Kena: Bridge of Spirits zaskoczyła mnie ogromnie. Nie licząc pierwszego zwiastunu, nie oglądałem żadnych materiałów związanych z pierwszym dzieckiem studia Ember Lab. Po raz kolejny takie podejście się opłaciło. Spodziewałem się liniowego tytułu, a dostałem wspaniałe action-adventure z semi otwartym światem w starym stylu. Na każdym kroku z tyłu głowy miałem takie tytuły jak Jak & Daxter, Sly czy Ratchet & Clank. Co prawda w pierwszej chwili trochę się przestraszyłem, ponieważ ostatnio sandboxy idą na ilość, a nie na jakość. Na szczęście moje obawy szybko zostały rozwiane.
Przewodnik Duchów
W grze wcielamy się w Kenę — młodą dziewczynę, która pomaga zagubionym duchom przejść na drugą stronę. Celem głównej bohaterki jest odnalezienie Górskiej Świątyni. Podczas swojej podróży natyka się na opuszczoną wioskę, która jest pełna uwięzionych dusz zmarłych mieszkańców. Dzięki pomocy małych stworków musi oczyścić wioskę z korupcji, która nie pozwala odejść umęczonym duchom.
Bardzo podoba mi się fakt, że historia opowiedziana w Kena: Bridge of Spirits jest bardzo prosta. Porusza takie tematy jak rodzina, miłość i poświęcenie. Nie ma tutaj żadnych nieoczekiwanych zwrotów ani niesamowitych scen akcji, ale nie są potrzebne. Jest za to dużo momentów, które wywołały małą łezkę w kąciku oka. Wszystko to okraszone jest przepięknie wyglądającymi przerywnikami filmowymi i świetnie pasującą muzyką.
Jak film Pixara
Skoro już wspomniałem o pięknych widokach, to należałoby napisać słowo o grafice. Nie minę się z prawdą, jeżeli użyję słowa WOW. Do tej pory jedynie Ratchet & Clank spowodował, że nie wiedziałem, kiedy kończy się cut scenka, a zaczyna gra. W Kena: Bridge of Spirits towarzyszyło mi podobne odczucie. Jedyne co psuło ten efekt to ograniczenie filmów do 30 klatek na sekundę. Nie do końca rozumiem ten zabieg, ale nie jest to coś, co przeszkadzało w odbiorze materiału. Szczegół ten nie zmienia jednak faktu, że wszystko wygląda fenomenalnie. Od zapierających dech widoków zaczynając, na projektach przeciwników kończąc. Nawet poszczególne domy są wypełnione meblami, narzędziami i przedmiotami codziennego użytku. Istna uczta dla oczu.
Zaskakująca walka
Oczywiście nie samymi widokami człowiek żyje. Cieszy mnie więc niezmiernie, że w parze z dobrym wyglądem, idzie przyjemny system walki. Do dyspozycji mamy dwa rodzaje ataków, które możemy łączyć ze sobą w proste łańcuchy. Po pewnym czasie odblokowujemy również łuk oraz kilka innych przydatnych ruchów, których nie będę zdradzał. Każde trafienie w przeciwnika doładowuje nasz miernik Odwagi, dzięki któremu możemy odpalać specjalne wersje naszych gadżetów. Bawiłem się naprawdę świetnie, mieszając wszystko ze sobą i wymyślając coraz to nowsze sposoby na pokonywanie przeciwników. Do gustu przypadło mi również ich zróżnicowanie, jak i ilość bossów. Najgorzej w tym wszystkim wypada parowanie. Powiem szczerze, że chwilę zajęło mi nauczenie się momentów, w których należało je wykonać.
Jedyne co może zepsuć niektórym zabawę, to poziom trudności. Według mnie Story Mode jest zbyt prosty i nie pozwala całemu systemowi rozwinąć skrzydeł. Poziom normalny z kolei wymaga dużo większego skupienia, niż powinien i nawet małe błędy potrafią sporo kosztować. Dla mnie nie był to problem, ale wiem, że dla niektórych to ważne.
Otwarty świat w Kena: Bridge of Spirits
Nie będę ukrywał, że moment, w którym odkryłem, że Kena posiada otwarty styl rozgrywki, nie należał do przyjemnych. Obawiałem się, że po raz kolejny spotkam się z milionem znaczników i punktów na mapie. Nic bardziej mylnego. Świat Keny jest idealnie skondensowany. Nie wydaje się ani za ciasny, ani za duży. Co jednak najważniejsze, sam zachęca do zwiedzania każdego zakamarka. Coś się świeci w oddali? Od razu nabiera się ochotę na przechadzkę. Mamy dwie drogi do wyboru, z których jedna ewidentnie prowadzi do dalszej części historii?
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby szybko sprawdzić tą drugą. O ile w takich grach jak Uncharted trzeba przytulać się do każdej ściany, żeby znaleźć wszystkie skarby, tak tutaj przychodzi to bardzo naturalnie. Sam fakt, że ukończyłem tytuł z prawie wszystkimi „znajdźkami” chyba o czymś świadczy.
Rot Twoim przyjacielem
Dużo ludzi bało się, że małe sympatyczne stworki pomagające naszej bohaterce staną się takimi minionkami. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Roty są bardzo dobrze zintegrowane z każdym elementem Keny. Pomagają w rozwiązywaniu puzzli, są integralną częścią walki i tylko dzięki nim jesteśmy w stanie pozbyć się rozprzestrzeniającej się wszędzie Korupcji. Są słodkie, ale nikt ich nie wrzuca na ekran na siłę.
Kena: Bridge of Spirits godna polecenia
Mało jest takich produkcji, które wszystko mają dopracowane. Tutaj jest podobnie. Drobne problemy z parowaniem, niesamowicie powolne pływanie, czy długi czas oczekiwania na przemieszczanie się Rotów podczas niektórych zagadek to tylko trzy rzeczy, które mnie irytowały. Natomiast w żaden sposób nie odbierały radości z odkrywania tego, co studio Ember Lab dla nas przygotowało.
Cała reszta sprawiła mi ogromną frajdę i dostarczyła porządne 12 godzin niezapomnianej przygody. Przywołała też wspomnienia cudownej ery platformówek 3D, na których się wychowałem. Jeżeli jesteście szczęśliwymi posiadaczami PlayStation 5 to według mnie, jest to tytuł obowiązkowy. Ci, którzy nie stronią od sklepu Pana Tima, też powinni spróbować.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!