądać w każdy kąt.

Aloy ubrana w skomplikowaną plemienną zbroję i łuk, spogląda na rozległą, oświetloną słońcem dolinę z futurystycznymi ruinami i bujnymi drzewami.

Dodajmy do tego przepiękne cutscenki, przepełnione dobrą grą aktorską, najwyżej jakości mimiką, setki animacji Aloy, innych postaci, przeciwników oraz mechanicznych istot. To jest jedna wielka uczta dla oka. Nawet najwięksi antyfani tej marki są w stanie docenić te wszystkie aspekty wizualne. Zresztą to, jak porusza się protagonistka, przypomina płynne przejścia między jedną akcją a drugą rodem z Assassin’s Creed. Dzieła Ubisoftu można nie lubić, ale firma zna się na pewnych rzeczach jak mało kto. Czy w grze zdarzają się miejsca gorsze i lepsze? Oczywiście, tylko mówimy tutaj o sytuacji, gdzie te nieco mniej imponujące nadal są o kilka oczek wyżej niż maksimum osiągane przez inne produkcje. Horizon Forbidden West jest jedną z najpiękniejszych gier w moim życiu i jeszcze przez długi czas będzie dobrym przykładem do naśladowania.

Zamknij oczy i doświadcz piękna

Dość rzadko poświęcam całą sekcję muzyce, ale w przypadku tej gry nie mogło być inaczej. To jeden z tych elementów, który daje ogromną wartość na każdym kroku. Nie bez przyczyny serwis gamemusic.pl uznał soundtrack z Horizon Forbidden West do pretendenta roku 2022. Zawarte w grze utwory nie nudzą, przepięknie budują klimat i są wyraźnie różne od siebie, a jednocześnie odpowiednio spójne. Oczywiście, konkretne kawałki wybijają się bardziej od innych, ale jest to dobrze poparte sytuacją w grze, aurą konkretnego miejsca czy budowaniem napięcia. Za całość odpowiadają Joris de Man, Niels van der Leest, The Flight, a także Oleksa Lozowchuk.

Mamy tutaj wiele różnych motywów, gdzie przebijają się bębny, lekkie granie gitar, kojące umysł kobiecie głosy, ale też elementy muzyki klubowej, cechy związane z futuryzmem i wiele więcej. Nie brakuje także motywów bardziej rdzennych, takich, które kojarzą się z plemionami, poszukiwaniem skarbów i takiej przygody. W odpowiednich momentach pojawiają się skrzypce lub inne tego typu instrumenty, aby wspaniale wzbogacić przemierzany przez Aloy rejon. Zresztą nie tylko muzyka zasługuje na uznanie, bo wszystkie dźwięki świata, są na równie wysokim poziomie. Małe brzęczenie w trawie, szum wiatru, nurt rzeki, odlatujący w nieznane ptaki i wiele więcej. Gama wszystkiego, co można usłyszeć, jest fenomenalna i aż chce się zatrzymać i chłonąć to wszystko, przyjmując tym samym dużo energii. Czasami spokojnej, czasami intensywnej, a innym razem, tajemniczej. Coś wspaniałego!

Świetne DLC w pakiecie

Horizon Forbidden West, podobnie jak jego poprzednik, doczekał się DLC z prawdziwego zdarzenia, który jest zawarty w omawianej kolekcji. Ten jednak zostanie odblokowany w odpowiednim momencie, aby być spójnym z fabułą sequela. Czego jednak możecie się spodziewać po Burning Shores? Na pewno ciekawej przygody, kolejnego elementu układanki całej fabuły, bardzo dobrze napisanego antagonisty, a także odpowiedniej dawki świeżości.

Kadr z dodatku Burning Shores do Horizon Forbidden West.

Ten ostatni element dotyczy zarówno nowego rejonu, w którym osadzono dodatek, jak i samej rozgrywki. Nie ukrywam, że po przejściu dwójki miałem niedosyt, a zdobyłem wszystkie możliwe osiągnięcia, więc rozszerzenie było dla mnie idealnym uzupełnieniem do całości. To naprawdę solidny kawałek kodu, które warto sprawdzić, jeżeli nie po skończeniu fabuły, to jakiś czas później od tego momentu. Po więcej zapraszam Was do pełnej recenzji, o ile dotyczy wersji na PS5, tak dowiecie się wszystkiego, co Wam potrzebne.

Polski Zakazany Zachód

Doskonale zdaje sobie sprawę, jak istotnym tematem jest zawarty w grze język. Mowa oczywiście o lokalizacji lub jej braku. Jeżeli chodzi o Horizon Forbidden West i DLC to nie musicie się obawiać, bo mamy zarówno napisy, jak i pełen dubbing. To w końcu produkcja od PlayStation i jednego z najważniejszych jej studiów. Jeżeli chodzi o samą jakość tłumaczenia, to również nie ma powodów do zmartwień. Nie trafiłem na żadne rażące błędy. Co do głosów, to pani Julia Kołakowska-Bytner spisała się na medal jako Aloy.

Aloy wspina się na skaliste zbocze, skierowana twarzą w stronę krajobrazu skąpanego w świetle słonecznym, które podkreśla czerwone rośliny i mgliste góry w oddali.

Zresztą nie tylko ona, w ogóle cała gra świetnie brzmi w naszym języku, więc nawet jeżeli ktoś preferuje grac po angielsku, to niech chociaż sprawdzi, jak brzmi “po swojsku”. Wykonano tutaj solidną pracę, którą trzeba docenić. Na końcu materiału znajdziecie krótki gameplay, który specjalnie nagrałem z dubbingiem, abyście mogli zobaczyć, jak ten wypada w akcji.

Podsumowanie

Horizon Forbidden West to udany sequel, który wypada lepiej od poprzednika. Oprawa, mechaniki, dialogi czy fabuła, wszystko tu jest po prostu lepsze. Mamy do tego świetny polski dubbing, odpowiednią optymalizację i dodatek z prawdziwego zdarzenia. Dla fanów Aloy to pozycja obowiązkowa natomiast nowe osoby muszą się zastanowić, czy rzucać się na kontynuację, czy może lepiej sprawdzić Zero Dawn. Nie mniej, polecam z całego serca!

Gameplay

YouTube player

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Playstation Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Horizon Forbidden West Edycja Kompletna (PC)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top