Moja żona Patrycja, znana niektórym jako Mycha, niespecjalnie przepadała za grami. Pewnie, że w dzieciństwie z kuzynostwem grała w Heroes of Might and Magic III. Sporadycznie także dawała się namówić na kilka rund w Injustice czy Soul Calibur VI, gdzie bezlitośnie łoiła mi skórę. Ogólnie jednak uważała, że szkoda jej czasu wolnego na gry i tytuł „graczki” zupełnie do niej nie pasował. Pozwólcie, że podzielę się z Wami skróconą i pełną nieścisłości historią tego, jak doszło do ogromnej zmiany od niechęci do pasji.
Czas spędzony w tygodniu przy grach: 0h
Ponad dwa lata temu zacząłem streamować na Twitchu swoje zmagania z gier. Przez pierwsze miesiące nie interesowało to mojej żony praktycznie w ogóle. Gdy z czasem obce osoby z Internetu wpadały do mnie coraz bardziej regularnie, uznała, że może jednak powinna bliżej się przyjrzeć temu, co ich przyciąga. Zaczęła od utworzenia konta, żeby podbić moją oglądalność i móc w tle oglądać stream, gdy pracowała wieczorami. Z czasem jednak złapała się na tym, że mniej pracuje, a więcej ogląda. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to był najważniejszy moment w jej transformacji graczki. Im dalej w las, tym bardziej ją wciągało. Na czacie rozmawiała z pozostałymi widzami, pomagała mi przygotować stanowisko przed streamami, przygotowała domowej roboty blue-screen, wreszcie zaczęła moderować czat…
Czas spędzony w tygodniu przy grach: 2h
Teraz już nie pamiętam, jak do tego dokładnie doszło, czy to było jej nieśmiałe pytanie, czy moja propozycja, ale dołączyła wreszcie do mnie na streamach. Na początku do pomocy, jako moderatorka, odczytywała czat na głos, żebym nie musiał odrywać się od ekranu, ale, co najważniejsze, siedziała razem ze mną przed kamerą. Z dnia na dzień zaczęliśmy razem prowadzić ten kanał. I to było naprawdę fantastyczne. W ciągu dnia potrafiła do mnie napisać z pomysłem, co moglibyśmy zrobić, żeby urozmaicić streamy albo przyciągnąć nowych widzów. Pomagała mi zdecydować, jakie gry przedstawiać, a nawet co założyć na siebie. Zaangażowała się i to mocno.
Później zaproponowałem jej, że mogłaby zagrać ze mną na streamie. Zaskoczyło ją to. Trochę się wstydziła, była bardzo niepewna, ale ostatecznie przystała na ten pomysł. Zaczęliśmy od czegoś, co już znała, Injustice i Soul Calibur, w których miała jakieś doświadczenie. Spodobało jej się. Później przyszedł czas na Earth Defence Force 4.1, kuriozalną i banalną grę, w której walczy się z ogromnymi potworami. To była pierwsza gra, która naprawdę mocno ją wciągnęła. Do tego stopnia, że niektóre wieczory poza streamami również spędzaliśmy z padami przed ekranem. Co więcej, była to także pierwsza gra, którą razem ukończyliśmy – co biorąc pod uwagę mój problem z kończeniem gier jest nie lada wyczynem.
Czas spędzony w tygodniu przy grach: >4h
A potem przyszło The Division 2. Mycha zauważyła, że od momentu jej premiery w 2019 roku ciągle do niej wracam. Widziała książki, naszywki i inne duperele, które mam z logo gry. Powiedziała, że chce sprawdzić co w niej takiego jest, że mnie tak wciąga. No to bez robienia sobie jakichś wielkich nadziei zabraliśmy się za tworzenie postaci. Okazało się, że to jeden z wielu punktów wspólnych, które nam obojgu sprawiają frajdę – możliwość stworzenia własnego awatara. Już od tego momentu było widać, że Mycha się wciągnęła, a początkowa godzinka, ot tak na chwilę, żeby poznać mechanikę, szybko przerodziła się w wieczory, gdzie samodzielnie odkrywała zakątki Waszyngtonu i zwalczała wrogie gangi. Od czasu do czasu dogadywała się z naszymi znajomymi i razem grali jeszcze więcej.
Największym bólem było niestety to, że nie mogliśmy grać razem z racji posiadania tylko jednej konsoli. Kombinowaliśmy na różne sposoby. Czy na starym laptopie zadziała któraś część? Może kupić dwa egzemplarze Xbox One S? A może poszukamy gdzieś używanej PS4? Wszystko po to, żebyśmy mogli pograć razem w naszą ulubioną grę. Aż tutaj nagle mój przyjaciel (siema Aru!) postanowił pożyczyć nam swoją nieużywaną konsolę. Dzięki temu gestowi dobrej woli Mycha w tym momencie spędziła ponad 100 godzin w The Division 2! Dla malkontentów, według których to nie tak wiele, weźcie proszę pod uwagę, że to osoba, która nie spędziła na graniu łącznie tyle czasu zapewne w ciągu dekady.
Czas spędzony w tygodniu przy grach: >6h
Potem były też i inne gry, Horizon Zero Dawn, Overcooked 2, It Takes Two, a od kilku miesięcy w kooperacji Ghost Recon Breakpoint. Przy tym ostatnim tytule też zaczęły się pierwsze przypadki „matko, jak późno, zasiedziałam się!” To, oraz snute coraz częściej plany na temat wspólnego cosplayu z The Division i Breakpointa, stanowią chyba niezbity dowód na to, że Mycha naprawdę wciągnęła się w granie, osiągając mityczny status graczki. A my mamy kolejny dobry sposób na spędzanie razem jeszcze więcej czasu!
Półtorej roku później – co u graczki?
[AKTUALIZACJA] Gdyby ktoś się zastanawiał, na ile była to stała zmiana i jak dalej potoczyły się losy mojej ukochanej graczki, śpieszę poinformować, że to nie była tylko faza, mamo. Dziękuję, że pytasz. Wprawdzie dorosłe życie i powrót do pracy mocno nadwyrężają zasoby naszego wolnego czasu, ale nie jest źle. Mycha kupiła dla siebie Xboxa Series S i ma wreszcie swoją pełnoprawną konsolę. Pierwszym tytułem zainstalowanym na nowym sprzęcie było, oczywiście, The Division 2, w którym nabiła kolejne 150 godzin. Później przeszliśmy także Back 4 Blood, ale to Rainbow Six Extraction wciągnął ją równie mocno, co Dywizja. Też widzicie pewien trend?
Mycha pokochała strzelanki. Taktyczne, zręcznościowe, to bez znaczenia, choć zdecydowanie woli perspektywę trzeciej osoby. Okazało się, że część moich znajomych polubiła z nią grać równie bardzo – a może nawet bardziej – niż ze mną. Razem, czteroosobowym zespołem, obalaliśmy kartel w Ghost Recon Wildlands, ale także i we wcześniej wspomnianym B4B czy TD2 trzymaliśmy się razem. Teraz rozpoczęliśmy przygodę z Destiny 2 i kto wie, ile miesięcy potrwa to szaleństwo. Żeby było zabawniej, powolutku zaczynamy wprowadzać nasze dzieci w świat gier, ale to, moi drodzy, na pewno będzie temat na osobną historię.