Kącik Retro: Resident Evil (PC). Smaczny klasyk wraca do łask

Gra dostępna na:
PC
PSONE
NDS
SATURN
Grafika główna z gry Resident Evil przedstawiającego zombie w mroku.

Moja przygoda z marką rozpoczęła się od demka na PSOne, które zawierało wersję demonstracyjną Resident Evil 2. Przeraziła mnie okrutnie, bo nigdy nie miałem do czynienia z wirtualnym horrorem. Miałem raptem 8-9 lat, więc nic dziwnego, że dzieło Capcomu wywołało u mnie strach. O dziwo, nie zraziłem się i w niedalekiej przyszłości było mi dane sprawdzić pierwszą odsłonę w małym osiedlowym „salonie gier”. Nazwa przybytku trochę nadwyraz, bo był to pokój z pięcioma CRT-kami i konsolami Sony oraz Nintendo. Nie mniej, w takich warunkach poznałem Jill, Chrisa i resztę wesołej ferajny.

Resident Evil, czyli gra, od której wszystko się zaczęło

Akcja produkcji toczy się w fikcyjnym mieście Raccoon City i jego okolicach, w pobliżu tajemniczej rezydencji w górach Arklay. Gracz może wcielić się w jedną z dwóch postaci elitarnego oddziału specjalnego o nazwie S.T.A.R.S (grupa ALPHA). – Chrisa Redfielda lub Jill Valentine. Naszym zadaniem jest zbadanie serii tajemniczych morderstw oraz odnalezienie zaginionych członków drugiej jednostki S.T.A.R.S. – BRAVO, którzy zaginęli podczas misji w tej okolicy.

Chris Redfield przy fontannie w tajemniczym pokoju.

Misja wydaje się poważna, bo przecież wyszkoleni ludzie nie znikają ot tak sobie bez śladu, prawda? Nasi protagoniści nie mogli przewidzieć, że to coś więcej niż zwykła akcja ratunkowa. Z każdą chwilą sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna, atmosfera mocno się zagęszcza, a na jaw wychodzą coraz to nowe fakty, w które ciężko uwierzyć. Choć całość to taki odpowiednik horroru klasy B czy C, to jednak nie sposób odmówić Residentowi uroku i pewnej magii. Te dwa elementy pozwalają przymknąć oko na niedoskonałości i cieszyć się z odkrywania kolejnych elementów układanki.

Dwa oblicza jednej rezydencji

Jednym z kluczowych aspektów produkcji jest podział zabawy na scenariusze. Od odbiorcy zależy, czy grę przejdzie kontrolując Jill Valentine lub zdecyduje się wybrać Chrisa Redfielda. Najlepiej jest oczywiście ukończyć produkcję dwa razy, ponieważ wtedy poznajemy całą fabułę. Sprawdzenie tylko jednej ścieżki pozostawi pewne luki, które warto uzupełnić. Polecam zacząć od pani Valentine, gdyż to dzięki niej poznacie zasady gry w nieco prostszej formie. Heroina może liczyć na wsparcie Barrego Burtona, jest wyposażona w wytrych, przez co nie musi posiadać wszystkich kluczy do zamków. Do tej jest w stanie nosić przy sobie więcej przedmiotów.

Dwie postacie, Rebecca i Chris rozmawiają w pokoju ze skrzynią.

Z kolei Chris nie ma na start broni palnej. Czasami pomaga mu Rebecca Chambers, ale tylko w kwestii leczenia. Pan Redfield nie może też liczyć na większe pokłady amunicji, częściej biega do skrzynek z uwagi na zmniejszony inwentarz, a i więcej ścieżek ma zamkniętych. Rozgrywka w jego przypadku jest więc odczuwalnie trudniejsza, dlatego lepiej go wybrać przy drugim podejściu. Oczywiście, jeżeli ktoś zna grą na wylot, to nie będzie to miało znaczenia, ale nowi odbiorcy powinni dać szansę najpierw protagonistce.

Oszczędzaj, myśl i nie daj się złapać!

Strzelanie w Resident Evil do wszystkiego nie ma sensu. Wielu przeciwników można ominąć, a dość często, za ich pokonanie nie otrzymacie nic. Wiem, pokusa wymierzenia w głowę zombie jest silna, ale wierzcie mi, nie warto. Będzie okazja do walki i redukcji amunicji, głównie z bossami. Oczywiście, czasami lepiej dane pomieszczenie wyczyścić, ale nie może być to regułą. Lwią część czasu i tak poświęcicie na bieganie po rezydencji, rozwiązując zagadki. Miło jest, gdy dany korytarz jest pusty w drodze powrotnej, ale nigdy nie macie pewności, czy faktycznie taki będzie. Gra może „ożywić” lub umieścić tam nowe zagrożenie. Lepiej zatem przygotować się na taki scenariusz, aby móc wpakować tonę śrutu w coś istotnego.

YouTube player

Arsenał, jaki Capcom oddał nam do dyspozycji, może nie jest imponujący, ale jednak czuć duże różnice w każdej z broni. Tyczy się to zasięgu, mocy, a nawet i odrzutu. Za najlepszymi przedmiotami trzeba się trochę nabiegać, bądź odnaleźć jest w ukrytych miejscach. Zawsze jednak takie poświecenie jest warte zachodu. Nie mniej, samym nożem też można ukończyć ten tytuł, ale frajdę z tego wyciągną jedynie nieliczni. Dlatego też zaglądajcie w każdy kąt, oszczędzajcie zapasy, nie dajcie się złapać i mądrze dobierajcie cele, a na pewno sobie poradzicie.

GOG - Zagraj w nowości i Klasyki

Trochę widać piksele

Wizualnie omawiana wersja to poziom z połowy lat 90. Prerenderowane tła, dość mizerny voice acting, mało szczegółowe modele postaci oraz przerywniki w niskiej jakości. Retro pełną gębą. Nie mniej, ma to w sumie to coś i jeżeli to odnajdziecie, to poczujecie się jak w domu. Zapewne młodszym graczom będzie trudniej, ale jeżeli jak ja, mieliście z tytułem styczność, to jest szansa, że zatracicie się w nim. Jednak bez różowych okularów nostalgii ciężko podejść do tej gry. Na pewno pierwsza odsłona nie powinna być tą, od której ktoś miałby rozpocząć poznawanie całej serii. Chociaż sam uwielbiam ten tytuł, nie mogę jednak powiedzieć, że czas obszedł się z nim dobrze. Bardzo toporne sterowanie, specyficzne mechanizmy, oprawa wizualna przyprawiająca o dreszcze.

Chris walczy z zombie - screen z gry Resident Evil na PC.

Kultowe dzieło Capcomu źle się zestarzało i nawet mocny lifting czy mody tu nie pomogą. Taki urok klasyka, i trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Nie jest to hejt czy krytyka z mojej strony, a fakty. Do kogo więc wersja wydana na GOG jest kierowana w takim razie? Na pewno do fanów, którzy wychowali się na tej produkcji, do ludzi, którym zależy, aby grać z legalnego źródła, i tym z chęcią zachowania dóbr elektronicznej rozrywki. Oczywiście, nie można też zapomnieć o osobach, które poznały Residenty o wiele, wiele później i teraz odkrywają korzenie tej marki.

Tylko dla fanów

Jeżeli chcieliście mieć swoją kopię Residenta, aby poczuć dawną magię, zapisać na dysku i nie martwić się, że ktoś zaraz ją usunie z biblioteki, to edycja z GOG-a będzie najlepszym wyborem. Pełne wsparcie różnych padów, kilka małych zmian QoL (szybsze animacje), działa bez problemu na Windows 10/11 i kilka innych bonusów. W oryginalnej formie, bazującej na edycji z PSOne — zero wyciętej zawartości, otrzymacie najlepszą wersję oryginalnego Resident Evil z jego wadami i zaletami. Pozycja obowiązkowa dla fanów, wszyscy inni muszą wziąć poprawkę na rocznik gry. Mocno liczę, że trylogia to dopiero początek i z czasem w rodzimy sklepie ujrzymy więcej odsłon bez DRM. Kto miał nabyć na Steam/konsolach to kupił, więc teraz czas na bardziej przyjazne konsumentom wydania.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


GOG - Wydawca

Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top