Znudzona współczesnością ekipa z Gremlin Graphics przy okazji trzeciej odsłony serii Top Gear postanowiła przenieść jej akcję w przyszłość. Było to ponadto ich pożegnanie z marką, więc tym bardziej nie szczędzono fajerwerków. Jest rok 2962, po XVII wojnie światowej rozrywka została “wysterylizowana” przez rząd, a pokój zapewniany jest dzięki surowemu prawu. Jedynym sposobem, by zapomnieć o niedoli, jest nielegalny turniej Top Gear 3000 Challenge, zabierający żądnych adrenaliny kierowców w nielegalny wyścig przez galaktyki. Top Racer 3000 (jak jest obecnie znany przez problemy z prawami autorskimi) pod względem settingu nie bierze jeńców.
Tam gdzie się wybieramy, potrzebne nam będą koła!
Problem w tym, że tytuł ten pod kątem jakości nie jest niestety w stanie doścignąć ambicji twórców. Przeniesienie akcji gry tak daleko w przód ma minimalny wpływ na rozgrywkę, przez co Top Racer 3000 nie różni się nazbyt od już i tak umiarkowanie ciepło przyjętej “dwójki”. Srogim zawodem jest chociażby projekt samych samochodów. Ponownie mamy wyłącznie jeden model w kilku różnych wariantach kolorystycznych, który ponadto przypomina raczej Ferrari Testarossę, aniżeli w jakimkolwiek stopniu futurystyczny bolid. Przecież można było dać ponieść się fantazji i stworzyć coś oryginalnego. Nie mówię nawet o klimatach F-Zero, ale o czymkolwiek, co pozwoliłoby mi wierzyć, że faktycznie biorę udział w zawodach z przyszłości.
Powraca również system tuningu z poprzedniczki. Jeżeli graliście w Top Racer 2, to poczujecie się jak w domu. Zajmując wysokie pozycje w wyścigach, zdobywamy kredyty, a te wydać możemy na chociażby lepszy silnik lub skrzynię biegów. Nowością są natomiast ulepszenia niewpływające bezpośrednio na osiągi samochodu. Kasę wydać możemy na takie bajery, jak jump, attractor i warp. Ten pierwszy pozwala na przeskakiwanie pojazdów przeciwników, drugi na szybkie dorównanie ich prędkości, a ostatni na zniknięcie na chwilę oraz błyskawiczne i bezkolizyjne przeniesienie się o sporą odległość w przód. To miły dodatek, aczkolwiek niezainwestowanie w te zabawki nie ma znaczącego wpływu na nasze szanse w wyścigach.
Dobrze znane widoki
One same doczekały się zresztą kilku zmian. Wciąż kręcimy tu kółka na zawiłych trasach, ale dzięki użyciu nowego w tamtym czasie chipu DSP-4 twórcy mogli pozwolić sobie na rozwidlenie konkretnych fragmentów toru, dzięki czemu mknąc po asfalcie, możemy teraz natrafić na skróty. Co ciekawe, Top Racer 3000 pozostaje jedyną grą w historii, korzystającą z możliwości tego wihajstra. Same trasy wypadają natomiast standardowo, nawet jak na setting. Gdyby nie widoczne niekiedy na horyzoncie mgławice, nawet nie pomyślałbym, że jeżdżę na innej planecie. Ciekawostką jest natomiast to, że teraz na drodze zauważyć możemy czerwone i niebieskie pasy. Czerwone regenerują energię samochodu (aczkolwiek po wyczerpaniu baku wciąż możemy jechać, o ile w nic nie uderzymy), niebieskie natomiast naprawiają go.
Całość prezentuje się natomiast całkiem ładnie. Panoramy, choć często mało futurystyczne, jak najbardziej mogą się podobać, a w nocy i podczas mgły wciąż wyglądają zachwycająco. Brakuje jedynie różnorodności względem samochodów. Odświeżona wersja z Top Racer Collection oferuje ponadto symulujące ekrany CRT filtry oraz liczne tła, okalające kwadratowe okienko z grą. Żal jedynie, że muzyka w Top Racer 3000 jawi się absolutnie nijako, co jest tym bardziej rozczarowujące, że kawałki z poprzedniczek niejednokrotnie potrafiły wkręcić się w ucho.
Przyszłość bez przyszłości
Narzekam trochę, bo po trzeciej i w dodatku tak odjechanej settingowo odsłonie serii należałoby spodziewać się czegoś więcej. Niemniej, Top Racer 3000 to wciąż przyjemna produkcja, przy której można spędzić kilka godzin ciurkiem, zarówno samotnie, jak i z drugim graczem. W edycji Top Racer Collection zawarto ponadto możliwość dowolnego zapisywania gry, co skutecznie ułatwia pokonanie trudniejszych tras, aczkolwiek na normalnym poziomie trudności takich jest stosunkowo niewiele. Top Racer 3000 to zatem dość prosta i niespełniającą swojego potencjału, ale nadal bardzo przyjemna produkcja.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.