Persona 3 Portable – recenzja (Xbox One). Cudowna historia w niedzisiejszym wydaniu

Persona 3 Portable grafika promocyjna

Persona 3 powraca! Choć może nie do końca w takiej formie, jakiej życzyliby sobie tego najwięksi fani. Po pierwotnej premierze na konsoli PS2 w 2006 roku i ulepszonej wersji z dopiskiem FES kilka miesięcy później twórcy postanowili dostosować przygodę do przenośnej zabawy. Dzięki temu edycja Persona 3 Portable w 2009 roku trafiła na PSP. Aby tego dokonać, twórcy musieli pójśćna wiele kompromisów. Mimo że wydanie przenośne straciło kilka elementów, deweloperzy dostarczyli konsumentom bardzo dobrą adaptację gry w przenośnej formule. Persona 3 Portable idealnie wpasowała się w kieszeń, ale czy równie dobrze będzie zastępować swoich starszych braci w stacjonarnej zabawie na nowych platformach?

Persona 3 Portable i jej tajemnice

A gdybym powiedział wam, że doba ma 25 godzin? Niestety doświadczają jej jedynie nieliczni. Dar dłuższego spanka lub czasu na nadgonienie projektu szybko okazuje się przekleństwem. Osoby niemogące doświadczyć tej dodatkowej godziny są bezpiecznie unieruchomione, a reszta „szczęśliwców” wystawiona jest na niebezpieczeństwo pałętających się wokół przerażających Cieni. Dodatkowo okoliczna szkoła zamienia się na ten czas w strzelistą, przecinającą mrok nocy wieżę. Tu właśnie pojawia się świeżo przybyły do miasta protagonista. Doświadcza on (lub ona) wspomnianego zjawiska od razu. Droga do wyznaczonego dormitorium mija na szczęście bez problemów, ale to dopiero w budynku atmosfera gęstnieje. Rozpływający się w powietrzu chłopiec i zbiegająca po schodach dziewczyna z pistoletem zapowiadają niezwykły rok szkolny.

Zwiedzanie niższych poziomów Tartarusa z Yukari i Junpei w Persona 3 Portable

To oczywiście zaledwie parę pierwszych minut gry. Persona 3 Portable skrywa wiele więcej i powoli snuje swoją opowieść. Gra bardzo lubi rozrzucać okruszki historii, które powoli rozmywają się w pamięci grającego. Tylko po to, aby przywołać je niespodziewanie kilka godzin później. Wszystkie mniejsze pytania i marszczenie brwi na zauważenie jakiegoś szczegółu doprowadza bohaterów do odpowiedzi na tajemnice, która napędza całą opowieść. Gra przy okazji zmusza gracza do kontemplacji nad filozoficznymi kwestiami, nad którymi pewnie nie pochyla się na co dzień.

Strach przed Tartarusem

Gra dzieli się na dwie równie ważne sekcje. Jedną z nich jest zwiedzanie tajemniczej wieży pojawiającej się w miejscu szkoły. Zwie się ona Tartarus i zdaje się mieć bezpośredni związek z pałętającymi się wszędzie Cieniami. To właśnie tam bohaterowie spędzają swoją dodatkową godzinę doby. Na szczęście gracz nie jest ograniczony czasowo do 60 minut. Jest to czysty zabieg narracyjny, co znaczy, że Persona 3 Portable pozwala z niego wyjść w dowolnej chwili.

Główny bohater wykonujący krytyczny atak z użyciem Persony

W Tartarusie zadanie jest w teorii proste – dostać się na szczyt wieży. Drogę do schodów utrudniają oczywiście spacerujące wszędzie Cienie. Myszkowanie po korytarzach wieży może przynieść nie tylko doświadczenie w walce, ale z odrobiną szczęścia nawet wytrwałym uda się znaleźć przedmioty pomagające w późniejszych sekcjach zabawy. Ma to też swój efekt uboczny. Postacie podążające za bohaterem lubią zablokować się o okoliczną ścianę losowego korytarza. Przez co zmuszony byłem na walkę w niepełnym zespole. Jest to mały błąd, ale nieuważne wskakiwanie w walkę często kończyło się przez to niepowodzeniem tylko przez problematyczny pathfinding.

Wielka wspinaczka po latach

Tartarus niestety nie jest wdzięcznym miejscem z punktu widzenia gameplayu. Odbijał się czkawką już lata temu, a teraz po prostu może zniechęcić graczy do całej produkcji. Wieża ta składa się z generowanych losowo pięter, które niestety nie różnią się od siebie znacząco. Co paręnaście pięter tekstury na ścianach korytarzy zmieniają się, ale poza tym trudno poczuć jakikolwiek progres. Piętra składają się z widocznie połączonych ze sobą bez ładu korytarzy, a i większe pomieszczenia to jedynie puste bloki. Persona 3 Portable jedynie urozmaica go ludźmi, którzy raz na jakiś czas porywani są w ciemność wypełniającą korytarze Tartarusa. Minusem tego rozwiązania jest to, że nieraz trzeba się po nich wracać, ergo znów przecinać się przez zastępy zwykle słabszych już wrogów licząc na to, że zagubiony wygeneruje się razem z następnym piętrem.

Walka na wyższych poziomach Tartarusa w Personie 3 Portable

Chciałbym aby Tartarus był inaczej zaprojektowany, bo niestety był to element, przy którym miałem najmniejszy ubaw. Mimo tego było lepiej, niż początkowo się spodziewałem. Latami straszony byłem tym, jak monotonny, męczący i niewdzięczny jest to element. Trudno mi się z tym nie zgodzić, ale częściej niż zmęczenie formułą czułem zrelaksowanie. Oczywiście tłumaczenie, że mogłem w tym czasie posłuchać podcastu czy po prostu wyłączyć myślenie nie świadczy o atrakcyjności ciągnących się w nieskończoność pięter Tartarusa. Pragnę jednak zaznaczyć, że da się czerpać z tych sekcji przyjemność z odpowiednim nastawieniem.

Persona 3 Portable ma znajomy model walki

Ekran walki to mniej więcej połowa czasu, który spędzimy w Tartarusie. Fani jRPG-ów poczują się jak w domu, a osoby zwykle od nich stroniące bardzo szybko załapią odpowiednie zależności. Każdy z naszych bohaterów dysponuje tytułową Personą. Zupełnie jak Pokemony mają one swoje silne i słabe strony. Wrażliwa na dany żywioł dostanie większe obrażenia, a dodatkowo zostanie wytrącona z równowagi, co daje przeciwnikowi jeszcze jedną turę. Zabawa właśnie polega na znalezieniu tego słabego punktu i nie dopuścić do oddania przewagi przeciwnikowi.

Żywioły takie to oczywiście umiejętności magiczne, ale i sami bohaterowie wyposażeni są w oręż pozwalający walczyć bez przywoływania Persony. Są aż trzy typy ataków fizycznych. Rozszerza to liczbę możliwości względem nawet kontynuacji. To pozwala na ogromną dowolność w dostosowywaniu taktyki pod sytuację. Dodatkowo wytrącenie wszystkich przeciwników z równowagi pozwala wykonać specjalny atak zwykle zmiatający cienie w dużym stylu.

Klasyczny turowy model walki z dynamiczną kamerą

Ilość typów ataku zawsze daje jakieś okienko na zyskanie przewagi dla przeciwnika. W końcu nasz zespół to jedynie cztery osoby. Przed tą prostą matematyką chroni nas protagonista/ka. Gracz jako jedyny w otaczającym świecie nie ma zdefiniowanej Persony. Mechanika przełączania się między nimi pozwala wypełnić luki w obronie, ale też poleganie jedynie na tym szybko opróżni punkty SP służące do miotania magią. Czasem okaże się, że czasem lepiej zaryzykować i przyjąć kilka ciosów niż wyprztykać się z energii.

Gra długo się rozkręca

Persona 3 Portable zaczyna się hitchcockowskim trzęsieniem ziemi, ale dalej przysiada na długi czas. Wszystko przez nową w serii mechanikę Social Linków. To punktowa reprezentacja znajomości w skali od 1 do 10. Pogłębianie relacji z ludźmi daje nam nie tylko wgląd w ich historie, dramaty i problemy, z którymi często możemy rezonować, ale i rozwijają nasze Persony. Każdą taką małą opowieść w Personie 3 Portable śledziłem z zainteresowaniem. Były to przyziemne sprawy – od kontuzji sportowca do próby poradzenia sobie z rozwodem rodziców.

Dormitorium pełne postaci do niezobowiązujących rozmów

Różne wątki wybrzmiewają różnie w zależności od doświadczeń grającego i jego przeżyć. Zawsze jednak śledziłem te z zainteresowaniem i kontynuowałem z ciekawości niż z obowiązku. Jedynym minusem, jaki tu dostrzegam jest fakt, że wszystkie relacje damsko-męskie protagonisty zawsze prowadzą do romansu. Co niestety wypadało czasem niesmacznie, gdy to trzy różne dziewczyny wyznają swoje uczucie bez konsekwencji dla gracza. Na szczęście następne gry cyklu poprawiły ten element.

Jak Social Linki wyhamowują fabułę? Relacje z naszą ekipą w Personie 4 i Personie 5 wysunięte są na czoło zabawy. W końcu to z tymi postaciami powinniśmy się związać najbardziej. Zdaje sobie sprawę, że porównywanie gry to jej młodszych braci z udoskonaloną rozrywką nie jest specjalnie sprawiedliwe. Wspominam o tym, bo zaskakująco mnie to uderzyło. Grupa przyjaciół z dormitorium jest przez większość czasu związana z nami fabularnie. Niejako musimy ich poznawać, a głębszą relację z nimi dopiero możemy poprowadzić pod koniec przygody. O dziwo też nie zawsze w zależności od wybranej płci na początku gry. W wyniku tego po prostu czułem się ciągnięty przez wydarzenia fabularne, nawet jeśli postaci cały czas robiły co mogły, abym poczuł z nimi tę więź. Choć się ona pojawiła, cieszę się, że ten pierwszy eksperyment został dopracowany dalej.

Sama fabuła gry to jak wspomniałem wyżej podróż po pytaniach moralnych i filozoficznych. Opowieść bierze na tapet problem niezagojonych ran i dziedziczenia odpowiedzialności wcześniejszych pokoleń. Po drodze do napisów końcowych gra konfrontuje grającego z paroma niewygodnymi kwestiami. Nie zrozumcie mnie źle, nie są one w żadnym wypadku szokujące czy kontrowersyjne. Na to autorzy nabrali pewności dopiero w przyszłości.

Kompromisy Persona 3 Portable

Persona 3 Portable jest pozbawiona jest zawartości z rozszerzonej edycji Persona 3 FES. Nawet jeśli jest to bieganie i walczenie bez nowych Social Linków i tak szkoda, że nie dostaliśmy tego epilogu. P3P pozbawiona jest również animowanych przerywników filmowych, a wszystko poza zwiedzaniem Tartarusa odbywa się na statycznych dwuwymiarowych tłach. Te mimo delikatnego podbicia dalej zdradzają swój rodowód z PSP. Jeszcze bardziej zbliża to grę do gatunku visual novel. W końcu przez dużą część gry tylko czytamy opowieści i wspieramy postaci w ich problemach. W miejsce animacji mamy opisy i miejsce na wyobrażenie sobie sytuacji. Choć na pierwszy rzut oka Persona 3 Portable może sprawiać wrażenie najmniej atrakcyjnej edycji, nie jest to do końca prawda.

Edycja ta pozwala jako jedyna w serii na wybranie płci protagonisty. Pierwotnie grać można było jedynie mężczyzną i teraz wybierając „niebieską drogę”, dostaniemy gameplay bliższy pierwowzorowi. “Różowa ścieżka” to nie tylko kilka innych zwrotów w rozmowie. Persona 3 Portable rozbudowała ten element, dając inne tło to otaczającej nas opowieści. Grając kobietą, nie tylko możemy poznać i zbudować social linki z postaciami, które wcześniej były niedostępne, ale i wprowadza całkowicie nowe. Część osób z kolei zastępuje ktoś inny ze świeżym wątkiem. Jest ich też więcej, przez co osoby chcące wyciągnąć z gry wszystko, co się da, będą mieli więcej zabawy. Nie tylko przez większą ilość aktywności w „różowej ścieżce”, ale i przez samo poznanie obu stron opowieści.

Czy zacząć od Persony 3 Portable?

Z dzisiejszej perspektywy odnoszę wrażenie, że łatwo odbić się od tej gry jeśli nie ma się serca do starszych produkcji. Jest port gry, która u podstaw jeszcze tworzony jest według starej szkoły game designu. Mimo tego to dalej prosta gra. Jako osoba, która zaczęła od części czwartej, to Persona 3 Portable nie ma specjalnie więcej schodów niż jego następca. Braki względem innych wydań odczuwalne są tylko gdy jesteśmy ich świadomi. To tylko pokazuje jak gra dobrze została przetłumaczona na przenośne wydanie. No, ale tu jest właśnie szkopuł. Aktualnie mówimy o porcie na duże platformy i trudno w tym kontekście docenić kompromisy, na które postawili twórcy. Grając cały czas miałem poczucie, że to wypuszczony na szybko port, aby skorzystać z przypływu popularności jakim cieszy się ta marka. Niestety wiele zdradza, że jak właśnie było.

Gameplay

YouTube player

Za dostarczenie gry dziękujemy firmie better.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Targi E3 2021 - Podsumowanie Dariusz
Interesuję się szeroko rozumianą popkulturą, ale najbliżej serca zawsze były gry. Staram się grać w najnowsze tytuły oraz nadrabiać klasyki. Od zawsze chciałem dołożyć małą cegiełkę do historii tego medium, a prowokacja do dyskusji jest chyba jedną z ważniejszych w tej dziedzinie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top