Jestem fanem serii od jej początków, a kiedyś nawet interesowałem się dinozaurami i chciałem zostać paleontologiem. To oczywiście za sprawą Parku Jurajskiego, który ukazał mi te cudowne, prehistoryczne stworzenia. Jak zapewne się domyślacie, życie na przestrzeni lat zweryfikowało moje plany i nie zostałem naukowcem. Miłość do serii filmów pozostała, więc… nie mogłem sobie odpuścić najnowszego Parku Jurajskiego w dniu premiery. W recenzji Jurassic World Dominion mogą pojawić się drobne spoilery, mimo prób dość ogólnego opisania warstwy fabularnej…
Fabuła i jej tempo — czy udało się utrzymać klimat serii w Jurassic World Dominion?
Akcja filmu toczy się niemal 4 lata po zniszczeniu Isla Nublar, gdzie niegdyś mieścił się luksusowy park rozrywki Jurassic World. Tym razem jednak, dinozaury żyją pośród nas. Informują o tym widzów zlepki wiadomości „telewizyjnych”. Jak to bywa w tym uniwersum, zawsze znajdzie się multimiliarder, który ma wizję stworzenia nowego świata. Tym razem jest nim Lewis Dogson, CEO korporacji BIOSYN, a także wizjoner, który próbuje bawić się w boga. W tym celu, bohater sprowadza prehistoryczne gady w sposób nie do końca zgodny z prawem. Ponadto pojawia się też córka Charlotte Lockwood, której ojcem był Benjamin Lockwood — partner biznesowy Johna Hammonda w inGen.
Tę ostatnią postać znacie z kolei dzięki pierwszej trylogii Jurassic Park. Meisa (Isabella Sermon), bo tak nazywa się córka, okazuje się kluczem do rozwiązania „zagadki” Lewisa Dogsona (Campbell Scott). Postanawia on więc porwać ją oraz małego welociraptora Beta — będącego potomkiem welociraptora Blue, znanego z poprzednich odsłon serii. I tak oto bohaterowie nowej generacji wyruszają w pogoń za porywaczami, trafiając na wspomnianą wcześniej kolonię gdzie spotykają Iana Malcolma (Jeff Goldblum), Ellie Sattler (Laura Dern) oraz Alana Granta (Sam Neil). Ci próbują znaleźć dowody na to, że CEO firmy BIOSYN jest odpowiedzialny t za kataklizm ekologiczny. Żaden to kataklizm, jeśli zwiększa przychód firmy..
Nie byłoby w tej historii nic złego, gdyby nie fakt, że pierwszy akt filmu się strasznie dłużył. Moim zdaniem powinien on być krótszy, dzięki czemu film miałby więcej czasu na dinozaury. Na szczęście widzów, pozostałe akty są nimi wypełnione po brzegi. Konstrukcja filmu utrzymuje ogólnie znany szkielet serii. Mimo początkowych problemów z fabułą filmu, ten według mnie był poprawnym zamknięciem serii. Jeśli chodzi natomiast o klimat, to w moim odczuciu było bardzo dobrze. Mam jednak wrażenie, że CGI czasem nie domagało.
Jak przetrwać w świecie pełnym Dinozaurów?
Ci, którzy oglądali poprzednie filmy w tym uniwersum wiedzą, że w Parku Jurajskim nie tylko ludzie walczą o przetrwanie. Drapieżne dinozaury również nie chcą zginąć w łańcuchu pełnym jeszcze większych gadów. . Motyw ten przewija się niemal od samego początku uniwersum.. Tak też jest w przypadku Jurassic World: Dominion Muszę przyznać, że ten element filmu był jednym z lepszych. Jest to znany motyw w serii, lecz niestety – pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. A jak wiemy, od 1993 roku wiele się zmieniło. Trzeba jednak przyznać, że zmagania ludzi i dinozaurów dalej ogląda się dobrze.
Podsumowując, czy znów zawitać do Parku Jurajskiego?
Moim zdaniem, jeśli oczekujecie na starcie, że obejrzycie coś na miarę pierwszego Jurassic Park, to odpuśćcie sobie wizytę w kinie. Jeżeli przypadły Wam do gustu poprzedniczki, czyli Jurassic World oraz Jurassic World: Upadłe królestwo, to wówczas możecie się miło zaskoczyć. Dominion jest nieco lepsze od pozostałych dwóch odsłon nowej trylogii.
Jedyne czego mi tak naprawdę brakowało, poza krótszym pierwszym aktem, to większego skupienia na bohaterach oryginalnej serii. Przez chwilę miałem wrażenie, że Jeff Goldblum ma rolę zbliżoną do statysty, niżeli pełnoprawnego bohatera uniwersum. Film warto zobaczyć, choć niekoniecznie w kinie. Na platformie streamingowej, jak najbardziej.