Kącik Retro: Juiced: Eliminator (PSP). Nocne życie w Twojej kieszeni

Eliminator - grafika główna

Nigdy nie było mi po drodze z grami wyścigowymi na konsole przenośne. Głównie kojarzyły mi się one z uboższymi portami tytułów na duże platformy, przez co z miejsca wydawały mi się kompletnie nieinteresujące. W końcu co – poza mobilnością – może zaoferować mi takie Gran Turismo na PSP, czego nie mógłbym doświadczyć w dużo lepiej prezentującym się, choć wydanym kilka lat wcześniej, Gran Turismo 4? Długo zajęło mi zrozumienie, że choć spora ich część nie stara się być odkrywcza, wcale nie oznacza to, że nie są dobrymi lub przynajmniej z jakiegoś powodu interesującymi produkcjami, czego całkiem niezłym przykładem jest Juiced: Eliminator.

To samo, ale inne

Ekipa z Juice Games podjęła się zadania przeniesienia wydanego rok wcześniej Juiced na platformy mobilne. Tytuł ten miał w momencie premiery stanowić bezpośrednią konkurencję dla serii Need for Speed, która po dwóch fantastycznych Undergroundach podbijała rynek fenomenalnym Most Wanted. Historia niestety nie obeszła się z Juiced łaskawie, gdyż ten zebrał raczej mieszane oceny i dość szybko znalazł się na śmietniku historii. Szkoda, bo była to seria z potencjałem i własnym charakterem. Gra pozbawiona była sensowniejszej fabuły, a głównym celem gracza było stopniowe pięcie się po szczeblach ściganckiej kariery, powiększanie kolekcji wozów i rozwijanie własnej ekipy.

Eliminator - ustawienie
Z takimi furami to aż strach rywalizować!

Juiced: Eliminator to wybitnie wierne przeniesienie tej formuły na platformę mobilną. Na start dostajemy mały zastrzyk gotówki, za który kupujemy pierwszą brykę, odpicowujemy ją i ruszamy w trasę, walcząc o szacunek rywalizujących z nami ekip. Tryb kariery w zasadzie nie ma przy tym końca. Uczęszczamy na kolejne zapisane w kalendarzu eventy, kupujemy kolejne bryki, od czasu do czasu organizujemy własny wyścig lub zgadzamy się na wyzwanie jednego z rywali, choćby o kluczyki do samochodu. Poza klasycznymi „kółkami”, sprintami z punktu A do B i wyścigami na ¼ mili, wersja na PSP wprowadza również tytułowy „eliminator”, czyli klasyczne eliminacje, w których po każdym okrążeniu odpada ostatni kierowca.

Ładowanie śródtytułu. Proszę czekać

Podobnie jak w oryginale wszystko to sprawia początkowo mnóstwo frajdy. Model jazdy wypada całkiem nieźle jak na możliwości konsolki, poziom trudności jest w miarę sprawiedliwy, więc często dostajemy miły zastrzyk adrenaliny, a możliwość przystępnej personalizacji samochodów zachęca do kreatywnego szaleństwa. Dość szybko okazuje się jednak, że Juiced: Eliminator pod względem rozgrywki jest wyjątkowo płytki. Nadal jeździ się przyjemnie, ale bezustanne powtarzanie tych samych typów wyścigów dość szybko zaczyna męczyć, a przy okazji na jaw wychodzi fakt, że liczba wizualnych dodatków do samochodów jest mocno ograniczona.

Eliminator - jazda
Spokojnie, zaraz się rozkręci!

Sytuacji nie poprawia to, że wydanie gry na PSP wiązało się z licznymi ograniczeniami. Zasięg widzenia jest dość krótki, a niska rozdzielczość i mały ekran konsoli sprawiają, że momentami trudno jest dostrzec, w którą stronę i jak ostro skręca zakręt. Poza tym jednak Juiced: Eliminator wygląda całkiem przyzwoicie. Lokacje wyścigów są zróżnicowane, zabierając nas zarówno do ciasnych uliczek Chinatown, jak i na superszybkie tory wyścigowe oraz szerokie drogi portowego miasteczka w Japonii. Szkoda jedynie, że widoczne było to za wiele dla biednego napędu UMD, który odczytuje dane zatrważająco często i koszmarnie długo, więc dobrą połowę rozgrywki spędziłem na oglądaniu ekranu ładowania. Ładują się przy tym nie tylko wyścigi, ale również nasz warsztat, komis samochodowy, czy nawet modele naszych bryk. Masakra.

Olej karierę i zabaw się

Jeżeli jednak jesteście w stanie to przeboleć, to radziłbym się skupić na trybie Arcade. Jest on zdecydowanie ciekawszy od klasycznej kariery, bo oferuje 55 wyścigowych wyzwań, każdorazowo wysyłając nas do innej lokacji w innym, odpowiednio zmodyfikowanym, samochodzie. Niezłym pomysłem jest również tzw. Career Challenge, czyli altearnatywny tryb kariery, w którym do ukończenia mamy różnorodne scenariusze, jak chociażby konieczność ukończenia 15 eliminacji w ciągu miesiąca. Niezłe, ale po ograniu klasycznej kariery, trudno jest znaleźć w sobie na tyle pary, by ograć także to. Poza tym Juiced: Eliminator standardowo oferuje dostęp do szybkich wyścigów i modułu wieloosobowego, aczkolwiek ten drugi z oczywistych względów jest obecnie martwy.

Nocne życie w Twojej kieszeni

Juiced: Eliminator poniekąd potwierdził moje obawy co do gier wyścigowych na konsolach przenośnych. To raczej ambitny, choć dość średni port oryginalnego Juiceda, aniżeli pełnoprawna odsłona z własnym charakterem. Trapi go sporo drobnych, lecz upierdliwych problemów, przez co wypada nieco gorzej od już i tak zbierającego średnie noty oryginału. Ku mojemu niesamowitemu zdziwieniu, pomimo wszystkich tych potknięć przy Juiced: Eliminator bawiłem się zaskakująco dobrze. Jego prostota jest zaskakująco ujmująca, a połączenie klimatu starych „Szybkich i Wściekłych” z niezłym modelem jazdy i przywołująca młodzieńcze wspomnienia muzyką (ot, choćby Limp Bizkit) cieszyło mnie nawet wtedy, kiedy przysypiałem, czekając, aż załaduje się wyścig.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top