Uniwersum Mike’a Pondsmitha rozszerza się o kolejną, trzecią już komiksową historię o wielce wymownym tytule: „Gdzie jest Johnny?”. Czy opowieść, za którą odpowiadają Bartosz Sztybor (scenariusz) i Giannis Milonogiannis (rysunki) wpisuje się w konwencję Cyberpunka? O tym przekonacie się w poniższej recenzji.
Mamy 2023 rok, a czwarta wojna korporacyjna szaleje w najlepsze. Johnny Silverhand, wsparty przez Militech dostaje się do wnętrza wieżowca Arasaki i wraz z nim znika w płomieniach nuklearnej eksplozji. Wallace, dziennikarz śledczy, właśnie wypuścił kolejny, kontrowersyjny materiał psujący reputację Arasaki, ujawniając, że ta przy pomocy nielegalnych imigrantów uprząta gruzy wspomnianej wieży. Nieustępliwość i reputacja mężczyzny sprawia, że zostaje najęty do wyjaśnienia jednej z największych tajemnic niedawnych wydarzeń – co właściwie stało się z Johnnym Silverhandem? Odpowiedzi na pytanie nie ułatwi fakt, że według plotek ciało rockmana zostało odnalezione pod gruzami budynku, a łapy na zwłokach położyła sama Arasaka.
Opowieść jest typową historią śledczą, w której bohater krząta się uliczkami Night City, zbiera informacje od swoich kontaktów, zadaje niewygodne pytania i coraz głębiej zaplątuje się w sieć intryg gdzie wszystko nie jest tym, czym się wydaje. Znajdzie się też miejsce na krótkie, filozoficzne dywagacje przepełnione rozważaniami o tym, czy warto przekładać interes jednostki ponad dobro ogółu. Z miejsca ostrzegam jednak potencjalnych nabywców: jeśli liczycie na to, że otrzymacie odpowiedź na pytanie zawarte w wątku przewodnim komiksu, zostaniecie rozczarowani. Niestety, ale tytuł choć sugeruje, że dowiemy się czegoś więcej o losie uwielbianego przez fanów Rockmana, do końca historii pozostawia nas w niewiedzy.
Czytelnik wraz z bohaterem obserwuje otaczający go świat, zbudzony do życia przez stylowe, delikatne, acz nieco kanciaste rysunki Milonogiannisa. Od strony wizualnej mógłbym przyczepić się jedynie do tego, że zdarzają się panele gdzie tłom brakuje detali, a to sprawia, że przedstawione kadry sprawiają wrażenie odrobinę nazbyt sterylnych. Rzuca się to szczególnie w oczy, gdyż w samej historii nie uświadczymy zbyt dużo walki czy akcji. Masa tutaj statycznych plansz, w których przeważają rozmowy dwóch, lub więcej postaci. Mimo tego mankamentu styl artystyczny doskonale wpasowuje się w konwencję opowieści.
Cyberpunk 2077: „Gdzie jest Johnny?” to taki obosieczny miecz. Z jednej strony zapewnia dość intrygującą, choć prostą w odbiorze opowieść o nietypowym dla tego świata bohaterze, z drugiej swoim tytułem wyraźnie sugeruje, że sięgając po ten komiks poznamy bliżej losy Johnny’ego Silverhanda. Mimo iż komiks tego drugiego warunku w ogóle nie spełnia, to zdecydowanie jest lekturą godną polecenia każdemu fanowi cyberpunkowego uniwersum.