Na najnowszą grę z uniwersum “Władcy Pierścieni” przyszło nam czekać dobrych kilka lat. Lord of the Rings: Gollum – bo o niej mowa – została zapowiedziana niemal 3 lata temu. Pomimo tego, że gra zadebiutować miała jeszcze na początku 2021 roku, premiera została opóźniona aż dwukrotnie. Czy owe opóźnienia sprawiły, że gra studia Daedalic Entertainment osiągnęła sukces? Raczej nie, a przynajmniej nie taki, jakiego oczekiwaliby twórcy. Jedno jest jednak pewne – gra miała potencjał.
Przesłuchanie Golluma – czyli jak prezentuje się fabuła gry
Jeśli ktoś zastanawiał się, czy warto sięgnąć po ten tytuł ze względu na fabułę, to muszę go niestety zmartwić. Nie jest ona jakoś specjalnie zaskakująca, a powiedziałbym nawet, że jest wręcz przewidywalna. Główny wątek osadzono gdzieś pomiędzy “Hobbitem” a trylogią “Władcy Pierścieni”. Nasz protagonista jest przesłuchiwany przez Gandalfa, a sama fabuła opowiadana jest w formie retrospekcji. Muszę przyznać, że na papierze wygląda to intrygująco i ciekawie, ale w rzeczywistości sprawa ma się zgoła inaczej. Grę podzielono na kilkanaście rozdziałów, a przejście każdego z nich zajmuje około godziny. Jest to jednym z plusów gry, ponieważ zadania w nich zawarte są zwyczajnie nudne. Momentami można było odczuć wrażenie ślimaczego tempa rozgrywki, a w dodatku nasze “decyzje” zdają się nie mieć żadnego znaczenia, co wybija z immersji i pozbawia przyjemności z gry.
Wewnętrzny konflikt Golluma z Smeagolem
Jeśli miałbym wskazać najlepsze, co spotkało ten tytuł, to byłby to właśnie element rozgrywki związany z konfliktem pomiędzy dwiema jaźniami naszego protagonisty. Dla tych, którzy jakimś cudem nie znają Golluma, śpieszę z tłumaczeniem. Otóż kiedyś był on hobbitem imieniem Smeagol, ale pech chciał, że wszedł on w posiadanie pierścienia Saurona, który spaczył go, dając życie jego drugiej jaźni – Gollumowi. Podczas gry będziemy mieli okazję dokonywać wyboru pomiędzy zachowaniem Golluma – wyrachowanego mordercy – oraz Smeagola – beztroskiego i bojaźliwego hobbita.
Pierwszą taką sceną, która wywarła na mnie wrażenie i sprawiła, że miałem nadzieję, że nie jest to zła gra, była scena z żukiem, w którym Gollum widział zagrożenie i za wszelką cenę chciał go zabić. Smeagol natomiast uznał owada za niewinne stworzenie, które należy oszczędzić. Niestety tego typu elementy w grze to zaledwie łyżka miodu w beczce dziegciu. Cała reszta gameplayu po prostu leży i woła o pomstę do nieba. Na szczęście wspomniana mechanika została naprawdę świetnie zrobiona. Nie jest to bowiem pojedynczy wybór, a jeden z wielu, bo musimy przekonać “drugą stronę” do naszej racji. Szkoda, że podobnych pomysłów na rozgrywkę nie było więcej.
Moim największym zastrzeżeniem do tej gry są elementy platformowe. O ile jeszcze konstrukcja poziomów może się podobać, o tyle sterowanie naszym pokracznym przyjacielem jest po prostu tragiczne. Ciężko tak naprawdę wyczuć kiedy na przykład należy skoczyć, żeby Gollum złapał się krawędzi, bo postać się jakby “ślizgała”. Niestety elementy platformowe stanowią spory fragment rozgrywki, więc boli to tym mocniej.
Oprawa audiowizualna, a optymalizacja w Lord of the rings: Gollum
Już w chwili prezentowania pierwszych gameplayów, a nawet trailera, Gollum nie wyglądał dobrze. Dlatego też byłem świadomy tego, iż gra nie powali mnie swoją oprawą wizualną. Mimo wszystko i tutaj się zawiodłem. Jakież było moje zdziwienie, gdy na ustawieniach maksymalnych gra potrafiłą doczytywać tekstury naszego bohatera w “locie”. Mam tu na myśli głównie jego owłosienie i cieniowanie. Powód takiej, a nie innej sytuacji jest dość prozaiczny. Otóż wyobraźcie sobie, że do gry źle zaimplementowano obsługę DLSS, przez co gra na każdym presecie, związanym ze wspomnianą funkcją, miała problemy z cieniowaniem. Po zmianie na FSR wizualnie pod kątem doczytywania się tekstur było nieco lepiej, choć szału wciąż nie było.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego mając na pokładzie RTX 4090, zdecydowałem się na używanie wspomagaczy, mających na celu poprawę klatkażu, to odpowiedź jest prosta, otóż optymalizacja również leży. Zaczynam powoli mieć wrażenie, że rok 2023 to – z małymi wyjątkami – rok braku optymalizacji gier na PC. Oczywiście twórcy obiecują łatanie gier i wysyłają “przeprosiny” na social mediach, dolewając w ten sposób oliwy do ognia, bo, jak się zapewne domyślacie, społeczność nie była zadowolona z owych przeprosin, a raczej tego, w jaki sposób zostały one napisane.
Podsumowując, czy warto sięgnąć po Lord of the Ring: Gollum?
Być może kiedyś na promocji, gdy gra już zostanie faktycznie połatana, warto będzie dać jej szansę. Na chwile obecną obawiam się, że jest to strata czasu i pieniędzy. Nie zrozumcie mnie źle, ogólnie rzecz biorąc, Gollum to po prostu średnia gra. Tyle tylko, że pomijając już kwestie gameplayowo-fabularne, jest tragiczna pod kątem wykonania, ale można to w przyszłości naprawić łatkami. Załóżmy, że za pół roku, gra będzie w cenie 100 zł i do tego czasu zostanie poprawiona optymalizacja oraz “ślizganie się” postaci podczas wykonywania elementów platformowych. Wówczas można będzie powiedzieć, że jest to gra po prostu okej. Fabularnie, owszem potrafi się dłużyć, ale możliwe, że Wam historia przypadnie do gustu.
Mimo wszystko widziałem tutaj potencjał i komuś z Was taka forma rozgrywki może się podobać. Wszak – oczywiście tutaj hiperbolizuje – Red Dead Redemption II też ma bardzo powoli rozwijającą się fabułę. Dlatego też na ten moment nie mogę nikomu z czystym sumieniem polecić tej gry. A szkoda, bo miała naprawdę ciekawego i nietypowego protagonistę, nie będącego jednoosobową armią. Zresztą, sam wątek rozmowy pomiędzy Gollumem a Smeagolem był moim zdaniem najjaśniejszym elementem tej produkcji. Choć to jedna z nielicznych jej zalet. Zgrywa się z ogólnym wydźwiękiem recenzji, a przy okazji definitywnie ją zamyka.
Gameplay
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.