Nieco ponad miesiąc temu opisałem swoje pierwsze wrażenia związane z nową odsłoną Pathfinder Wrath of the Righteous. Już wtedy można było zauważyć jak bardzo gra od Owlcat Games przypadła mi do gustu, o czym możecie przeczytać tutaj. Po przeszło 120 godzinach w gruncie rzeczy zdania o samej grze nie zmieniłem, tak ten tekst można spokojnie uznać za rozwinięcie poprzedniego. Tym samym gra stała się moim prywatnym GOTY 2021, a o tym, dlaczego dowiecie się z tej recenzji.
O fabule słów kilka w Pathfinder Wrath of the Righteous.
Na wstępie warto zaznaczyć, że wątek fabularny przedstawiony we Wrath of the Righteous nie jest ściśle powiązany z Kingmaker. Jest to dla mnie osobiście dużym atutem. Dzięki temu widać, że osobna historia nie ograniczała twórcom możliwości w jej przeprowadzeniu w świecie Worldwound. Tym razem jednak nasza opowieść rozpoczyna się podczas festiwalu, na którym to dochodzi do ataku demonów Lorda Deskarii. My jesteśmy ciężko ranni i nie pamiętamy niczego z przeszłości. NIe będę ukrywał, że historia ta opowiada o walce dobra ze złem, czy nawet Aniołów z Demonami, bo tak po prostu jest.
Czy to źle? Wręcz przeciwnie, ponieważ w grach opartych o tak zwane Heroic Fantasy, jest czymś kanonicznym. Dzięki temu twórcy mogli postawić nas w centrum „uwagi” dając nam poczucie, jakbyśmy grali w papierowego RPG, a przed nami był mistrz gry prowadzący naszą kampanię. Nie jest to niczym dziwnym, zważywszy na to, że gra oparta jest o system Pen & Paper RPG Pathfinder bazujący na D&D ed 3,5.
RPG pełną parą – o mechanice słów kilka
Tworzenie postaci i jej rozwój
Już pierwszą godzinę po uruchomieniu gry, możemy spędzić na tworzeniu postaci. Zagłębiając się w opisy każdej ze statystyk oraz umiejętności. Dano nam w ten sposób na start namiastkę tego, co nas czeka w samej rozgrywce. Jak to w papierowym pierwowzorze było, tak i tutaj rozwój postaci odbywa się poprzez rozwój statystyk takich, jak zręczność, siłą itd. oraz poprzez wybór umiejętności. Tych w grze jest przeszło ponad 100, dzięki czemu możliwości w tak zwanych buildach jest ogromna ilość. Bo poza umiejętnościami „klasycznymi” oraz tak zwanymi multi-klasami, dochodzi nam jeszcze drzewko ścieżek Mistycznych. Dzięki niemu nabywamy anielskie lub demoniczne umiejętności w zależności od naszego wyboru.
Rozbudowany system poziomu trudności.
Podobnie jak w Pathfinder Kingsmaker tak i tutaj twórcy dali nam ogromną dowolność w kwestii dostosowania poziomu trudności pod siebie. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, ponieważ dla jednych głównym atutem jest fabuła, dla innych swego rodzaju wyzwanie (czyt. perma death itd.) Do dyspozycji gracza zostały oddane zarówno predefiniowane ustawienia:
- Story
- Casual
- Normal
- Daring
- Core
- Hard
- Unfair
Jak również Custom, którego opcji dostosowania poziomu stricto pod siebie nie brakuje. Sam grałem na zmodyfikowanych ustawieniach „Normal”, aby gra sprawiała jakieś wyzwanie, oraz była przyjemna w trakcie przechodzenia fabuły. Do zmiennych ustawień możemy zaliczyć m.in. takie jak wpływ warunków pogodowych na walkę, możliwość używania zaklęć przez wrogów, czy też wcześniej wspomniany perma death.
Walka turowa vs w czasie rzeczywistym
Bliżej mi w systemie turowym do tego, który możecie znać, chociażby z serii Divinity Original Sin od Larian Studio. System turowy zaimplementowany w Pathfinder nie był dla mnie idealny. Na Asmodeusza, nie zrozumcie mnie źle, po prostu jest on inny od tego z DOSa. Nieco wolniejszy, za sprawą podziału na ruch+akcję, zamiast punktów akcji. Walka w trybie czasu rzeczywistego bywałą bronią obosieczną. Zarówno my, jak i przeciwnicy mogliśmy zabić lub być zabitym na „strzała”. Stąd zawsze moja walka rozpoczyna się od systemu turowego, a potem po oszacowaniu szans albo w nim pozostawała, albo przechodziłem w tryb czasu rzeczywistego.
Zarządzanie armią- czyli Heroes Might & Magic w Pathfinder
I tutaj było moje ogromne zaskoczenie, gdy po ukończeniu pierwszego aktu stajemy się dowódcą oddziałów sił dobra przeciwko hordom demonów. Wtedy odblokowujemy nowy element rozgrywki, gdzie przyjdzie nam nie tylko rekrutować nowe oddziały ale również generałów. Zasada jest prosta, zdobywamy potrzebne surowce w celu pozyskania dowódców, a następnie wyruszamy nimi na mapę, aby walczyć z przeciwnikami w trybie turowym znanym z popularnych po dziś dzień Heroes’ów. Sama implementacja tego systemu nie jest oczywiście tak rozwinięta, jak gra od studia 3DO, ale nie dość, że jest przyjemnym mrugnięciem w kierunku gracza to jeszcze sprawia ogrom radości podczas rozgrywki.
Mapa świata, obozowiska i eksploracja
Podobnie jak w dużej części staroszkolnych cRPG rozgrywka dzieli się na poszczególne elementy takie jak mapa świata oraz huby. Pierwszym z nich jest wcześniej wspomniana mapa świata, którą to nasz „pionek” przemierza z punktu „A” do punktu „B”. W międzyczasie napotykając na różne elementy losowe jak np przeciwnik. Nie inaczej jest w Pathfinder Wrath of the Righteous, gdzie w momencie, gdy opuszczamy daną lokalizację, pojawia się rzut na mapę i wybieramy znacznik, do którego jako drużyna chcemy się udać. Jest to kolejny element potęgujący immersję związaną z papierowymi RPG.
Drugim elementem wspomnianym wyżej są tak zwane huby, w których to rozgrywka toczy się w rzucie izometrycznym. Prowadzone są tu wszelkie dialogi lub eksplorujemy jakiś loch. Wykonując powierzone nam zadanie często w tych lokacjach przyjdzie nam rozstawić obozowisko, celem zregenerowania punktów życia czy też komórek czarów, które to są zużywane przez naszych magów. Bo jak wszyscy wiemy, ów magowe możliwości rzucania czarów, są mało efektywne. Dodatkowym istotnym zastosowaniem obozowiska jest crafting, pozwalający nam tworzyć mikstury oraz buffy związane z żywnością. Co z kolei może nam ułatwić niejedną trudną potyczkę. Nie ma jednak róży bez kolców, tak też i odpoczynek niesie za sobą negatywne skutki. Których postacią jest zwiększający się pasek Corruption. Ten jak się zapewne domyślacie, daje nam negatywne efekty w postaci kar do testów.
O oprawie audiowizualnej słów kilka
Najładniejszy klasyczny cRPG 2021
Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że BG2 jest owiane kultem, dlatego też celowo użyłem tego przykładu. Patrząc przez pryzmat tego jak społeczność Wrót Baldura odebrała stylistykę nadchodzącej trzeciej odsłony, a jak chciałaby aby ona wyglądała. Stawiam orzechy przeciwko pomarańczom, że ci którym BG3 graficznie się nie podoba, chcieliby aby wyglądała jak najnowsza gra z serii Pathfinders. Po przejściu Wrath of the Righteous, byłbym w stanie zrozumieć taką opinię. Jest to zdecydowanie najwyższa półka oldschoolowych izometrycznych cRPG jeśli weźmiemy pod uwagę aspekt wizualny.
Myślałem, że po Gamedecu nic mnie w kwestii oprawy wizualnej już nie zaskoczy. Teraz uważam, że bardzo się myliłem. Oczywiście cyberpunkowy Gamedec również wygląda bardzo dobrze, ale to jednak Pathfinder swoją stonowaną kolorystyka oraz stylistyką skradło moje serce. Designerzy odpowiedzialni za warstwę wizualną odwalili kawał świetnej roboty, sprawiając, że potrafiłem po prostu „przysiąść” i podziwiać przepiękną grafikę. Zamknijcie oczy, sięgnijcie do nostalgii tego, jak wygląda wyidealizowany Baldurs Gate 2 i tak właśnie prezentuje się grafika w Pathfinder Wrath of the Righteous.
Klimatyczna symfoniczna muzyka
Wiele na ten temat napisałem w pierwszych wrażeniach i tak naprawdę za wiele tutaj nowości nie będzie. Niemniej napomknę, że bardzo się cieszę, że Owlcat Games udało się zebrać ogromne fundusze w akcji crowdfundingowej na Kickstarterze. Dzięki niej mogli stworzyć dzieło, które od samego początku uruchomienia gry wprowadza nas w świat Pathfindera. A wszystko to za sprawą orkiestry symfonicznej oraz kompozytorom:
- Dmitry V. Silantyev
- Mikhail Kotov
- Dmitry “Dryante” Makarov
- Pawel Perepelica
- Sergey Eybog
Mam jedynie cichą nadzieję, że kiedyś będzie okazja usłyszeć koncert z tej gry na Game Music Festival. Jak to było w przypadku Divinity Original Sin 2 w zeszłym roku. Was zapraszam do przesłuchania fantastycznego OST Pathfinder Wrath of the Righteous.
Słowem podsumowania, czy warto zagrać w Pathfinder Wrath of the Righteous
Pathfinder Wrath of the Righteous jest to moim zdaniem gra roku 2021, a już na pewno cRPG roku. Od pierwszych minut, tytuł ten imponował cudownym klimatem i rozmachem. Szczególnie że nie jest to gra z segmentu AAA i powstała głównie za sprawą społeczności „zrzucającej się” na Kickstarterze. Tym samym dając twórcom możliwości stworzenia jak najlepszej gry i to po prostu widać na każdym kroku. Czuć tu serce włożone przez Owlcat Games w każdy wyświetlony piksel.
Oczywiście gra nie jest wolna od wad i tutaj warto wspomnieć, że jest to trudny tytuł dla tych, którym angielski sprawia problem. Gra nie posiada na ten moment polskiej lokalizacji, nawet w postaci napisów. Takowa oczywiście powstaje, lecz jedynie za sprawą społeczności. Jak wiadomo, zrobienie takowej zajmie dużo czasu, ponieważ linijek dialogowych jest około 90 tysięcy. Podsumowując zatem, czy warto zagrać w Pathfinder Wrath of the Righteous? Zdecydowanie tak, gra jest warta uwagi dla wszystkich fanów oldschoolowych cRPG.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!