Nie wiem, jak Wy, ale ja powoli robię się zmęczony tą aferą otaczającą przejęcie przez Microsoft Activision-Blizzard. Co rusz to jedna, to druga organizacja próbuje blokować tę transakcję, a całość przeciąga się niemiłosiernie długo. Kilka dni temu FTC – amerykańska Federalna Komisja Handlu – podjęła swoją próbę, oskarżając MS o możliwość ograniczenia dostępności tytułów Activision na innych platformach, a także wczesnego zdominowania rynków streamingu i abonamentów z grami. Oczywiście, rozumiem, że obawy związane z tak wielkim przejęciem mają swoje podstawy, ale ten ciągnący się proces mocno mnie nuży.
Niedawno Phil Spencer, szef działu Xbox Gaming, udzielał się na antenie podcastu Second Request. Wypowiadał się na temat podejścia Sony do biznesu gier i stwierdził także kilka mniejszych oczywistości.
Sony widzi rozwój branży zupełnie inaczej niż my. Nie wydają swoich gier w tym samym dniu na PC i konsolach oraz nie dodają nowych produkcji od dnia premiery do swojej subskrypcji.
Podkreślał, że Sony jest dużym przeciwnikiem zakupu Acti-Blizz, ponieważ osłabiając Xboxa chroni swoją dominację na rynku. Ciężko jest znaleźć jednoznaczne wyniki ze względu na rozmiary korporacji i mnogość podległych im spółek. W większości zestawień jednak dział gamingowy Sony notuje przychody o 50-75% wyższe, niż jego Microsoftowy odpowiednik.
Phil Spencer uważa, że gry Activision będą łatwiej dostępne dzięki abonamentowi Game Pass. Nie tak dawno też Microsoft ogłosił plany na temat powrotu serii Call of Duty na konsolę Nintendo. Wygląda na to, ze zieloni robią, co mogą, by pokazać, że ta opiewająca na niemal 69 miliardów dolarów transakcja wyjdzie wszystkim na dobre. Ale hej, ja robiłbym to samo, gdybym był gigantyczną korporacją.