Zbudowana na solidnych fundamentach przyjaźń z kimś, kogo zarazem regularnie widujemy, nie tylko wiąże się z wzajemnym wspieraniem i powierzaniem sobie rozmaitych sekretów. W tego typu relacji potrafimy tak mocno zżyć się z daną osobą, że doskonale znamy jej ogólny styl bycia, upodobania czy nawet drobne gesty. Dlatego wszelkie, choćby najmniejsze niuanse, które wskazują na jakiekolwiek odstępstwa od normy w zachowaniu przyjaciela, zapewne nie ujdą wtedy naszej uwadze. A do takiej właśnie sytuacji dochodzi na kartach intrygującej mangi „Lato, kiedy umarł Hikaru”, której pierwszy tom miałam niedawno okazję przeczytać.
Ta utrzymana w konwencji grozy publikacja przenosi odbiorców do niewielkiej miejscowości, będącej rodzinnymi stronami dwóch blisko zaprzyjaźnionych nastolatków – Yoshikiego i Hikaru. Pewnego razu drugi z nich przepadł bez wieści w pobliskich górach, lecz tydzień później stamtąd wrócił. Na pierwszy rzut oka cały i zdrowy, aczkolwiek – jak on sam przyznał – z lukami w pamięci. Ale czy faktycznie można nazwać taki obrót spraw szczęśliwym zakończeniem? Niestety, niezbyt, delikatnie mówiąc. Yoshiki dostrzega bowiem różne szczegóły, które skłaniają go do iście niepokojących wniosków na temat Hikaru. W efekcie skołowany młodzieniec coraz bardziej podejrzewa, że cudownie odnaleziony druh jest kimś zupełnie innym. Albo i czymś…
Przyjaźń z dreszczykiem
Historię, za którą stoi Mokumokuren, zaczynamy śledzić od dnia, kiedy mija pół roku od zniknięcia Hikaru i jego powrotu. Niemniej omawiany tom zawiera też pojedyncze retrospekcje. Co ważne, już pierwsze strony mangi potwierdzają obawy Yoshikiego odnośnie do tożsamości Hikaru. A właściwie „Hikaru”, bo skoro mowa o istocie podszywającej się pod zaginionego chłopaka, pozwolę sobie zasygnalizować ów fakt poprzez cudzysłów. Dodam, że tak szybka konfrontacja z prawdą stanowi dość śmiałe posunięcie. Autor mógł wszak sięgnąć po bezpieczniejsze rozwiązanie, każąc czytelnikom z napięciem wyczekiwać odpowiedzi w powyższej kwestii. Tymczasem wyjście ze strefy podejrzeń następuje praktycznie na dzień dobry, co – na dokładkę – ani nie zaburza pozytywnego odbioru komiksu, ani nie zamyka drogi dla kolejnych tajemnic.
Innym ciekawym zabiegiem okazała się reakcja Yoshikiego po upewnieniu się, że nie ma do czynienia z prawdziwym Hikaru. Mianowicie protagonista postanawia milczeć, a swoją zgodę na dochowanie tak szokującego sekretu usprawiedliwia głównie w ten sposób, że z dwojga złego woli naśladowcę przyjaciela, zamiast całkowitego braku najlepszego kumpla. Starania nastolatka, aby nie postrzegać imitatora jako potwora, są tu zatem metodą na radzenie sobie z lękiem przed samotnością i tęsknotą za bliską osobą, która odeszła. Poza tym, ów wątek wykorzystano jednocześnie do zadania pytania o to, czy warto tkwić w ułudzie, trzymając się przeszłości na siłę.
Sekrety
Problem bolączek, które dotyczą utraty kogoś nam drogiego, poniekąd odzywa się również w horrorowych aspektach utworu. Bo Yoshikim, mającym aktualnie za towarzysza nadnaturalnego stwora, nadal będą targać wątpliwości, a wewnętrzne rozterki zostaną jeszcze bardziej podsycone tym, co w międzyczasie nieborak zobaczy lub usłyszy w formie niepokojących doniesień. Nic dziwnego, skoro okoliczne góry wraz z lasem to generalnie wdzięczny, choć wymagający ostrożności obiekt badań dla specjalistów od zjawisk nadprzyrodzonych. Nie wspominając o innych alarmujących sygnałach, które to z kolei pojawią się na zamieszkałych przez ludzi terenach. Tutejsza groza polega zaś przede wszystkim na budowaniu złowróżbnej aury, co jest dużym atutem owej historii. Oprócz tego, autor dorzucił trochę elementów rodem z tzw. body horroru, które przejawiają się niekiedy w wyglądzie „Hikaru”, zdradzając jego niesamowitą naturę.
Na osobny akapit zasługują sprawnie nakreślone sylwetki głównych bohaterów i relacje między nimi. Szczególnie wyróżnia się naśladowca tytułowego nastolatka. Z jednej strony, umie on odsłonić swoje delikatniejsze oblicze, np. nie kryjąc wzruszenia w trakcie filmowego seansu czy wyraźnie dając do zrozumienia, że zależy mu na Yoshikim. Przejawia też zachowania charakterystyczne dla autentycznego Hikaru, który w retrospekcyjnych wstawkach przedstawiony jest jako nieco zakręcony osobnik. Z drugiej strony, ta enigmatyczna istota ma oczywiście w sobie coś nieludzkiego. Ponadto nadmierna poufałość stwora chwilami przytłacza jego kompana, który zacznie później czuć się niemal osaczony. Natomiast Yoshiki to wrażliwy i dość wyciszony młodzieniec, będący przeciwieństwem obu wersji Hikaru.
Lato kiedy umarł Hikaru to graficzna perełka
Podkreślić równocześnie trzeba, że Mokumokuren stanął także na wysokości zadania pod względem warstwy wizualnej. Ba, sądzę, iż to jedna z najlepiej narysowanych mang, z jakimi miałam dotąd styczność. Tytuł ten odznacza się bardzo szczegółową kreską i nieustannie udowadnia, że monochromatyczna paleta barw może być też bogata. A skoro mamy tutaj dużo cieniowania, kolejne kadry oferują zdecydowanie satysfakcjonującą głębię. Jako przykład niech posłuży pewien epizod z wędrówką grupki młodzieży przez nieprzyjemny las, który wygląda odpowiednio złowrogo i sprzyja zabłądzeniu w ciemnej gęstwinie drzew. Do tego patrząc na ilustracje, w oczy rzuca się obecność wyrazów dźwiękonaśladowczych. Czasami tworzą one dłuższe ciągi liter („cyk cyk cyk…”, „kum kum kum…” itp.), a tak uwypuklone odgłosy otoczenia dodatkowo ożywiają komiksowe panele.
Ciąg dalszy pilnie wypatrywany
Pierwszy tom cyklu urywa się w bardzo interesującym momencie, kiedy napięcie sięga zenitu. Wprawdzie potem mamy jeszcze rozdział specjalny, ale to akurat typowy dodatek, będący po prostu sympatycznym rozluźnieniem atmosfery. Nie omieszkam więc sięgnąć po następną część, by sprawdzić, jak dalej rozwinie się znajomość Yoshikiego i „Hikaru”. Ciekawią mnie także karty, które – mam nadzieję – Mokumokuren odsłoni w związku z samym stworem i pewnymi osobliwymi incydentami. Fabuła cyklu już na początkowym etapie dobrze wykorzystuje swój potencjał zarówno na gruncie psychologicznym, jak też pod kątem grozy. Chcę wobec tego więcej i obym nie zawiodła się kontynuacją.
Gdzie kupić?