Lies of P – recenzja (PS5). Przygody Pinokio w świecie Bloodborne!

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
Tytuł gry

Kiedy w 2009 roku FromSoftware oficjalnie wydało swoje nowe dzieło na świat, nikt jeszcze nie przypuszczał, że przez następne lata będziemy z wypiekami na twarzy czekać na kolejne hardcorowe gry akcji z elementami RPG. Dziś mamy 2023 rok, a Neowiz Games z Korei wydaje Lies of P, mocno inspirowane ich tytułami. Czy ta formuła zabawy nadal działa? Czy połączenie mechanik takich gier jak Bloodborne (2015), Dark Souls (2011) i Sekiro: Shadows Die Twice (2019) może bawić? Uwaga, spojler! Jeszcze jak, ale zacznijmy od początku.

Gdzie FromSoftware nie może

Lies of P jest trzecioosobowym tytułem akcji z elementami gry fabularnej. Wcielamy się w niej w marionetkę mistrza Geppetto, która zostaje obudzona przez tajemniczą Sophię, w celu dostania się do hotelu ukrytego w mieście Krat. Naszym głównym zadaniem jest odnalezienie twórcy naszej postaci oraz rozwiązanie zagadki atakujących miasto marionetek. Historia przedstawiona w Lies of P jest mroczna i pełna niedopowiedzeń. Już od samego początku stawia gracza przed wieloma wyborami. Chociaż sama struktura eksploracji świata pozostawała w głównej mierze liniowa, to co jakiś czas gra oferuje kilka alternatywnych dróg. Natomiast rozgrywka oraz styl artystyczny przywodzą mi na myśl Bloodborne (2015), co jest wielkim plusem. W końcu jak ściągać, to od najlepszych.

Główny bohater trzymający broń w ręku na tle bagna.
Czasami najlepszym rozwiązaniem, jest rozwiązanie siłowe! Wtedy najlepszym przyjacielem bywa pałka elektryczna.

Kłamstwo ma krótkie nogi

W miarę postępującej fabuły stanęło mi na drodze kilka dylematów, które nie obyły się bez konsekwencji. Mogłem bowiem na pewnych etapach gry wybierać, czy chcę powiedzieć prawdę, czy też skłamać. Co zabawne w miarę wybierania tej drugiej opcji nasz protagonista staje się coraz bardziej „ludzki”. Konsekwencją tego może być utrata dostępu do części jego mocy marionetki, polecam zatem przemyśleć, która droga będzie dla nas bezpieczniejsza. To, kogo spotkamy na naszej ścieżce, oraz jakie dostaniemy wyposażenie, będzie zależało od naszych wyborów. Dzięki temu twórcy skłaniają nas do ponownego przechodzenia tytułu. Jako zwolennik wyciskania wszystkich soków z gry uważam to za wielki atut tej produkcji. Na pewno dzięki temu nie raz jeszcze zajrzę do Kratu, co i wam polecam z całego serca. Skoro jesteśmy już przy sercu…

Główny bohater na tle wielkiego mechanizmu zegarowego.
Grafika w Lies of P potrafi naprawdę zabierać dech w piersiach…

Kto mieczem wojuje

Sercem gry jest tu walka. Widowiskowa, dynamiczna, oparta na kontrach. Nie brakuje w niej uników, chociaż najwięcej radości sprawiały mi wykonywane w odpowiednim czasie „perfekcyjne bloki”. Dzięki tej mechanice jeszcze łatwiej udawało mi się przebić przez obronę przeciwników. Oczywiście najlepszą częścią pokonywania etapów były walki z potężnymi bossami. Lies of P nie pitoli się w tańcu, praktycznie każdy następny, coraz silniejszy oponent był dla mnie testem umiejętności, ale satysfakcja z pokonywania wrogów rekompensowała mi wszystkie zgony, a same starcia pompowały we mnie adrenalinę. 

Do naszej dyspozycji dostajemy broń białą, wszelkiej maści materiały wybuchowe, a także broń miotaną. Elementem, który wyróżnia Lies of P na tle innych podobnych mu produkcji, jest fakt, że na pewnych etapach rozgrywki otrzymujemy dodatkowe wspomaganie kończyny. „Ręka Legionu”, bo tak się nazywa ta wymienialna część ciała, ma wiele zastosowań. Jedna pozwalała mi na przyciągnięcie przeciwników, inna zaś w widowiskowy sposób zmieniała ich ciała w chodzące pochodnie. Każdy element naszej zbrojowni można modyfikować. Często starałem się zmieniać właściwości swojego ekwipunku, gdyż zabawa w majsterkowicza daje frajdę. Z tego powodu bez ustanku kombinowałem, czego tu użyć na kolejnych przeciwników tym razem.

Wysoki budynek katedry na tle pochmurnego nieba.
Architektura w Lies of P stoi na najwyższym poziomie, człowiek aż by chciał rozejrzeć się po wnętrzach lokacji.

Piękność twą w całej ozdobie, widzę i opisuję

Cóż mam powiedzieć, Krat wygląda pięknie! Wiktoriański kunszt, doskonałe wnętrza budynków, ulice miasta, skąpane w mroku fabryki lalek, całość jest stworzona z wielką dbałością o detale. Jestem zakochany w tym tytule, a nie będę ukrywał, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Widać, że studio włożyło jak najwięcej serca w każdy aspekt tej produkcji. Oczywiście nie będę bezkrytyczny i wspomnę o tym, że mimika twarzy, a raczej jej brak, jak i również fakt, że napotkani NPC poruszają ustami w żaden sposób nie przypominający tego, co wypowiadają, jest w 2023 roku wielką wadą. Mimo wszystko jestem w stanie wybaczyć to twórcom, gdyż Lies of P na każdym kroku olśniewa nas designem lokacji, jak i również naszych adwersarzy. 

Warstwa audio w Lies of P jest dobra, chociaż nierówna. Niestety nie wszystkie dialogi wypowiadane w grze są poprawnie nagranie, czasami brakuje w nich emocji. Miejscami są nagrane za cicho. No, ale poza rozmowami z NPC-ami mamy jeszcze muzykę przygotowaną w większości przypadków do większych starć, a tej już nie mam nic do zarzucenia. Orkiestralne aranżacje połączone z chórami napędzają emocje podczas potyczek z bossami. Nie brakuje tutaj wielu charakterystycznych kompozycji, które zapadły mi mocno w pamięć. Przykładem niech będzie „Wings of Hypocrisy”, tak dobre, że aż zagościło na liście najczęściej odtwarzanych utworów na youtube. Fani muzyki klasycznej na pewno nie poczują się tutaj zawiedzeni. Grę ogrywałem na konsoli w trybie wydajności, utrzymującym 60 fps-ów. Mamy również do dyspozycji tryb jakości, z 30 klatkami na sekundę. Dostępny jest też tryb jakości ze zwiększoną liczbą klatek dla ekranów z odświeżaniem 120hz.

Pinokio na moście, w tle fabryki miasta Krat.
Miasto Krat, widowiskowe, mrożące krew w żyłach, dla takich widoków warto kupić grę.

Podsumowując Lies of P

Lies of P to wspaniały tytuł, wymagający cierpliwości oraz pokory. To także zabawa, dzięki której znów poczułem radość z pokonywania kolejnych etapów, rozgrywka na najwyższym poziomie. Round 8 Studio, Neowiz Games, chapeau bas! Czekałem na tę grę cierpliwie i bawiłem się przy niej doskonale. Optymalizacyjnie nie mam grze nic do zarzucenia, co w dobie coraz większych problemów z tytułami AAA jest godne szacunku i wspomnienia. Widać w niej wiele inspiracji tytułami od FromSoftware, podobieństwo do Bloodborne (2015) jest tu nieprzypadkowe, ale uważam to za plus.

Grę polecam fanom horroru, wszystkim fanom historii Pinokia i nie tylko, ale przede wszystkim osobom, które nigdy nie miały wcześniej styczności z soulslike’ami. Historia w grze jest mało enigmatyczna oraz uważam, że poziom trudności jest bardzo przystępny dla początkujących graczy. Jest on dość wyważony, zwłaszcza na początku zabawy wybacza błędy, przez co pozwala łatwiej nauczyć się mechanik rozgrywki. W rezultacie mogłem czerpać więcej satysfakcji z samego tytułu. Dlatego łapcie Lies of P, póki gorące.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Kup Lies of P (PS5)

Reklama produktu w Ceneo.pl


Marcin Ćwiek
Imperator krainy jeży, pasjonat ciężkiej muzyki, gracz i obieżyświat. Cześć! Mam na imię Marcin i uwielbiam grać oraz gotować, podróżować, aktywnie spędzać czas z moją kochaną rodzinką. Za dnia jestem ojcem oraz menadżerem hostelu w centrum Gdańska, w nocy zaś zakładam kocyk i ratuję wirtualne światy 😄 Gram na wszystkim i nie lubię wojen konsolowych!
Scroll to top